Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Bułgar rozwija skrzydła pod okiem Polaków. "Ten dzień może okazać się przełomowy"

Władimir Zografski był jedną z rewelacji Letniego Grand Prix w Rasnovie. Bułgar, dopingowany spod skoczni przez grupę rodaków, po raz drugi w karierze stanął na podium zawodów najwyższej rangi na igelicie. Dla 29-latka to pierwszy sukces pod wodzą duetu trenerów z Polski.


- Gratulacje dla całego zespołu, zwłaszcza dla zawodnika. To był pozytywny dzień, choć drugi skok konkursowy oceniam na minus... Wszystko przed nami. Małymi kroczkami musimy walczyć i zbliżać się do czołówki - komentuje trener Grzegorz Sobczyk w rozmowie ze Skijumping.pl.

Zografski przyjechał do Rumunii z dwójką polskich szkoleniowców. Sobczykowi asystuje Andrzej Zapotoczny. - To nie tylko nasze trio. Bułgarski zespół tworzą także dyrektor sportowy, cała federacja narciarska, a do tego jest jeszcze Michał Obtułowicz, który w Zakopanem pełni rolę fizjoterapeuty. Wielu ludzi pracuje na to, by to wszystko funkcjonowało - podkreśla główny trener bułgarskiego jedynaka w pucharowej stawce.

Mistrz świata juniorów z 2011 roku prowadził na półmetku sobotniego konkursu indywidualnego, ale po błędach w finale spadł na trzecią pozycję. - Myślę, że jednym z powodów była presja. Zawodnik trochę się pogubił w tej sytuacji i ten skok minimalnie przeleciał mu do przodu. Z progu nie było tak fajnie, jak w pierwszej rundzie. Gratulacje, że wyciągnął z takiej próby maksimum. Ostatnio uczyliśmy się na treningach tego, że skok kończy się dopiero po przejściu przez bramkę, po odpięciu nart. Tutaj stawiam plus, ale widać, że przed nami jeszcze dużo pracy - ocenia wieloletni członek sztabu szkoleniowego reprezentacji Polski.

Do Rasnova przyjechali fani Zografskiego, dla których to jedna z nielicznych okazji w roku, by tak blisko ojczyzny dopingować bułgarskiego skoczka. - Fajnie się złożyło, że kibice mieli szansę nacieszyć się tym dniem. Teoretycznie jest blisko, bo około dwustu kilometrów, ale samochodem to nawet sześć godzin jazdy. Bardzo się cieszymy, że ten dzień rozstrzygnął się w taki sposób. Dawniej zauważyliśmy, że na treningach potrafił bardzo fajnie skakać i dorównywać najlepszym. W zawodach trochę nie szło, a ten dzień może okazać się przełomowy. Uwierzy w siebie, że sport jest dla każdego i można walczyć z najlepszymi, jeżeli wszystko idzie dobrze - kontynuuje Sobczyk. Zografski debiutował w Pucharze Świata w 2008 roku w Pragelato. Od tego czasu nie doczekał się zimowego podium. Jego dotychczasowa życiówka to 6. lokata w Ruce w 2018 roku.

Bułgar w miniony weekend prezentował się na nowych nartach, tym razem firmy Slatnar. Przez ostatnie miesiącach skakał na "deskach" produkowanych przez firmę Fischer. - Testujemy sprzęt. Wcześniej nie mieliśmy na to zbyt dużo czasu i zaczęliśmy teraz. Na pewno nie są to ostatnie narty, które sprawdzamy. Może na Hinzenbach wyskoczymy jeszcze z czymś innym? - nie wyklucza Sobczyk.

Przeczytaj także: Władimir Zografski na podium w Rasnovie. "Za dużo chciałem"

Zografski w 2019 roku poślubił Polkę, a w tym roku na stałe przeprowadził się do województwa małopolskiego. - Bardzo dobrze mówi po polsku. Rozmawialiśmy o tym, dlaczego wcześniej nie pokazywał, że umie mówić po polsku. Stwierdził, że czasem troszkę brzmi jak dziecko, ale uznaliśmy, że codzienna rozmowa na treningach sprawi, że nauczy się naszego języka. Myślę, że mu to odpowiada - twierdzi Polski trener.

Na początku września w Rasnovie odbyły się premierowe zawody nowego cyklu Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS), New Star Trophy. Na starcie pojawiło się kilku potencjalnych następców Zografskiego. W kategorii U-11 dwa konkursy wygrał Cwetan Tonew, a w kategorii U-15 dwukrotnie brylował Simon Nikołow. Swoich sił próbowali też Alek Feszew oraz Iwajło Dimitrow, natomiast wśród dziewcząt swoje umiejętności prezentowały Iwa Karadimowa, Nikoł Najdenowa, Bożidara Bakowa i Wesela Karadimowa. - Teraz wybieramy się do Bułgarii z Andrzejem Zapotocznym. Są tam skocznie i trenujące dzieciaki. Chcemy to wszystko zobaczyć, a może i pomóc, by to ruszyło. Wiadomo, że w ciągu paru miesięcy nie da się wszystkiego poukładać - kończy Sobczyk.

Korespondencja z Rasnova, Dominik Formela