Strona główna • Tureckie Skoki Narciarskie

Ipcioglu: Zarabiam mniej niż piłkarz 3. ligi, ale wszystko robię dla tureckiej flagi

Turecki skoczek Fatih Arda Ipcioglu, który tej zimy wywalczył swoje pierwsze punkty do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, zyskał sobie w Polsce spore grono sympatyków, a jego historia stała się inspirująca dla wielu kibiców. W rozmowie z portalem Trtspor.com.tr opowiedział o kilku aspektach swojej przygody z egzotyczną dyscypliną sportu. Poniżej prezentujemy jej obszerne fragmenty.


O letnim rollercoasterze: 

- Prawdziwą szkołę życia przeżyłem latem ubiegłego roku. Mieliśmy jechać prosto z Czech na Puchar Kontynentalny do Rumunii, aby walczyć o wypełnienie limitu na igrzyska. Jednak zmarł mój dziadek i musiałem wrócić do Turcji. Mój trener powiedział, że występ w Rumunii jest bardzo ważny, że powinienem mimo cierpienia tam jechać. Powiedziałem mu, że uzgodnię to z rodziną. Po spotkaniu rodzinnym zdecydowałem się na wyjazd  do Rumunii. Pierwszy konkurs ukończyłem na 6 miejscu. To był największy sukces w naszej historii. Nawet mój trener był mocno zaskoczony. Powiedziałem sobie, że drugiego dnia będę na podium. Nazajutrz mój kolega z drużyny otrzymał pozytywny test na obecność koronawirusa. Gdyby nie to, miałbym to podium. 

O kwestiach sprzętowych:

- Sprzęt w naszej dyscyplinie robi ogromną różnicę. Postaram się wykorzystać to podczas igrzysk. Oczywiście, gdybyśmy dysponowali materiałem wyższej jakości, byłoby nam łatwiej. Kombinezony, w których startujemy są szyte na miarę z bardzo delikatnego materiału. Musimy je często zmieniać, choć powinniśmy jeszcze częściej. Na nartach, które aktualnie posiadam, startuję od trzech lat, zarówno latem jak i zimą. Sportowcy, którzy zdobywają medale na igrzyskach przymierzają po pięć kombinezonów tygodniowo, my dysponujemy pięcioma na całą zimę.

O zakończeniu kariery:

- Teoretycznie mogłem zakończyć moją karierę w 2018 roku. Czasem sportowiec, po osiągnięciu takiego celu jak udział w igrzyskach czuje się spełniony. Jednak powiedziałem sobie, że mój rozdział olimpijski, który otworzyłem w 2018 roku, mam absolutnie niezamknięty. Liczę teraz na miejsce w pierwszej trzydziestce. Cały czas piszę swoją historię, ciężko trenuję i startuję. Rodziców nie widuję regularnie od 4 lat. Sezon kończy się w marcu. Po jego zakończeniu zacznę myśleć o przyszłości i zdecyduję o tym co dalej.

O swoich zarobkach:

-  Nawet jeśli nie zarobię ani grosza na dalszym skakaniu, zrobię wszystko dla mojej flagi. Jednak pokolenie, które nas kiedyś zastąpi, może zapytać: „Co teraz robi Fatih Arda, co się z nim stało, kim ja będę, kiedy skończę skakać?" W tej chwili nie zarabiam nawet tyle co piłkarz 3. ligi. Nie otrzymałem żadnych pieniędzy za dziewięć startów w konkursach głównych Pucharu Świata. Międzynarodowa Federacja Narciarska wypłaca tylko niewielką kwotę, jeśli znajdziemy się w pierwszej trzydziestce. Nasze ministerstwo i federacja nie mają sprecyzowanego regulaminu przyznawania nagród. W przeszłości zarabiałem więcej. Teraz koszty mojego życia wzrosły, a dochody spadły. Mój ojciec jest handlowcem, zarobiłbym dużo więcej, gdybym prowadził z nim rodzinny interes. Ale ja od małego chciałem reprezentować naszą flagę. Zarobki nie są dla mnie tak ważne, nie wiem jednak, czy następne pokolenie będzie miało podobne podejście.