Strona główna • Szwajcarskie Skoki Narciarskie

Stoch pomógł Peierowi. "Całkiem dobrze mi to wszystko wytłumaczył"

Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Kilian Peier, wchodząc w sezon, przyjął strategię małych kroków, nie roztaczając przed sobą wizji zimy pełnej sukcesów. Jednak po zawodach w Engelbergu, które dwukrotnie ukończył na czwartej pozycji, zaczął mieć spore wymagania względem siebie w kontekście Turnieju Czterech Skoczni. Furory jednak w tej imprezie nie zrobił.


14,12, 26 i 28 miejsce to wyniki znacznie poniżej oczekiwań. Na pocieszenie pozostaje mu fakt, że w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata nadal plasuje się w czołowej "10", jest ponadto jednym z nielicznych zawodników, którzy punktowali we wszystkich konkursach pucharowych w tej zimy. Przed sezonem takie rezultaty brałby pewnie w ciemno, teraz jednak pojawił się spory niedosyt. 

- Moje oczekiwania po pierwszych tygodniach sezonu znacznie wzrosły - przyznaje w rozmowie z dziennikiem Neue Burcher Zeitung. - Przyszły święta i zapomniałem o tym, co wcześniej robiłem dobrze. Przed turniejem nie spodziewałem się zwycięstwa, wiedziałem, że Kobayashi będzie nie do pokonania, ale liczyłem na miejsce w pierwszej "6".  Straciłem trochę koncentrację, cierpliwość, które miałem, gdy metodą małych kroków zaczynałem sezon. 

- Podczas rehabilitacji wciąż odczuwałem ból w prawym kolanie, który powodował, że nabierałem respektu do wszystkiego, że się nie napalałem. Teraz nie odczuwam już bólu, konkursy następowały szybko jeden po drugim, w grę wchodziły duże emocje. Wiem, na co mnie stać. Jeśli wyniki nie są zgodne z moimi oczekiwaniami, pojawia się zniecierpliwienie - tłumaczy.

W rozmowie ze szwajcarskim dziennikiem podopieczny Ronnego Hornschuha przyznał, że w czasie rehabilitacji miał dużo czasu na rozmyślania i analizy dotyczące swojej przeszłości. Szukał inspiracji, impulsu do dalszego działania. Takim impulsem była między innymi długa rozmowa telefoniczna, którą odbył z Kamilem Stochem. - Ciekawiło mnie, w jaki sposób udało mu się dojść do takiego poziomu i stać tak silnym. Całkiem dobrze mi to wszystko wytłumaczył. Przy okazji ucieszyła mnie jego ocena mojej osoby. Jestem według niego zrównoważonym, spokojnym zawodnikiem, który podchodzi poważnie i skrupulatnie do swojej pracy, a to musi się w końcu opłacić. Dało mi to dużo dodatkowej pewności siebie. 

Myśli Peiera, podobnie jak większości zawodników wybiegają już trochę w kierunku Pekinu. - Staram się sobie wyobrazić skoki na skoczniach olimpijskich, używając do tego materiałów, które mamy dostępne - zdjęć i filmów. Na początku grudnia odbyły się tam zawody w Pucharze Kontynentalnym, z naszej strony startował w nich Sandro Hauswirth. Szef skoków w naszej federacji Berni Schödler był tam również obecny jako koordynator Pucharu Kontynentalnego. Mamy trochę materiału.