Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

"Wątpliwości zostały rozwiane" - Małysz po spotkaniu trenerów PZN

Polski Związek Narciarski rozwiał wątpliwości dotyczące składów sztabów szkoleniowych kadr narodowych na sezon 2022/23. Podział skoczków na grupy szkoleniowe powinniśmy poznać w najbliższych dniach, na początku maja. - Najpierw odbędzie się spotkanie z zawodnikami. Trenerzy w pierwszej kolejności im chcą przekazać tę informację - zapowiada Adam Małysz, dyrektor reprezentacji, w rozmowie ze Skijumping.pl. Były skoczek w ostatnich dniach uczestniczył w trenerskim zgrupowaniu w Wiedniu, którego pomysłodawcą był Thomas Thurnbichler.


Skijumping.pl: Nie przywykliśmy do sytuacji, aby przygotowania reprezentacji do nowego sezonu rozpoczynały się od zagranicznego zgrupowania trenerów.

Adam Małysz: To prawda, to było chyba pierwsze takie spotkanie w historii naszych skoków narciarskich. Muszę podkreślić, że było ono owocne. Na pewno będą kontynuowane, ponieważ jest zapotrzebowanie. Przede wszystkim miało to na celu ustalenie najbliższej przyszłości funkcjonowania kadr narodowych, z podziałem na osoby - zawodników, trenerów i członków sztabów.

Jak wyglądały codzienne spotkania?

Każdy mógł się wykazać, czyli podzielić się swoimi przemyśleniami i wnioskami dotyczącymi minionego sezonu. Takie spotkania, w kontekście nadchodzącej współpracy, będą cykliczne. Za nami dużo dyskusji i przedstawiania pomysłów. Spędzaliśmy po sześć-siedem godzin na tego typu wykładach. Myślę, że każdy był zadowolony z efektów.

Dlaczego wybór padł na stolicę Austrii, a nie któryś z ośrodków kojarzony ze skokami?

To był pomysł Thomasa Thurnbichlera i Marka Noelke. Znają ten ośrodek. We wtorek poświęcono godzinę na to, by trenerzy nauczyli się podstaw innej dyscypliny sportu, czyli golfa, a wieczorem byli trochę polatać w tunelu aerodynamicznym. Była to forma integracji, aby podkreślić współpracę, a nie rywalizację. Kierunek pracy jest ten sam, natomiast trenerzy dostali sporo swobody. Sami muszą się wykazać, zaproponować drogę szkolenia i pomysł na zgranie tego z całym systemem. Uważam, że wyszło bardzo fajnie.

Reprezentacja Polski nareszcie będzie grała do jednej bramki?

Od razu zaznaczono, że to odpowiedni czas na zakwestionowanie czyjegoś zdania, rozwianie wątpliwości, bądź przedstawienie swojej opinii. Żeby nie było tak, że teraz ktoś się nie odzywa, a za jakiś czas coś wyjdzie na jaw. Tutaj mają być otwarte karty, wszystko ma opierać się o zasady zdrowej współpracy. Była dyskusja w sprawie poszczególnych pomysłów, wszystko było na bieżąco wyjaśniane. Nie było głosów niezgody. Wręcz przeciwnie.

Bariera językowa stanowiła pewne utrudnienie?

Na pewno, niektórzy bardzo się bali. Na początku zorganizowano zapoznanie, w ramach którego każdy miał powiedzieć o sobie parę słów. Nie każdy świetnie włada językiem angielskim, ale wszyscy byli w stanie powiedzieć coś o sobie. Thurnbichler i jego współpracownicy byli zadowoleni na tym etapie. Z czasem się dotrzemy. Podkreślano, by zwracać uwagę na problemy językowe, wówczas sprawy będą wyjaśniane w innych słowach. Nowy trener główny i jego asystenci na pewno nauczą się też kilku polskich zwrotów, bo tak funkcjonowało to za kadencji Stefana Horngachera. Dość szybko nauczył się podstaw, które pozwalały na komunikowanie się za pomocą mieszanki języka polskiego, angielskiego i niemieckiego.

Thomas Thurnbichler wzbudza respekt w grupie?

Moim zdaniem tak. Widzę do niego szacunek, ponieważ ma plan i potrafi przekazać jego elementy pozostałym trenerom. Thomas to przykład podręcznikowego przygotowania do kariery trenerskiej. Nie zawsze jest to możliwe, jak w przypadku Polski. Mamy naprawdę niewielu szkoleniowców i szukamy ich wszędzie. Będzie trzeba pomyśleć nad zachęceniem trenerów do szkolenia się, a przede wszystkim podjęcia pracy w skokach.

Dużo mówiło się o tym, iż przyjście Heinza Kuttina i Stefana Horngachera zrewolucjonizowało polskie skoki w 2004 roku. Czy teraz, ściągając fachowców z Austrii i Niemiec, zarząd PZN liczy na powtórkę?

Oby teraz było tak samo. Mamy niewielu wykształconych trenerów. Nie mamy typowej szkoły trenerskiej, jak w Niemczech, Austrii czy Norwegii. Thomas Thurnbichler zakończył karierę, po czym studiował i kształcił się w tym kierunku. Bardzo potrzebujemy stworzenia czegoś takiego, jeśli zamierzamy myśleć o tej dyscyplinie długofalowo. Będzie ciężko, jeżeli szkoły sportowe nie będą wychowywały topowych sportowców i nie będą miały trenerów, którzy chcą to robić. Między innymi dlatego potrzebujemy trenerów z innych krajów, którzy mają doświadczenie i przechodzili te szkoły. Mogą dużo wnieść do polskich skoków.

Jaki jest realny cel na pierwszy sezon pracy Thomasa Thurnbichlera z kadrą A?

Daliśmy mu czas, ale chcemy widzieć postęp. Liczymy na to, że czołowi zawodnicy wrócą na szczyt, a młodzież zdecydowanie się poprawi i zacznie do niego dobijać. W sezonie 2020/21 mieliśmy jedenastu Polaków z punktami Pucharu Świata, a miniona zima była naprawdę szokująca.

Jedną z nowości jest wyznaczenie lokalnych trenerów dla kadrowiczów, do grona których zaangażowano Krzysztofa Bieguna, Piotra Fijasa, Wojciecha Topora i Zbigniewa Klimowskiego.

Zawsze u nas tego brakowało. W Beskidach i w Zakopanem zawsze będzie jakiś trener. Jeśli ktoś nie pojedzie na zawody, bądź będzie kontuzjowany, wówczas na miejscu będzie czekał na niego lokalny szkoleniowiec. 

Podział skoczków na kadry narodowej ma zostać ogłoszony na początku maja. Czy wszystko jest już jasne?

Myślę, że tak. Teraz na pewno nie uchylimy rąbka tajemnicy, bo najpierw odbędzie się spotkanie z zawodnikami. Trenerzy w pierwszej kolejności im chcą przekazać tę informację. Następnie pojawi się komunikat Polskiego Związku Narciarskiego. Wszystko zostanie ogłoszone po pierwszym zgrupowaniu ze skoczkami, co zaplanowano na początek maja w Krakowie.

Thomas Thurnbichler podkreślał, że polskiej ekipie przydałby się rzecznik prasowy.

Sądzę, że pojawi się taka osoba. Czy na stałe i jak będzie to wyglądać? Trudno powiedzieć. Szczególnie na głównych imprezach przy zespołach jest oficer prasowy. Thomas wspominał o tym, że jest potrzebna taka osoba, więc zgłoszono to do Polskiego Związku Narciarskiego. Sam wiem, że osoba pełniąca taką funkcję jest potrzebna.

W szeregach polskiej kadry widać nową energię i chęć do pracy po zimie zakończonej fiaskiem?

Widać! Jak zawodnicy? Nie ze wszystkimi miałem jeszcze okazję rozmawiać, ale u części dostrzegam duży zapał. Tak samo w przypadku trenerów i członków sztabów. Na początku wszyscy byli wystraszeni, pojawiały się też obawy w kontekście wspomnianej bariery językowej. Po spotkaniu w Wiedniu wątpliwości zostały rozwiane.

Z Adamem Małyszem rozmawiał Dominik Formela

Przeczytaj także: Sztaby trenerskie zakończyły obóz szkoleniowy w Wiedniu