Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Niesportowa złość Kubackiego. "Trener nie dostał szansy"

To co wydarzyło się dziś pod Letalnicą przejdzie do historii polskiego sportu. Zapisze jednak niezbyt chlubne jej karty. Czołowi polscy skoczkowie zareagowali z dużą dezaprobatą na informację o odejściu trenera Michala Dolezala i dali temu w niedwuznaczny sposób wyraz w swoich wystąpieniach przed kamerami. Jednym z bardzo niezadowolonych z takiego a nie innego obrotu sprawy jest Dawid Kubacki.


W dzisiejszym konkursie drużynowym pochodzący z Nowego Targu zawodnik oddał dwa skoki na identyczną odległość - 218,5 m. Dało mu to 18. wynik w nieoficjalnej klasyfikacji indywidualnej konkursu i czwarty rezultat w gronie naszych skoczków. - Walka do samego końca była podczas każdego konkursu drużynowego, tylko efekty wcześniej były gorsze - uważa mistrz świata z Seefeld. - Dzisiaj ta walka była bardzo wyrównana, fajnie się latało. Nie były to wybitne loty w moim wykonaniu, nie były też bardzo złe. Myślę, że każdy z nas będzie miał dziś takie poczucie, że powalczył.

- Podczas pierwszego skoku popełniłem mały błąd na progu - ocenia Kubacki.- Ale miałem prędkość, miałem wysokość, wydawało mi się, że to poleci za ten 230 metr. Na dole było chyba słabsze powietrze, poczułem jakieś zawirowanie. Musiałem się w tej sytuacji troszeczkę ratować. Trochę mnie tam rozbujało. Powietrze było jakieś dziurawe. W drugiej serii, tak na moje czucie, był to bardzo przyzwoity skok. Brakło może trochę powietrza na dole, żeby to przytrzymało.

Jednak to nie to co działo się na skoczni było dziś na pierwszym planie. Rywalizację sportową przykrył temat zwolnienia Michala Dolezala z funkcji pierwszego szkoleniowca naszej reprezentacji. Kubacki, podobnie jak Stoch i Żyła, jest wstrząśnięty całą sytuacją i wyraźnie nie może się pogodzić z tym co się wydarzyło. - Nie powiem, że jest w nas sportowa złość. Sportowa złość pojawia się w innych sytuacjach. To jest złość na niemoc wobec całej tej sytuacji. Wobec tego jak to się wszystko potoczyło - mówi rozgoryczony zawodnik.

- Moim zdaniem zabrakło tu komunikacji, a zarząd podejmował decyzję na podstawie niepełnych informacji. To naprawdę boli. Uważam, że my jako cała drużyna wykonaliśmy kawal solidnej roboty przez te wszystkie lata. W tym sezonie noga nam się powinęła. Każdy popełnił jakieś błędy. Ja również. Mogłem lepiej się przygotować, skoncentrować, lepiej skoczyć. Gdyby zostały wyciągnięte wnioski, to na ich podstawie doszłoby do naprawienia sytuacji i w kolejnym sezonie wszystko wyglądałoby lepiej. W drugiej części sezonu się odbudowaliśmy. Gdybyśmy nie mieli wiary w siebie i w naszego trenera, to byśmy się nie odbudowali. Byłaby równia pochyła i szlibyśmy cały czas w dół - mówi z przekonaniem 32-letni skoczek. 

- Sytuacja jest o tyle patowa, że my jako zawodnicy nie przyjmujemy tej decyzji do wiadomości - dodaje. - Ciężko się z tym oswoić, ja wiem że długo się jeszcze z tą myślą nie oswoję. W tym wszystkim jest wiele ryzyka. Na tę chwilę jesteśmy bez trenera. Nie wiemy z kim prowadzone są rozmowy i na jakim są etapie. Może być tak, że w okolicach maja obudzimy się z ręką w nocniku. Może dojść do sytuacji, że "skoro nie wzięliśmy nic, to weźmy byle co". Obawiam się tego, jak będzie się czuł ewentualny przyszły trener w takiej sytuacji i jak my będziemy się czuli w tym układzie jako zawodnicy. 

Jak wyglądały kulisy ogłoszenia decyzji dotyczącej Dolezala?- Zaraz po tym jak się dowiedzieliśmy o decyzji, jaka została podjęta, zainicjowaliśmy spotkanie z przedstawicielami związku, którzy byli tutaj na miejscu. Rozmawialiśmy prawie do północy. Poprosiliśmy o przekazanie naszego stanowiska do zarządu. Takiego, że my w trenera wciąż wierzymy, ufamy mu i uważamy, że powinien dostać kolejną szansę. Przejął kadrę po Stefanie, na warunkach wypracowanych przez Stefana i nie miał do końca takiej możliwości pokazania w całości swojego planu. Z czasem gdzieś się to rozlazło. Teraz są wyciągnięte wnioski i wiemy, jak to naprawić, tylko trener nie dostał szansy, by przedstawić to władzom - zakończył Kubacki.

Korespondencja z Planicy, Dominik Formela