Strona główna • Ukraińskie Skoki Narciarskie

"Czuję nienawiść" - mocne słowa ukraińskiej skoczkini

Jeszcze nie tak całkiem dawno mogło się wydawać, że skoczkinie narciarskie z Ukrainy zajdą wyżej niż ich koledzy z reprezentacji. Czwórka tamtejszych dziewcząt regularnie startowała w zawodach FIS i zdawała się wykonywać nieznaczne, ale jednak, postępy. Dziś honoru ukraińskich skoczkiń broni już tylko 18-letnia Tetiana Pyłypczuk.


Zawodniczka pochodząca z Krzemieńca bardzo dobrze mówi po polsku i bez trudu porozumiewa się w naszym języku. - Nie nie mam polskich korzeni - zaznacza od razu.- Po prostu bardzo często przyjeżdżałam do was na treningi. I tak jakoś udało mi się przyswoić język. To w Szczyrku ustanowiłam swój rekord życiowy - 92,5 m. To oficjalny z zawodów, bo nieoficjalny wynosi sto metrów. Na Ukrainie nie mamy szczególnie dobrych warunków. Chcąc się rozwijać, musimy szukać pomocy za granicą. A moje marzenia sięgają wysoko. Niczym nie różnią się zresztą od marzeń innych sportowców. Chcę wystartować w igrzyskach olimpijskich. Tych seniorskich, bo w młodzieżowych dane mi już było uczestniczyć - mówi Tetiana, która w 2020 roku zajęła 28 miejsce w Lozannie. 

Podczas gdy jej koleżanki, jedna po drugiej, rezygnowały ze skakania na nartach, Tetiana coraz bardziej wkręcała się w skoki. Ostatni sezon był dla niej najlepszy w karierze i w pewnym sensie przełomowy. Jako pierwsza Ukrainka wystąpiła w konkursie głównym Pucharu Świata, zajmując w Oberhofie 39. miejsce. Podczas zawodów FIS Cup rozgrywanych na tej samej skoczni doleciała nawet do 7 miejsca. Na mistrzostwach świata juniorów w Zakopanem znalazła się na 23. pozycji, wyprzedzając wszystkie Polki. Ta impreza była dla niej szczególnie trudna, ponieważ kilka dni wcześniej Rosja przeprowadziła militarną agresję na jej kraj.

- Siedząc na belce Średniej Krokwi musiałam skupić się na swoim skoku, ale nie byłam w stanie oddalić od siebie strachu wobec tego, co zaczęło się dziać na Ukrainie - przyznaje Pyłypczuk. - Bałam się o mój kraj, bardzo to przeżywałam. Mogę powiedzieć tyle, że w tej chwili jestem bezpieczna, moja rodzina też. To najważniejsze. Chciałabym rozpocząć przygotowania do kolejnego sezonu, ale bardzo trudno jest teraz myśleć o treningu, wobec wszystkiego, co dzieje się w moim kraju.

Do dziś nie milkną echa zachowania Jewgienija Klimowa, który zapragnął mocno utożsamiać się ze swoim krajem już po wybuchu wojny, czy Iriny Awwakumowej, obecnej razem ze swoim kolegą z reprezentacji na wiecu poparcia dla rosyjskiej agresji militarnej. Swoje trzy grosze dołożył też kombinator norweski Wiaczesław Barkow, który stwierdził, że nie ma żadnej wojny, trwa jedynie operacja wojskowa mająca na celu ochronę rosyjskiej ludności. Co jakiś czas media donoszą o przypadkach skandalicznego zachowania innych sportowców rosyjskich.

- Jeżeli mam być szczera, to czuję nienawiść do rosyjskich sportowców, którzy zachowywali się w tak obrzydliwy sposób - mówi bez ogródek Pyłypczuk. - Pragnę, by poczuli to wszystko, co czuły niewinne zamordowane dzieci, co nasi młodzi sportowcy, którzy oddali życie za swoją ojczyznę.

W podobnym tonie wypowiadał się na łamach naszego portalu Dmytro Mazurczuk, ukraiński skoczek i kombinator norweski, który walczy obecnie w Ukraińskiej Gwardii Narodowej. - Nie znam zbyt dobrze Barkowa, widywaliśmy się tylko czasem podczas zawodów, ale nie sądziłem, że jest tak obrzydliwym człowiekiem! Niech przyjedzie na Ukrainę i spędzi choćby jedną noc w którejś z piwnic w Charkowie. Resztę życia przesiedzi u psychologów. Oczywiście jeśli przeżyje tę noc. Mogę mu powiedzieć to, co nasi żołnierze z Wyspy Węży powiedzieli rosyjskiemu okrętowi. 

Na wojnę ruszył także Andrij Waskuł, 23-letni reprezentant Ukrainy, uczestnik mistrzostw świata w Seefeld i Oberstdorfie. Na swoich hełmie wykonał wszystko mówiący napis "Ski jumping". Prawdopodobnie jednak nawet po, miejmy nadzieję, jak najszybszym zakończeniu wojny może nie być mu łatwo do wrócić do uprawiania swojej pasji. Został bowiem na cztery lata zdyskwalifikowany za unikanie kontroli antydopingowych. - W tej chwili nie chcę jeszcze tego komentować, ale niebawem to uczynię. Oczywiście będę się odwoływał od tej kary - mówił nam pod koniec stycznia ukraiński skoczek. Ale potem nadeszła wojna i temat siłą rzeczy temat zszedł na dalszy plan.

Czytaj też: Mazurczuk walczy za Ukrainę. "Do końca wierzyłem, że wojny uda się uniknąć"