Strona główna • Chińskie Skoki Narciarskie

Inwigilacja, podsłuchy i ciągły strach - kulisy pracy w Chinach

Były norweski skoczek Joakim Aune, który w październiku 2021 roku dołączył do sztabu szkoleniowego reprezentacji Chin nie zdecydował się na przedłużenie umowy z tamtejszą federacją. Po zakończeniu przygody z Państwem Środka opowiedział o tym, co spotkało go podczas pobytu w Azji. A są to historie zaiste zatrważające.


Mika Kojonkoski dogadał się z Chińczykami w związku z należnym mu wynagrodzeniem po zerwaniu umowy przez tamtejszą federację na dość specyficznych zasadach. Fin otrzymał przysługujące mu pieniądze, ale jednocześnie zobowiązał się do tego, że nie będzie dzielił się tym, co widział i czego doświadczył w Chinach. Taka była cena zawartego porozumienia. W podobne układy z decydentami z Państwa Środka nie wchodził Joakim Aune. Po tym jak podjął decyzję o zakończeniu współpracy z Chińczykami, podzielił się tym, co zobaczył podczas swojego pobytu w Chinach. 

- Byłem tam około trzech miesięcy. Czułem się jednak jakbym spędził w Chinach trzy, cztery czy nawet pięć lat, ale to prawdopodobnie dlatego, że pracowałem tak ciężko i w tak szerokim zakresie czasowym. Stałem przez dziesięć godzin z grypą na skoczni przy minus 25 stopniach, a potem po przyjściu do hotelu przez całą noc trzeba było szyć kombinezony. To było wykańczające - tłumaczy Aune w rozmowie z telewizją TV2.

Były skoczek zastrzega, że wiele scen, których był świadkiem, miało tak drastyczny charakter, że zachowa je dla siebie, jednak o części sytuacji o mniejszym kalibrze zdecydował się opowiedzieć. - Teoretycznie mógłbym powiedzieć o wszystkim, co mnie tam spotkało, ale słyszałem przerażające historie, o tym, co stało się z tymi, którzy dużo mówili - wyjaśnia Aune, powołując się przy tym na przypadek tenisistki Peng Shuai, która oskarżyła jednego z polityków o molestowanie seksualne, a potem na jakiś czas zniknęła bez śladu.- Różni decydenci są tam bardzo szanowani, a jak ktoś im się sprzeciwi, to mogą dziać się z nim złe rzeczy. Mogą kontrolować cię w sposób, jaki jest obcy temu, co ma miejsce w naszej kulturze.

- Pamiętam, jak wysłano mi nagranie z monitoringu, kiedy kamera uchwyciła, jak udałem się na recepcję w hotelu, na co nie było zezwolenia - opowiada Aune. - Wtedy poczułem się po raz pierwszy trochę niespokojny. Wiem, że mój telefon był monitorowany i wiem, że odpowiedni ludzie obserwowali wszystko, co robiliśmy. Nie wiem tylko jak dokładnie i w jakim stopniu. Wszystko starali się dokładnie ukrywać i zacierać ślady. Również inni zagraniczni trenerzy mówili, że ich telefony były na podsłuchu, a oni cały czas czuli się obserwowani.

Przez ostatnie dwa lata skoczkowie byli zupełnie odizolowani od rodziny i przyjaciół. Twardy reżim treningowy zakładał udział w zajęciach od wczesnego rana do późnego wieczora przez siedem dni w tygodniu. Nie było miejsca na regenerację, stawiano głównie na ilość, a nie na jakość: - Jako sportowiec nigdy nie poradziłbym sobie z systemem, z którym oni mają do czynienia - otwarcie przyznaje norweski szkoleniowiec. - Pracują pod ogromną presją. Mimo to, żaden z nich nie poradził sobie na igrzyskach. Niewiele jest osób, które wytrzymałyby takie obciążenie psychiczne podczas codziennych zajęć. Widziałem sportowców, którzy jeszcze przed rozpoczęciem treningów byli tak wyczerpani, że zasypiali, leżąc na ziemi. 

- Musisz słuchać tego, co mówią i w pełni się temu podporządkować. Jeśli za często negujesz, to co robią, możesz zostać zwolniony. Mnie mogło to spotkać już po dwóch dniach, bo powiedziałem, że powinniśmy zrobić pewne rzeczy inaczej. Na szczęście udało mi się dobrze to  argumentować i zrozumieli, że znam ten sport, więc moi przełożeni nie poszli z tym dalej. Powiedzieli mi tylko, że muszę uważać, by nie działać wbrew systemowi. Takie dyskusje były przerażające.

Sportowcy, którzy zdaniem przełożonych nie przykładali się wystarczająco mocno do swoich obowiązków, mieli zostać ukarani finansowo. - Dawano im pewną kwotę miesięcznie, a potem proszono nas trenerów o odliczenie części tej kwoty, tym którzy źle wypadali na treningach.  Zdecydowaliśmy się zabrać pieniądze jednemu sportowcowi w jednym tygodniu, a innemu w następnym. Potem robiliśmy coś odwrotnego po stronie plusów. Właściwie zmanipulowaliśmy system, by ostatecznie nikt nie był stratny.

Aune otrzymał od Chińczków propozycję objęcia funkcji głównego trenera reprezentacji Chin. Pomimo dużych pieniędzy, jakie wchodziły w grę, odmówił. Przypomnijmy, że w zasadzie wszyscy trenerzy, którzy w ostatnim czasie mieli okazję prowadzić chińskich skoczków i skoczkinie, przywozili z Azji fatalne wspomnienia. 

W czasie trwania igrzysk w Pekinie w język przestał się gryźć Heinz Kuttin, który dotąd unikał tematu swojej pracy w Chinach. - Zarząd wywierał coraz większą presję i coraz mocniej ingerował w sprawy sportowe - tłumaczył austriacki trener. - Żądał, by trenować coraz więcej i ciężej, by jak najbardziej ograniczyć jednostki regeneracyjne. Zawodniczki zaczęły łapać kontuzje. W pracy trenera skoków narciarskich ważny jest komfort i możliwość zachowania jasnego umysłu. Na początku 2020 roku zrezygnowałem, nie mogłem już pogodzić wizji działaczy z moim rozumieniem pracy jako trenera.