Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Wojna sprzętowa. Doležal: "Temat będzie ruszony po sezonie"

- Tej zimy były różne sytuacje ze sprzętem, ale to już historia. Jestem pewien, że ten temat będzie ruszony po sezonie. Nie chcę, żeby zawodnicy to odczuli, ponieważ najważniejsze są skoki - podkreśla trener polskiej kadry narodowej, który nie chce komentować zamieszania sprzętowego, które nabrało na sile podczas imprezy czterolecia w Pekinie.


Skijumping.pl: Tyle szumu na temat igrzysk, kilkanaście dni i po wszystkim...

Michal Doležal: Tak, to wszystko szybko przebiegło. Niby dwa tygodnie, ale bardzo intensywne. Codziennie były treningi, na skoczni lub poza nią, a do tego zawody i stres. To prawda, już po wszystkim.

Przygotowania do tej zimy były podporządkowane igrzyskom, a może celem była wysoka forma przez cały sezon?

Wiadomo, że cała zima. Inaczej by to wyglądało, gdybyśmy lepiej zaczęli Puchar Świata. Letnie przygotowania były bardzo dobre. Zawodnicy też to wiedzą. Okres przed igrzyskami był udany i jechaliśmy tu w bardzo dobrych nastrojach. W Willingen coś pokazaliśmy, a i na normalnym obiekcie w Chinach tak było. Patrząc indywidualnie - Piotr Żyła zacząć bardzo dobrze i po treningach był nawet jednym z faworytów. Dawid Kubacki zdobył tam medal, a bardzo blisko był też Kamil Stoch, który ostatecznie finiszował szósty. Wszystko miało przenieść się na duży obiekt, ale nie do końca tak było. Co tam się zmieniło? Sam do końca nie wiem, szczególnie w przypadku Dawida. To nie były te same skoki, co na mniejszym obiekcie. Na dużej skoczni znów blisko medalu był Kamil Stoch, a Piotr Żyła sam wie, że nie do końca puściła go głowa. W drużynówce zabrakło jakości w skokach. Nie będę skupiał się na nazwiskach, bo w rywalizacji zespołowej walczymy razem i jesteśmy bez medalu.

Te igrzyska niczym medal. Miały dwie strony. Na początku ogromna niespodzianka ze strony Dawida Kubackiego, a następnie niedosyt na dużej skoczni.

Bardzo szkoda Kamila Stocha. Pojawiło się dużo emocji i błyskawicznie trzeba było skoncentrować się na drużynówkę. Wiedzieliśmy, że mamy szansę, ale wszyscy musieliby oddać normalne skoki. Wtedy walczylibyśmy o medal od początku. Nawet po finałowym skoku Piotra było niedaleko podium, nieco ponad 10 punktów. W drużynówce to nie jest dużo, ale nie udało się.

Zatrzymajmy się przy Kubackim i Żyle. Ich skoki nie wyglądały dobrze podczas zespołowych zmagań.

Tak, ale Piotrek spisał się lepiej w finale. Dawid? Oba skoki nieudane. Pozycja dojazdowa zmieniła się po normalnej skoczni, natomiast tak bywa. W tych skokach brakowało. Dawid w drugiej serii miał dobre warunki, ale trzeba było lepiej skakać.

W styczniu Kamil Stoch pauzował z powodu kontuzji, a na Dawida Kubackiego i Piotra Żyłę nałożono izolację. Ich występy na imprezie czterolecia to wynik zaplanowanych działań czy w dużej mierze przypadku?

Ciężko powiedzieć. Piotrek i Dawid siedzieli w domu, ale byli zdrowi. Nic im nie było i mogli trenować. Dawid wszedł na skocznię i z każdą próbą było lepiej. W Willingen skakał bardzo dobrze, a Piotrek dopiero tam wrócił na rozbieg. Może zabrakło większej liczby skoków i rytmu startowego? 

Jaka była dynamika igrzysk?

Spójrzmy na Kamila. W Willingen było bardzo dobrze, jeśli skupimy się na prędkości na progu. W Chinach od pierwszego skoku zmieniła się trochę pozycja i od razu pokazał się brak prędkości. Musieliśmy reagować, analizować i konsultować odczucia z Kamilem. Skok po skoku dochodziliśmy do rozwiązania. U Piotra od razu to działało, ale potem oddalał się od tego. Paweł Wąsek to debiutant olimpijski, a na mniejszym obiekcie wszystko szybko się potoczyło i wystartował Stefan Hula. Wystarczyło porozmawiać z Pawłem i przygotował się na dużą skocznią. Tam prezentował się bardzo dobrze. Spóźnił tylko finałową próbę w drużynówce, ale te skoki pozwalają na walkę w czołowej "10". O Dawidzie już mówiłem. Zabrakło medalu na dużej skoczni. Wiedzieliśmy, że jesteśmy w stanie walczyć o podium. W drużynówce mieliśmy lepiej skakać i to jest zagadka.

Podczas tych igrzysk masę czasu poświęcono kwestiom sprzętowym. Dlaczego to tak wygląda?

Nie byłoby dyskusji, gdyby wszystko działało, jak powinno. Nie trzeba więcej mówić na ten temat. Dla nas to nie jest czas na debatę sprzętową. Stale staramy się w tej kwestii, ale koncentrujemy się na skokach. On zawsze jest podstawą. Sprzęt może później pomóc, ale bez dobrego skoku nic nie pomoże. Tej zimy były różne sytuacje ze sprzętem, ale to już historia. Jestem pewien, że ten temat będzie ruszony po sezonie. Nie chcę, żeby zawodnicy to odczuli, ponieważ najważniejsze są skoki. Później będziemy dyskutować o sprzęcie.

Całej reprezentacji towarzyszy niedosyt, ale błyskawicznie trzeba wziąć się w garść. Przed nami ostatni miesiąc sezonu z wieloma konkursami.

Dokładnie. W środę wracamy do domów i będzie czas, by odsapnąć. Mamy już plan treningowy na kolejne dni, a do tego chcielibyśmy wejść na skocznię. Do Lahti pozostało jeszcze trochę czasu i trzeba mieć kontakt ze skocznią. Każdy przemyśli sobie igrzyska i głowa puści. Ci zawodnicy to profesjonaliści i wiedzą, że mamy przed sobą kawałek sezonu, w tym mistrzostwa świata w lotach narciarskich.

Do Lahti będzie można zabrać większą liczbę zawodników. Czy Kacper Juroszek, który notuje życiowe wyniki w Pucharze Kontynentalnym, może czuć się obserwowany?

Na pewno. Bierzemy go pod uwagę. Przed nimi jeszcze jeden wyjazd na Puchar Kontynentalny, ale Kacper na pewno jest w grze.

Z Michalem Doležalem rozmawiał Dominik Formela