Strona główna • Skocznie Narciarskie

Wieści ze świata skoczni narciarskich #11

Podczas rozegranych w czerwcu Mistrzostw Świata w Siatkówce Plażowej wśród panów najlepszy okazał się duet z Norwegii. To wydarzenie stało się impulsem dla Skandynawów do zorganizowania wielkiej międzynarodowej imprezy w przyszłym roku, jakiej nie było tam od siedmiu lat. Największe szanse spośród norweskich aren na ugoszczenie takiego wydarzenia ma... skocznia Lysgårdsbakken w Lillehammer. W dzisiejszych "Wieściach" zajrzymy też na chwilę do Sapporo, Ironwood i Kielc.


Siatkówka na skoczni

Jeden z niedawnych złotych medalistów z Rzymu, Anders Mol krótko po sukcesie wypalił w mediach: - To głupie, że jesteśmy najlepsi na świecie, a nie mamy możliwości rywalizowania w żadnym poważnym turnieju u siebie - żalił się sportowiec. Na odpowiedź tamtejszej federacji piłki siatkowej nie trzeba było długo czekać. Rozpoczęły się poszukiwania areny noszącej miano kultowej, która mogłaby ugościć taki turniej. Padło na skocznię narciarską w Lillehammer, na której w 1994 roku skoczkowie rywalizowali o medale w ramach igrzysk olimpijskich. Działacze związku siatkarskiego są już po pierwszych rozmowach z włodarzami obiektu.

- Wszystko sprowadza się do finansów - tłumaczy dyrektor generalny Lillehammer Olympic Park, Per Olav Andersen w rozmowie z VG. - To wszystko wiąże się ze sporym kosztem, musimy więc pozyskać sponsorów. Nie chce mówić jeszcze o dokładnych kwotach, ale wydaje mi się, że przy odpowiednim wsparciu będziemy w stanie to udźwignąć. Kilka najbliższych miesięcy poświęcimy na poszukiwanie strategicznych partnerów, którzy zechcą nam pomóc w organizacji tego przedsięwzięcia. 

Menedżer marketingu Norweskiego Związku Piłki Siatkowej, Iver Horrem poszukiwał wyrazistej lokalizacji do zorganizowania takiego turnieju i czuje, że wykorzystanie Lysgårdsbakken będzie strzałem w dziesiątkę. - Turniej w Paryżu odbędzie się pod Wieżą Eiffla. Trudno będzie to przebić, ale myślę, że impreza zorganizowana u podnóża skoczni dawałby zupełnie wyjątkowe możliwości. Połączenie kilku elementów może zwrócić uwagę świata zarówno siatkówkę plażową, jak i na skoki.

Nowa skocznia w Sapporo?

Pomysł zbudowania nowej skoczni normalnej w Sapporo obok Okurayamy pojawił się już kilka lat temu, ale ucichł na dłuższy czas. Teraz powrócił w kontekście potencjalnych Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Sapporo w 2030 roku. Posiadanie jednego scentralizowanego kompleksu ułatwiłoby znacznie kwestie organizacyjne i logistyczne, gdyż skocznia Miyanomori K-90 zlokalizowana jest w innej części miasta, oddalona o ponad dwa kilometry. Informacje o planach Sapporo przekazali 27 lipca członkowie komitetu organizacyjnego Zimowych Igrzyskach Olimpijskich i Paraolimpijskich 2030 na czele z Masahiko Haradą byłym skoczkiem i członkiem Japońskiego Komitetu Olimpijskiego, którzy wizytowali największą skocznię w Sapporo. 

Przypomnijmy przy okazji, że Okurayama do początku lat 70. miała "sąsiadkę". W 1957 roku na prawo od legendarnej dziś skoczni powstała 60-metrowa Yukijirushi, która była intensywnie wykorzystywana do końca lat 60. Rokrocznie odbywały się tam prestiżowe zawody All Japan Cup. Organizatorzy igrzysk olimpijskich 1972 doszli do wniosku, że obiekt nie spełnia kryteriów do tego, by stać się areną podczas igrzysk i podjęli decyzję o budowie Miyanomori. Teraz mogłoby dojść do niejako odwrotnego ruchu.

Dotacja dla Ironwood

Jak informowaliśmy już na łamach naszego portalu, w marcu tego roku Izba i Senat Michigan uchwaliły plan przeznaczenia 20 milionów dolarów na odbudowę i rozbudowę nieczynnego od blisko 30 lat obiektu do lotów narciarskich Copper Peak w Ironwood. Skocznia miałaby zadebiutować podczas Letniego Grand Prix w 2025 roku i stanowić formę pośrednią pomiędzy dużą a mamucią. Tymczasem jak informują amerykańskie media, Komisja Sportu Wielkich Jezior (GLSC) przyznała skoczni w Copper Peak dotację w wysokości 148 820 dolarów na modernizację wieży najazdowej. Celem inwestycji jest poprawienie bezpieczeństwa turystów a także uczestników imprez takich jak Red Bull 400, polegającej na jak najszybszym wbiegnięciu z zeskoku na górę skoczni. 

- Zrealizowanie tego projektu pozwoli Copper Peak na dalsze generowanie przychodów ze sportów ekstremalnych i turystyki dla Ironwood, hrabstwa Gogebic i otaczającego regionu, przynosząc korzyści lokalnym firmom i organizacjom, które służą turystom, sportowcom i poszukiwaczom rozrywki na świeżym powietrzu - uważa Fritz Erickson z GLSC.

Powstaje jednak pytanie, jaki jest sens modernizacji samej wieży najazdowej w sytuacji, gdy niebawem miał się zacząć gruntowny remont całego obiektu pod kątem przywrócenia go do użytku skoczkom? Zmiany na zeskoku prawdopodobnie pociągną za sobą konieczność dokonania korekt najazdu. W ostatnich wypowiedziach na temat przyszłości obiektu brakuje konkretów, a kwestia jego reaktywacji w związku pierwotnym przeznaczeniem jest znów podnoszona w taki sposób, jak gdyby stanowiłaby melodię dalekiej przyszłości. - Cała spuścizna Copper Peak leży na płaszczyźnie rywalizacji sportowej, a jego wielką nadzieją jest powrót do organizacji międzynarodowych zawodów w lotach narciarskich. Jeśli zostaną podjęte kroki, aby urzeczywistnić tę wizję, miałoby to dalekosiężne skutki gospodarcze dla całego stanu Michigan - powiedział senator stanu Ed McBroom.

Skoki wrócą niebawem do Kielc

Coraz bliższy jest symboliczny powrót skoków narciarskich do Kielc, które mają swoje niemałe tradycje w tej dyscyplinie. Na Pierścienicy, szczycie w Górach Świętokrzyskich, w Paśmie Posłowickim, o wysokości 367 m n.p.m. już w latach 30. ubiegłego stulecia powstała pierwsza, prowizoryczna skocznia narciarska (niektóre źródła mówią nawet o latach 20.). Z kolei pierwsza profesjonalna skocznia w Kielcach stanęła w 1954 roku. Był to obiekt o drewnianej konstrukcji. Na inauguracyjne zawody, rozegrane 14 lutego, zjechało w Góry Świętokrzyskie wielu znanych skoczków z południa Polski. W 1970 roku drewnianą konstrukcję zastąpiła betonowa. Pierwszy konkurs na przebudowanej Pierścienicy rozegrano 11 stycznia 1970 roku, a zmagania narciarzy obserwowało pod skocznią kilkanaście tysięcy widzów! W Górach Świętokrzyskich dwukrotnie na starcie zawodów stawał Wojciech Fortuna. Skocznia została zburzona w 2006 roku.

Niewiele osób przypuszczało wówczas, że kiedykolwiek w jakimkolwiek wymiarze będzie jeszcze można w Kielcach choćby podskoczyć na dwóch deskach. A jednak. W ramach inicjatywy zgłoszonej w ubiegłym roku do budżetu obywatelskiego już niedługo stanie tam mała skoczeńka dla każdego. Elementy, z których będzie składać się obiekt K-4, są obecnie w trakcie produkcji, w ciągu maksymalnie dwóch miesięcy trafią do Kielc. Ich składanie zajmie dwa dni. Kielczanie liczyli na to, że skocznia  stanie w miejscu dawnego obiektu na terenie Stadionu Leśnego, by nawiązanie do dawnych tradycji było jeszcze bardziej wyraziste. 

- W rejonie, gdzie stała stara skocznia narciarska miasto nie jest właścicielem działek, więc nie możemy ustawić nowego obiektu – przyznaje Przemysław Chmiel, dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Kielcach w rozmowie z portalem Kielce.naszemiasto.pl. - Pomysłodawcy projektu wiedzieli o tym i zaproponowali lokalizację znajdującą się jak najbliżej starej skoczni. Wybraliśmy teren przy Szkole Podstawowej numer 9 przy ulicy Dygasińskiego 6. Obiekt będzie całoroczny, wyposażony w igelit, a do jego używania potrzebna jest woda. Na Stadionie Leśnym nie ma przyłącza, więc to pierwszy, ale nie jedyny powód odrzucenia tej lokalizacji - informuje. - Skocznia jest wykonana ze stali i aluminium. Ustawienie jej w lesie, bez dozoru skończyłoby się jej zniknięciem w ciągu kilku dni, bo jest bardzo prosta do rozebrania. Byłaby też łatwym celem dla wandali. Przy szkole będzie dozorowana.