Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

"Nie ma radości, jest dużo złości i trochę zawodu" - Stoch bez punktów przed igrzyskami

- Mam w sobie tyle optymizmu i sportowej złości, by pokazać, że jednak potrafię. Najbardziej samemu sobie. Wierzę, że czas na igrzyskach i kilka skoków treningowych pozwoli poczuć mi pewność, a także radość. Chcę poczuć się sobą. Skoczkiem narciarskim, który zapracował na pozycję, którą ma - powiedział Kamil Stoch przed wylotem na piąte igrzyska w karierze. 


- Powiem wam szczerze, że na kilka różnych sposobów przetrawiałem naszą rozmowę, bo wiedziałem, że będę musiał się z tym dzisiaj zmierzyć. Przetrawiałem i przetrybiałem także to coś, co się dzisiaj wydarzyło. Najlepiej jest powiedzieć "nie wiem, wszystko jest źle, po prostu fatalnie i nie wiem, co ja tu robię". Z drugiej strony wiem co się wydarzyło. Wiem, po co tu jestem, co robię i gdzie jadę. Wiem też, że nie da się zmienić biletów. Także ci, którzy chcą mnie odesłać do domu - niestety wam się to nie uda [śmiech] - mówi trzykrotny mistrz olimpijski.

- Dzisiaj było sporo rzeczy. I chęć po prostu dobrych skoków. Chęć nawet nie wygrania, ale wyrównania sobie czegoś za wczoraj. Do tego jeszcze się wkradł błąd w pozycji dojazdowej. Straciłem równowagę, odbicie poszło nie w tym kierunku co trzeba. Usztywniłem się zaraz za progiem, przez co wytraciłem całą prędkość i wysokość, "no i po ptokach" - Kamil Stoch ocenił swój niedzielny występ od strony technicznej.

- Z innego punktu widzenia, bardziej ludzkiego, byłem po prostu bardzo zły na siebie. Na wszystko dookoła, na cały świat, na wszystkich, ale na siebie najbardziej. Chciałem, aby ten weekend był w porządku, żeby dał mi zastrzyk energii, że wszystko jest dobrze, że jestem po prostu tu, gdzie chciałem być i mogę jechać na igrzyska z czystą głową, radością i uśmiechem. A tak nie jest. Nie ma radości i uśmiechu, jest dużo złości i trochę "zavodu", jak to nasz trener mówi. Nie wiem, czy on po prostu nie kracze [śmiech]. W każdym razie nie chcemy zawodzić, tylko po prostu dobrze skakać. Chcemy zawsze dawać z siebie wszystko, aby te skoki cieszyły nas i kibiców - zapewnia lider reprezentacji Polski.

- Mam jeszcze w sobie siły i optymizm. Nie jest to łatwe, bo cały czas się czuję, jakby ktoś albo coś rzucało mi kłody pod nogi albo stawiało ściany. Mury nie do skruszenia. Po prostu walę w te mury z całej siły ile się da, ale mam w sobie tyle optymizmu i sportowej złości, by pokazać, że jednak potrafię. Najbardziej samemu sobie. Wierzę, że czas na igrzyskach i kilka skoków treningowych pozwoli poczuć mi pewność, a także radość. Chcę poczuć się sobą. Skoczkiem narciarskim, który zapracował na pozycję, którą ma  - przyznaje aktualny mistrz Polski.

- W naszym przypadku ten sezon jest tak dziwny i trudny, że po prostu liczysz na to, że będzie dobrze. Piątek wychodzi fajnie, czułem radość, cieszyłem się z powrotu do skakania w Pucharze Świata i to na super poziomie na którym chciałem wrócić. A tu nagle przychodzi kolejny konkurs, w którym wycina cię z rywalizacji. Później nadchodzi kolejny dzień, w którym warunki są bardziej stabilne i ja popełniam błąd. Tak naprawdę oddałem tylko dwa skoki gorsze, a jednak one wszystko tłumią. Tak samo jest z komentarzami, których nie czytam z tego powodu. Jak w tysiącu pozytywnych komentarzy znajdziesz jeden negatywny, to zawsze właśnie zapamiętasz ten gorszy wpis - porównuje dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli.

- Podobnie jest w sporcie. Budujesz sobie bazę w postaci ściany nośnej. Następnie dokładasz cegły - pewność siebie pod względem skoków, przygotowań, ogólnego psychiczno-fizycznego samopoczucia. A takie konkursy jeden po drugim kruszą tobie tę ścianę. Nie jest łatwo ją później naprawić. Ciężko jest potem to wszystko ze sobą połączyć i na nowo zbudować - dodaje skoczek z Zębu.

- Jak to się mówi, "do odważnych świat należy". Teraz już się z tego nie wycofam, idę dalej. Postaram się zrobić wszystko co w mojej mocy. Mam jeszcze na tyle siły, aby móc podjąć walkę i zrobię co się da, żeby skakać tak jak potrafię najlepiej. Na ile to wystarczy? Nie wiem - ocenia mistrz świata z Val di Fiemme.

- Bardzo dziękuję kibicom za wsparcie, które dało się odczuć. Zwłaszcza w ostatnim okresie, w którym bardzo go potrzebowałem. Nie mogłem go dostać fizycznie, ale otrzymałem przez listy, media społecznościowe i to, co wydarzyło się w Zakopanem, co było niesamowite. I myślę, że dzięki temu mam jeszcze siły, aby na tę ostatnią prostą wyjść jeszcze z podniesioną głową i wysoko uniesioną gardą - zapowiada Kamil, który zapytany o to czy przygotowuje specjalny kask na igrzyska w Pekinie, odpowiedział: - O tak, ale nic nie zdradzę. Będzie polsko!

Z Kamilem Stochem rozmawiał Marcin Hetnał