Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Medal Kubackiego polską osłodą Pekinu

Brąz Dawida Kubackiego może okazać się jedynym medalem polskiej reprezentacji podczas XXIV Zimowych Igrzysk Olimpijskich. - Z jednej strony jest to powód do dumy, ale chciałoby się więcej medali. Nie tylko w grupie skoczków, ale w całej misji olimpijskiej, która wybrała się do Azji - mówi 31-latek, który wywalczył podium przy okazji indywidualnych zmagań na normalnym obiekcie.


- Dla mnie to niesamowity moment. Nie mogłem mieć pewności sięgnięcia po medal, kiedy przyjechałem do Zhangjiakou. Wracam do domu z medalem i z tego będę się bardzo cieszył, ale całościowo pozostanie niedosyt. Mimo dotychczasowego przebiegu sezonu, w Chinach pokazaliśmy pazur i wolę walki, natomiast dużo nie udało się wyrwać... - mówi nam Dawid Kubacki, dla którego to pierwszy indywidualny medal zdobyty na igrzyskach.

Ostatnią nadzieją medalową w kontekście rywalizacji skoczków były zmagania zespołowe. Te Biało-Czerwoni zakończyli na szóstej pozycji. - Ten sezon od początku nie układał się po naszej myśli. Ciężko pracowaliśmy i robiliśmy wszystko, by sytuacja wróciła do normy, do której przyzwyczailiśmy kibiców, dziennikarzy i siebie. Ta zima nie była kolorowa i trzeba było mocno pracować, a wyniki się z tą pracą nie pokrywały. Myślę, że słabszy moment finalnie nas wzmocni. To pokazuje tylko moc drużyny, jeżeli w trudniejszych chwilach potrafimy walczyć o trofea. Może to przynieść nam dużo siły na kolejne starty - uważa mistrz świata z Seefeld przed ostatnim miesiącem sezonu olimpijskiego.

Kubacki tej zimy ani razu nie uplasował się w czołowej "10" zawodów z cyklu Pucharu Świata, a do tego pauzował w styczniu z powodu zakażenia wirusem SARS-CoV-2. - Cały czas dążę do tego, by wrócić do swoich dobrych skoków, które dawały mi sukcesy. Takie próby były coraz bliżej. Przed wylotem do Chin mieliśmy zgrupowanie w Zakopanem i tam ruszyło to w dobrą stronę, ale to nie wszystko. Detale, które decydują o zdobywaniu czołowych miejsc, nie były dopracowane. Cały czas trwała walka o to, by je dopracować. Na normalnej skoczni wystarczyło na medal, natomiast te same skoki nie chciały działać na dużym obiekcie. Błąd dotyczący rozpoczynania odbicia od klatki piersiowej, co skutkuje wytraceniem prędkości, na normalnym obiekcie nie przynosiło tak negatywnego efektu. Nie traciłem tyle prędkości, a przez dużą wysokość byłem w stanie odlecieć na dół. Na dużej skoczni brakowało prędkości na dole i nie zdążyłem dogadać się z tym obiektem - relacjonuje członek kadry narodowej.

- W konkursie indywidualnym na dużym obiekcie byłem zadowolony ze skoków, bo czułem, że to poszło po mojej myśli. Czułem energię, metry były przyzwoite, a dało mi to okolice 30. miejsca. To były bardzo wyrównane zawody na wyjątkowo wysokim poziomie. Nota w granicach 250 punktów, co dało mi taki wynik, to fenomen tego konkursu. Wydawało mi się, że zrobiłem wszystko dobrze, ale na ten obiekt to nie wystarczyło - kontynuuje.

Na obu skoczniach bliski zdobycia krążka był Kamil Stoch, który ostatecznie finiszował szósty i czwarty. - Medal to zawsze medal. Miejsca w ścisłej czołówce, tuż za podium, zostawiają spory niedosyt. Kamil przez cały sezon też się męczył, podobnie tutaj. To nie chciało działać, ale zmobilizował się na konkursy i zaskoczyło. Oddał naprawdę bardzo dobre skoki, a i tak minimalnie zabrakło. Największa gorycz wynika z tego, że zrobiło się tak dużo, a zabrakło niewiele. Trudno to przełknąć i trzeba przetrawić te myśli. Łudziłem się, że powalczymy o medal w konkursie drużynowym, bo wtedy wyjeżdżalibyśmy z Chin w dużo lepszych nastrojach. Nie ma wątpliwości... Teraz trzeba skupić się na dalszej robocie, bo zostało jeszcze trochę sezonu - przypomina.

- Gdybym na początku zimy skreślił ten sezon i myślał o kolejnym, wówczas byłoby inaczej. Mam wiarę w swoje umiejętności i to, że sytuacja może się błyskawicznie odwrócić. Tego się trzymałem i dalej pracowałem. Wypatrywałem momentu, w którym karta się odwróci. Okazało się to słuszną koncepcją, bo zażarło w odpowiednim momencie - podsumowuje drogę do brązowego medalu imprezy czterolecia.

Z Dawidem Kubackim rozmawiał Dominik Formela