Medal Kubackiego polską osłodą Pekinu

  • 2022-02-17 16:25

Brąz Dawida Kubackiego może okazać się jedynym medalem polskiej reprezentacji podczas XXIV Zimowych Igrzysk Olimpijskich. - Z jednej strony jest to powód do dumy, ale chciałoby się więcej medali. Nie tylko w grupie skoczków, ale w całej misji olimpijskiej, która wybrała się do Azji - mówi 31-latek, który wywalczył podium przy okazji indywidualnych zmagań na normalnym obiekcie.

- Dla mnie to niesamowity moment. Nie mogłem mieć pewności sięgnięcia po medal, kiedy przyjechałem do Zhangjiakou. Wracam do domu z medalem i z tego będę się bardzo cieszył, ale całościowo pozostanie niedosyt. Mimo dotychczasowego przebiegu sezonu, w Chinach pokazaliśmy pazur i wolę walki, natomiast dużo nie udało się wyrwać... - mówi nam Dawid Kubacki, dla którego to pierwszy indywidualny medal zdobyty na igrzyskach.

Ostatnią nadzieją medalową w kontekście rywalizacji skoczków były zmagania zespołowe. Te Biało-Czerwoni zakończyli na szóstej pozycji. - Ten sezon od początku nie układał się po naszej myśli. Ciężko pracowaliśmy i robiliśmy wszystko, by sytuacja wróciła do normy, do której przyzwyczailiśmy kibiców, dziennikarzy i siebie. Ta zima nie była kolorowa i trzeba było mocno pracować, a wyniki się z tą pracą nie pokrywały. Myślę, że słabszy moment finalnie nas wzmocni. To pokazuje tylko moc drużyny, jeżeli w trudniejszych chwilach potrafimy walczyć o trofea. Może to przynieść nam dużo siły na kolejne starty - uważa mistrz świata z Seefeld przed ostatnim miesiącem sezonu olimpijskiego.

Kubacki tej zimy ani razu nie uplasował się w czołowej "10" zawodów z cyklu Pucharu Świata, a do tego pauzował w styczniu z powodu zakażenia wirusem SARS-CoV-2. - Cały czas dążę do tego, by wrócić do swoich dobrych skoków, które dawały mi sukcesy. Takie próby były coraz bliżej. Przed wylotem do Chin mieliśmy zgrupowanie w Zakopanem i tam ruszyło to w dobrą stronę, ale to nie wszystko. Detale, które decydują o zdobywaniu czołowych miejsc, nie były dopracowane. Cały czas trwała walka o to, by je dopracować. Na normalnej skoczni wystarczyło na medal, natomiast te same skoki nie chciały działać na dużym obiekcie. Błąd dotyczący rozpoczynania odbicia od klatki piersiowej, co skutkuje wytraceniem prędkości, na normalnym obiekcie nie przynosiło tak negatywnego efektu. Nie traciłem tyle prędkości, a przez dużą wysokość byłem w stanie odlecieć na dół. Na dużej skoczni brakowało prędkości na dole i nie zdążyłem dogadać się z tym obiektem - relacjonuje członek kadry narodowej.

- W konkursie indywidualnym na dużym obiekcie byłem zadowolony ze skoków, bo czułem, że to poszło po mojej myśli. Czułem energię, metry były przyzwoite, a dało mi to okolice 30. miejsca. To były bardzo wyrównane zawody na wyjątkowo wysokim poziomie. Nota w granicach 250 punktów, co dało mi taki wynik, to fenomen tego konkursu. Wydawało mi się, że zrobiłem wszystko dobrze, ale na ten obiekt to nie wystarczyło - kontynuuje.

Na obu skoczniach bliski zdobycia krążka był Kamil Stoch, który ostatecznie finiszował szósty i czwarty. - Medal to zawsze medal. Miejsca w ścisłej czołówce, tuż za podium, zostawiają spory niedosyt. Kamil przez cały sezon też się męczył, podobnie tutaj. To nie chciało działać, ale zmobilizował się na konkursy i zaskoczyło. Oddał naprawdę bardzo dobre skoki, a i tak minimalnie zabrakło. Największa gorycz wynika z tego, że zrobiło się tak dużo, a zabrakło niewiele. Trudno to przełknąć i trzeba przetrawić te myśli. Łudziłem się, że powalczymy o medal w konkursie drużynowym, bo wtedy wyjeżdżalibyśmy z Chin w dużo lepszych nastrojach. Nie ma wątpliwości... Teraz trzeba skupić się na dalszej robocie, bo zostało jeszcze trochę sezonu - przypomina.

- Gdybym na początku zimy skreślił ten sezon i myślał o kolejnym, wówczas byłoby inaczej. Mam wiarę w swoje umiejętności i to, że sytuacja może się błyskawicznie odwrócić. Tego się trzymałem i dalej pracowałem. Wypatrywałem momentu, w którym karta się odwróci. Okazało się to słuszną koncepcją, bo zażarło w odpowiednim momencie - podsumowuje drogę do brązowego medalu imprezy czterolecia.

Z Dawidem Kubackim rozmawiał Dominik Formela


Dominik Formela, źródło: Informacja własna
oglądalność: (9414) komentarze: (103)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Arturion profesor
    @zaqxsw8

    Taka jest idea Igrzysk. W starożytności było tak samo. Tyle, że tam w każdej konkurencji były tylko jedne zawody, no i zimowych nie było.

  • zaqxsw8 początkujący

    Chore, że o medalu w zawodach odbywających się aż co 4 lata decydują tylko dwa skoki!
    I w skokach i w innych konkurencjach powinno być więcej prób, aby zdobycie medalu było bardziej wiarygodne!

  • mokulowski@wp.pl stały bywalec
    @Kolos

    Problem polega na tym, że Sasza Abramenko to zawodnik światowej czołówki w skokach akrobatycznych. Był mistrzem olimpijskim w Korei teraz tego tytułu nie obronił ale i tak sprawił że Ukraina nas przegoniła w tabeli medalowej. Słowacja nas dawno wyprzedziła a jeszcze do tego dołożyła brąz w hokeju gdzie też mieliśmy tradycje ale to wszystko zostało zniszczone. O Czechach nie rozmawiamy bo oni też mają gwiazdę czyli Ester Ledecką. No i Białorusini którzy też zdobyli medal srebrny i też w skokach akrobatycznych - w tym przypadku kobiet. To akurat pokazuje że nasz sport zimowy upada i jeżeli nie zaczniemy OD JUTRA pilnować naszych dzieci by uczęszczały na regularny WF i nie będzie rewolucji w systemie szkolenia to od igrzysk w Mediolanie nie wywieziemy żadnego medalu, a w letnich będzie tylko gorzej.

  • Kolos profesor
    @Wojciechowski

    No to ja nie wiem jaka jest u ciebie definicja "megatalentu" skoro nie wystarcza ci odnoszenie sukcesów na poziomie światowym w dwóch różnych (choć w swej materii nieco podobnych jednak) dyscyplinach...

    Zresztą to nie zmienia postaci rzeczy, że bez infrastruktury i bez szans na jej wybudowanie (nie mamy lodowców to tras do narciarstwa alpejskiego nie pobudujemy) nie jest możliwie nic więcej niż trafianie się od czasu do czasu pojedynczych talentów i to przy założeniu wielkich nakładów finansowych i odrobiny szczęścia (wtedy nieco częściej można liczyć na sensowne wyniki).

    Po za tym jakby nie patrzyć też mieliśmy i mamy talenty w narciarstwie alpejskim - żeby wymienić Andrzeja Bachledę-Curusia (nawet dwóch ojciec i syn o tych samych personaliach), siostry Tlołki czy teraz Marynę Gąsienicę - Daniel. Wszyscy oni notowali duże wyniki, choć nikt z nich nie zdobył medalu olimpijskiego ale to już zupełnie inna sprawa...

  • j_sakala stały bywalec
    @Wojciechowski

    Zahrobska w samym alpejskim osiągnięcia ma większe, ale o Ledeckiej rzeczywiście można powiedzieć, że jest to megatalent jaki zdarza się bardzo rzadko zważywszy na łączenie snowboardu z narciarstwem. Ba, w dzisiejszych warunkach to jest wręcz niewyobrażalny fenomen. Jedynie Primoz Roglic przychodzi mi na myśl, kiedy szukam jakichś porównań (bo chociaż osiągnięć wybitnych w skokach nie miał, to jednak talentem był sporym, a kolarstwo od skoków dzieli więcej niż snowboard od narciarstwa alpejskiego).

  • Wojciechowski profesor
    @Kolos

    To ja nie przeczę, tylko mimo wszystko nijak nie mogę się zgodzić z Twoim „megatalentem zdarzającym się raz na 100 lat”, bo Ledecká w samym narciarstwie alpejskim u Czechów nie jest chyba nawet historycznie na pierwszym miejscu. O to tylko mi chodziło.

  • Arturion profesor
    @Kolos

    Jak nie ma wielkiej góry, to można koło tej niewielkiej wykopać wielki dół i stok będzie jak się patrzy!
    Mamuta tez można zbudować taką metodą. :-)

  • j_sakala stały bywalec
    @Julixx05

    Grzegorz był talentem o wiele większym, do 17.roku życia należał do ścisłej światowej czołówki w swoim roczniku, niestety później niemal całkowicie zgasł. Krzysztofa wyróżniała w zasadzie jedynie ładna technika w locie, która umożliwiała mu odlatywanie przy przednim wietrze, ale to wszystko.

  • Julixx05 weteran
    @Paweł39

    Moim zdaniem Krzysiek był większym talentem

  • Kolos profesor
    @Wojciechowski

    Mogę się tylko zgodzić z Sakalą: to wszystko co w Czechach czy na Słowacji opiera się na indywidualnościach, takich rodzynkach - bez infrastruktury i co gorsza bez możliwości jej zbudowania (bez większych gór trasy alpejskiej nie będzie) nie da się zbudować wydajnego systemu, oczywiście przy zainwestowaniu wielkich pieniędzy i odrobinie szczęścia to i przy tych indydualnościach da się zbudować w miarę sensowne następstwo. Ale to wszystko.

  • j_sakala stały bywalec
    @Wojciechowski

    No ale pomijając Zahrobską to już są bardzo odległe czasy. ;) Nie da się ukryć, że wyłączając kraje alpejskie, USA,CAN,NOR i SWE to pozostałe federacje bazują na pojedynczych talentach i zbudowanie jakiegoś systemu w narciarstwie alpejskim jest tam praktycznie niemożliwe.
    Dlatego uważam, że nasz obecny stan posiadania w tej dyscyplinie jest co najmniej zadowalający. Ostatnio równie dobrze było przed mniej więcej 25 laty, z tą różnicą, że wtedy opieraliśmy się na zawodnikach wytrenowanych we Francji (Bachleda jr i Exartier).

  • Wojciechowski profesor
    @Kolos

    „W narciarstwie alpejskim nie liczy się nikt z poza krajów alpejskich i USA”. I krajów skandynawskich.

    Ledecká nie jest jedyną Czeszką, która coś znaczyła w narciarstwie alpejskim. Nie tak dawno całkiem udaną karierę zakończyła Šárka Záhrobská, wielokrotna medalistka imprez mistrzowskich. Mieli też choćby Olgę Charvátovą, która była przez kilka lat w ścisłej światowej czołówce. Wiem, że to nie jest nie wiadomo co, ale Ledecká nie jest i nie była u nich jedyna, nie ma też kosmicznej przewagi w dorobku nad wspomnianymi dwiema paniami. Ze Słowacją też nie jest tak, że teraz mają Petrę Vlhovą, która wzięła się znikąd i nigdy nikogo poważnego nie mieli, bo kiedyś była Jana Šoltýsová, która też coś znaczyła (dawno, bo dawno, ale znaczyła). Chociaż trzeba powiedzieć, że Słowacja ma większy potencjał niż Czechy, a jakiejś wielkiej różnicy w wynikach między nimi nie ma.

  • fridka1 profesor
    @Roman223

    Chodziło mi o rok 2002 gdy czekaliśmy 30 lat na jakikolwiek medal ZIO i wspominaliśmy Fortunę z 1972 czekając na to co zdobędzie Małysz.

  • fridka1 profesor
    @Kolos

    Ale nas jest liczebnie 5 razy więcej. Nijak to się na medale nie przekłada.

  • Kolos profesor
    @Karpp

    Nie był fuksem. Były dwie serie, w sprawiedliwych warunkach. Nie było tak, że rozdano medale po jedno seryjnym konkursie gdzie warunki wycięły połowę czołowej dziesiątki.
    Po za tym Kamil Stoch też był blisko (4) medalu.

    Zresztą my też mieliśmy 4, 8, 12 lat temu faworytów którzy medale zdobywali.

    Po za tym wynikowo te igrzyska mamy jedne z lepszych - wartościowych lokat w top 8 mamy od groma, zabrakło medali ale to inna rzecz.

    Jakby nie zaklinać rzeczywistości - za prezesury Apoloniusz Tajnera mieliśmy największe sukcesy w sportach zimowych w historii. Owszem liczmy się regularnie tylko w skokach, ale reszta też funkcjonuje na miarę możliwości, a te nie zawsze są duże jak np. w narciarstwie alpejskim - tłumaczyłem już dlaczego nie mamy szans w tym sporcie.

  • Karpp profesor
    @Kolos

    Piotrze bierz pod uwagę, że u nas ten medal był fuksem a u nich zdobywali go faworyci.

    Ale widzę, że dalej taki marazm tajnerowski Ci odpowiada. Jest super a będzie może jeszcze lepiej.

  • Kolos profesor
    @acka

    W teorii, na papierze to może i wygląda łatwo, ale jednak z jakiegoś powodu w narciarstwie alpejskim nie liczy się nikt z poza krajów alpejskich i USA. Możemy pisać o Ledeckiej ale to megatalent zdarzający się raz na 100 lat.

    Generalnie nie mamy większych tradycji w sportach zimowych z wyjątkiem skoków narciarskich, były też czasy że byliśmy potęgą w saneczkarstwie (lata 50) i kimbinscji norweskiej (przełom lat 60 i 70) ale akurat nijak się to nie przełożyło na dorobek medalowy na II. Mieliśmy też sporo talentów w innych dyscyplinach którzy zajmowali na IO wysokie miejsca ale jednak nie medalowe - jak Grzegorz Filipowski w łyżwiaratwie figurowym, Elżbieta Ryś-Ferens i Jaromir Radke w łyżwiaratwie szybkim, Józef Łuszczek w biegach także wspomniani kombinatorzy norwescy czy saneczkarze (w jedynkach kobiet i mężczyzn bywały nawet 4 miejsca na IO).

  • Kolos profesor
    @Karban

    Wszyscy sąsiedzi lepsi? Nie przesadzałbym - po za Niemcami i Rosją - wiadomymi potęgami, reszta aż tak daleko przed nami nie jest - Czesi 2 medale (złoto, brąz), Słowacy 1 złoty, Białorusini 2 srebrne, Ukraińcy 1 srebrny. To wszystko wyniki na naszym poziomie.

  • Roman223 początkujący
    @Karban

    Masz skrzywiony punkt widzenia. Sport jest bardziej popularny niż kiedykolwiek. Nie zawodowy tylko taki który służy samorozwojowi - np bieganie i siłownia. Liczne badania potwierdzają wysokie zainteresowanie sportem i mode na bycie "fit".

    Sport jako forma rozrywki oglądana dla przyjemności to zupełnie co innego. Musi konkurować o uwagę niecierpliwego i żądnego ciągłej stymulacji widza z bardzo szeroką ofertą innych aktywności. Ilość dyscyplin wzrasta, zyskują te najbardziej widowiskowe i których organizatorzy potrafią wywołać szum w social mediach. Starzy działacze jak np w skokach kompletnie się w tym nie odnajdują. Maleje popularność TV czyli naturalnego medium dla sportów tradycyjnych. Sport zawsze był też takim patriotycznym widowiskiem, a to wychodzi obecnie z mody.

    Nie tylko skoki, ale nawet Piłka Nożna ma problemy i działacze chcą skrócić mecze, bo są zbyt nudne. Świat przyśpieszył, a przeciętny widz ma uwagę na poziomie rybki w akwarium.

  • Kolos profesor
    @Karban

    Akurat w siatkówce przynajmniej w części męskiej jesteśmy potęgą, co więcej mamy cały sprawny system szkolenia i zapewnioną dobrą przyszłość na wiele lat do przodu. To wyjątkowe w polskich warunkach ale tak jest.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl