Strona główna • Rumuńskie Skoki Narciarskie

Olimpijczyk z Soczi spróbuje sił w MMA

Sorin Iulian Pitea zamierzał podbić świat jako rumuński skoczek narciarski. Braszowianin w wieku niespełna 17 lat reprezentował swój kraj na igrzyskach w Soczi, ale już w 2018 roku - w otoczce skandalu - pożegnał się ze sportami zimowymi. Dziś 24-latek jest popularną postacią w ojczyźnie, mającą ponad 110 tysięcy obserwatorów na Instagramie. Na początku maja Pitea stanie w szczytnym celu w oktagonie.


Przełom 2017 i 2018 roku przyniósł informacje o wycofaniu Rumunów z Turnieju Czterech Skoczni - wbrew woli zawodników. Decyzja tamtejszych działaczy sprawiła, iż Sorin Iulian Pitea oraz Eduard Torok - późniejszy reprezentant Węgier - postanowili nagłośnić szokujące fakty na temat funkcjonowania rumuńskiej ekipy, na czele której stał wówczas trener Florin Spulber.

- Zjadłem za dużo. Gdy Spulber się o tym dowiedział, zaczął mnie bić i uderzać w głowę, aż zacząłem krwawić. Dopiero Eduard Torok, który wbiegł do sali i zaczął krzyczeć, przerwał atak Spulbera - relacjonował Pitea skandaliczne relacje ze szkoleniowcem.

- Szukam czegoś nowego, gdzie odnajdę siebie - przekazał w maju 2018 roku, żegnając się z narciarstwem klasycznym.

Przeczytaj więcej o aferze z 2018 roku: Trener bił mnie aż do krwi - szokujące doniesienia z Rumunii

- W przeszłości wszystko działo się szybko. Kiedyś byłem dzieckiem pełnym pasji do skoków narciarskich, ale coś we mnie pękło. Moje życie zaczęło zmierzać w złym kierunku. Odnalazłem siebie w reality show Survivor, w którym dwukrotnie zająłem drugie miejsce (2016 i 2018 rok). Dzięki temu stałem się rozpoznawalny w swoim kraju, a także w Meksyku. Kontynuowałem karierę w telewizji, byłem prezenterem naprawdę fajnego programu. Następnie miałem pracować jako dziennikarz, ale wolę być bardziej aktywny, dostarczać sobie więcej adrenaliny. Dlatego uprawiam motocross, skaczę ze spadochronem czy jeżdżę konno - opowiada nam Pitea po kilku latach.

- Zanim wszystko zaczęło być szalone w ten dobry sposób, walczyłem o przetrwanie w prawdziwym życiu. Planowałem jeździć taksówką za pieniądze. Zacząłem pracować jako hodowca koni, a potem jako kelner i barman. Złe rzeczy sprawiły, że dziś jestem w tym miejscu - kontynuuje były skoczek, który urodził się w 1997 roku.

Pitea w 2011 roku wygrał zawody FIS Youth Cup w Hinterzarten, potwierdzając niemały potencjał w stawce juniorów. Tamtego dnia dopiero 33. miejsce zajął Marius Lindvik - aktualny mistrz świata w lotach i złoty medalista olimpijski. Dwa lata później Rumun wygrał domowe zawody z cyklu FIS Cup w Rasnovie, a w 2014 roku zadebiutował w Pucharze Świata. W Sapporo dwukrotnie uplasował się w piątej dziesiątce. Udane starty na drugoligowym froncie dały mu kwalifikację olimpijską. W Soczi dwukrotnie nie przebrnął jednak kwalifikacji. Kilka miesięcy później - w Ałmatach - zdobył dwa punkty do klasyfikacji generalnej Letniego Grand Prix. W 2017 roku zaliczył ostatnie występy pośród elity, co działo się przy okazji mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym w Lahti i kwalifikacji do finału Grand Prix w Klingenthal.

- Moja dusza była w 120% zaangażowana w skoki narciarskie. To byli moi rodzice, szkoła, edukacja i wszystko. Trudno było zacząć życie od początku. Miałem marzenia w sportach zimowych. Chciałem być jednym z największych skoczków, ale system był przeciwko mnie. To było dla mnie trudne, ale Bóg pomógł mi odnaleźć drogę przy pięknej kobiecie, z szalonym psem i przyjaciółmi wokół mnie. Do tego jestem aktywny w przestrzeni kryptowalut. Jestem jednym z najlepszych Rumunów w tej dziedzinie - przyznaje Pitea w rozmowie ze Skijumping.pl.

- Nie jestem już ściśle związany ze skokami narciarskimi. Szukam utalentowanych zawodników w Rumunii, ale z naszym systemem jest to trudne. Mam przyjaciół, którzy są trenerami i skoczkami. Staram się im dawać rady, by wspierać ich psychicznie. Gdybym miał okazję ponownie wykazać się w skokach narciarskich, włożyłbym energię w poprawę mojego nastawienia. Chodzi o skupienie i siłę mentalną. Ostatni skok oddałem w 2018 roku. Ten rozdział jest dla mnie zamknięty, ale dla zabawy mogę udowodnić, że nasz system w Rumunii jest zepsuty. Po kilku latach przerwy mogę wrócić jako najlepszy Rumun, potrzebuję od sześciu do dwunastu miesięcy. To jest dla nas złe. Mamy wokół wiele utalentowanych dzieciaków - twierdzi 24-latek.

W 2023 roku Puchar Świata w skokach ma wrócić do Siedmiogrodu. Pitea chce pojawić się pod Trambulina Valea Carbunarii w roli widza. - Zamierzam przyjść pod obiekt. Ponowna interakcja ze światem skoków narciarskich będzie dla mnie przyjemnością - zapowiada.

Przed Piteą kolejne sportowe wyzwanie. Już 10 maja olimpijczyk z Soczi pojawi się w klatce MMA, gdzie zmierzy się z Kamarą - 46-letnim piosenkarzem z Rumunii. Zebrane pieniądze trafią na rzecz leczenia syna artysty, Leona.

- Chciałem sprawdzić się w sportach walki od około 15. roku życia. W przeszłości odbyłem kilka treningów, ale nic poważnego. Życie dało mi tyle, że postanowiłem zaangażować się w to wydarzenie, trochę pocierpieć i oddać coś wszechświatowi. Kamara, mój przeciwnik, jest świetnym artystą, ale ma dziecko z dużymi problemami. Będę walczył o jego syna tak jak on. Zrobię co w mojej mocy, by mu pomóc. Leon jest tu jedynym wojownikiem. Nie my - wyjaśnia.

- Przed walką trenuję bardzo ciężko, ciężej niż jako skoczek, dwa-trzy razy dziennie. Rano poświęcam czas na cardio i pracę nad dynamiką, po południu ćwiczę chwyty, a wieczorem trenuję boks i kickboxing. Dam z siebie wszystko dla Leona. Ten maluch potrzebuje nas bardziej niż wszyscy sądzą - kończy.