Strona główna • Norweskie Skoki Narciarskie

Zgrzyt w norweskiej kadrze po finałowych zawodach w Planicy

Podczas finałowego weekendu Pucharu Świata kibice mogli emocjonować się nie tylko batalią o zdobycie dużej i małej Kryształowej Kuli, Pucharu Narodów czy triumf w Planica 7. Zagadką było też to, kto uzupełni podium najważniejszej zimowej klasyfikacji. W grze o trzecie miejsce było dwóch znakomitych norweskich skoczków: Halvor Egner Granerud i Marius Lindvik. Ostateczne rozstrzygnięcie tej rywalizacji zakończyło się małym zgrzytem w norweskiej kadrze.


Dzięki dwóm fantastycznym lotom na 241,5 i 245,5 m Lindvik trochę niespodziewanie został zwycięzcą finałowych zawodów, dzięki czemu o zaledwie cztery punkty zdołał wyprzedzić Graneruda i rzutem na taśmę zapewnić sobie trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej sezonu olimpijskiego. Zdobywca Kryształowej Kuli za poprzedni sezon oddał świetny skok w drugiej serii - 243.5 m, ale wobec słabej pierwszej próby zawody ukończył dopiero na 12. pozycji.

Podczas gdy norweski team fetował trzecią lokatę na koniec cyklu  wywalczoną przez Lindvika, Granerud oddalił się, nie mając zamiaru dołączyć do uczczenia kolejnej ważnej chwili w karierze mistrza olimpijskiego, co nie zostało dobrze przyjęte przez drużynę. - Byłem bardzo rozczarowany i po prostu czułem, że muszę odejść w tym momencie. Znam siebie dobrze i wiem, że gdybym tak nie postąpił, mógłbym zrobić coś głupiego - powiedział Granerud w rozmowie z  telewizją NRK. - Nie żałuję tego, wręcz uważam, że było to całkiem rozsądne z mojej strony - dodał.

Zachowaniem swojego podopiecznego zniesmaczony był trener Alexander Stoeckl, który w rozmowie z norweską telewizją starał się unikać bezpośredniej krytyki pod adresem Graneruda, dał jednak wyraźnie do zrozumienia, że sytuacja była dla wszystkich bardzo niezręczna, dodając że czeka ich poważna rozmowa. - Dla wszystkich byłoby lepiej, gdyby był wtedy z nami, ale w jego wypadku nie jest to takie proste - powiedział austriacki szkoleniowiec.

Co oczywiste, w skrajnie innym nastroju był Lindvik, który do końca nie dowierzał wszystkiemu, co stało się jego udziałem. - To był całkowicie szalony sezon. Osiągnąłem ponad połowę celów, które wyznaczyłem sobie na najbliższe pięć lat. Wynoszę w przyszłość wiele cennych doświadczeń. Świętowanie tych wszystkich sukcesów może być dziś nie do końca kulturalne - śmiał się 23 letni skoczek podczas telewizyjnego wywiadu.