Strona główna • Słowackie Skoki Narciarskie

Własnym nakładem sił i środków. Tak buduje się skoki na Słowacji

Po 1993 roku, kiedy doszło do rozpadu Czechosłowacji, na Słowacji zaczęto kłaść nacisk na finansowanie wybranych tylko dyscyplin sportowych. Skoków nie było na tej liście. Mimo to stosunkowo długo jakoś jeszcze utrzymywały się na powierzchni, by w końcu utonąć. Od kilku lat trwa reanimacja dyscypliny za sprawą lokalnych oddolnych inicjatyw.


Historycznie najlepszym z tamtejszych skoczków był skaczący jeszcze dla Czechosłowacji Martin Svagerko, o którym szerzej pisaliśmy >>>TUTAJ<<<. W 1999 roku tytuł wicemistrza świata juniorów zdobył balansujący pomiędzy skokami i kombinacją norweską Michal Psenko, ale ten niewątpliwy sukces nie stał się bynajmniej uwerturą do dużej kariery. W XXI wieku kibicom najbardziej dał się zapamiętać Martin Mesik, który robił, co mógł, bronić honoru słowackich skoków. Cały plon jego kariery to 49 punktów zdobytych w zawodach zaliczanych do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. 

Ostatnim skoczkiem zza wschodniej części naszej południowej granicy, który zostawił po sobie jakiś namacalny ślad był Tomas Zmoray. Dwunastokrotnie stawał na podium zawodów z cyklu FIS, dwukrotnie kończył klasyfikację generalną w czołowej trójce, w sezonie 2010/11 był w stanie nawet ją wygrać. 29 miejsce podczas LGP w Pragelato w 2009 roku pozwoliło mu zdobyć dwa punkty, ostatnie dwa jakie w zawodach, teoretycznie najwyższej rangi, zdobył reprezentant Słowacji. Walczył jeszcze potem przez kilka lat, ale już bez zadowalających rezultatów. W 2014 roku zawiesił swoją karierę, by do tej pory jej nie odwiesić.

I to byłby definitywny koniec słowackich skoków, gdyby nie ekipa lokalnych animatorów sportu, która w 2014 roku rozpoczęła wszytko od absolutnego zera. Grupa pasjonatów z Bańskiej Bystrzycy powołała do życia "Klub priateľov Skoku na lyžiach", zaczęła rekrutację dzieciaków, a następnie podstawowe szkolenie młodych adeptów. Do słowackiego miasta zawitał nawet zaciekawiony Walter Hofer. Rok później niezależnie od działań w Bańskiej Bystrzycy do życia powołano drugi ośrodek skoków znajdujący się w nieodległej wsi Selce skupiony wokół SKI Club Selce. Na czele inicjatywy stanęła rodzina Mesików, a pierwsze skrzypce od samego początku grał brat wspomnianego Martina, Marian. Również i tu zawitał Hofer jeszcze za czasów swojego panowania w FIS. 

- Skocznia w Selcach została zbudowana w latach 50. XX wieku. W 2015 roku własnym sumptem zaczęliśmy przywracać ją do życia - opowiada Marian. - Od początku zdecydowana większość działań była wykonywana na mój koszt, bez pomocy państwa. Wołałbym nie podliczać tego, ile własnych środków włożyłem w to wszystko, bo mogło by się od tego zakręcić w głowie. Pomogli nam tylko przyjaciele, byli skoczkowie, kilku sponsorów, wieś Selce. 

- Obecnie mamy w klubie około dwudziestu podopiecznych, a co najważniejsze dołączają kolejni - cieszy się Mesik. - W tym sezonie Tamara Mesikova zajęła 25. miejsce podczas mistrzostw świata juniorów (wyższe od lokat wszystkich Polek - przyp red.) i zadebiutowała w konkursie głównym Pucharu Świata. Mamy kilkoro ciekawych zawodników w młodszych kategoriach wiekowych. Warto zapamiętać takie nazwiska jak: Teodor Bezúch, Tomáš Zlevský, Matúš Polony, Peter Polóny, Vladimír Ďurka, Lucia Sirágiová, Larisa Pálová, Emma Mastišová, Emilly Hlaváčik czy Ella Wittmannová.

- Nasi młodzi sportowcy trenują nie tylko skoki, ale i kombinację norweską. W pracę z dziećmi zaangażowanych jest sześciu trenerów. Stawiamy sobie wysokie cele, bo po to przecież robimy to wszystko - Puchar Świata, mistrzostwa świata, igrzyska olimpijskie. Mamy świadomość jednak, że przed nami długa droga i prawdziwy ogrom pracy - przyznaje inicjator skoków w Selcach.

Jak rzecz się ma w kwestii infrastruktury do uprawiania skoków na Słowacji? - W tej chwili działa u nas w kraju 10 skoczni wylicza Słowak. - Pięć u nas w Selcach od K-10 do K-65, ale dostępnych tylko zimą, trzy w Bańskiej Bystrzycy pozostające do dyspozycji wyłącznie latem i dwie w miejscowości Kraliky nieposiadające igelitu. Nadal nieczynna jest skocznia w Szczyrbskim Jeziorze. To nie zmieni się dopóki nie zainteresuje się nią państwo. Pozostaje czekać. 

Od najbliższego sezonu już piątka tamtejszych skoczków będzie wiekowo uprawniona do rywalizacji w międzynarodowych zawodach FIS, dzięki czemu Słowacy mogliby teoretycznie wystawić drużynę podczas mistrzostw świata juniorów. Po raz ostatni słowacki zespół wystąpił podczas juniorskiego czempionatu rozgrywanego w Szczyrbskim Jeziorze. W Pucharze Świata dwukrotnie pojawiali się na starcie konkursów drużynowych, jeszcze w latach 90.- w 1995 roku w Planicy i cztery lata później w Willingen, w obu przypadkach zajmując ostatnie 11 miejsce