Strona główna • Kombinacja Norweska

Szczepan Kupczak zakończył karierę zawodniczą

- Faktem jest, że mój plan jest wymagający, a niektórzy twierdzą, że szalony. Jestem jednak w stanie pogodzić niektóre treningi i czasami z tego korzystam. Mój plan treningowy wykonuję jednak raczej poza planem dziewczyn - mówił w czerwcu w rozmowie z naszym portalem Szczepan Kupczak, trener polskiej kadry pań, który zamierzał pracę szkoleniowca łączyć z dalszą karierą sportową w kombinacji norweskiej. Ostatnio powiedział jednak "pas".


- Coraz trudniej było mi łączyć obie funkcje - przyznał Kupczak w niedzielę podczas rozmowy z Dominikiem Formelą. - Jesteśmy na takim etapie przygotowań dziewczyn do zimy, że trzeba poświęcić się temu w pełni. Do tego zdrowie zaczęło się odzywać. Podjąłem decyzję, że nie będę kontynuował kariery - poinformował były już specjalista od kombinacji norweskiej, który swego czasu był jednym z najlepszych skoczków na świecie wśród dwuboistów.

Po raz pierwszy świat sportu zimowego szerzej usłyszał o polskim kombinatorze w grudniu 2015 roku. Podczas gdy w czasie łączonego weekendu narciarstwa klasycznego w Lillehammer polscy skoczkowie wypadli zastraszająco blado, Kupczak rządził na tamtejszych skoczniach. Wygrał skokową część rywalizacji na dużym obiekcie, pokonując wszystkich najznamienitszych przedstawicieli dyscypliny, a na normalnym zajął drugie miejsce. Na trasie biegowej nie radził sobie już tak dobrze i całym plonem norweskiej wyprawy okazało się być ledwie 11 pucharowych punktów. Łącznie Polak trzykrotnie w karierze stawał do biegu jako prowadzący po skokach. 

- Nigdy nie myślałem o karierze skoczka i raczej nie będę myślał – przyznał w rozmowie z portalem Skijumping.pl po pamiętnym weekendzie w Lillehammer. - Już w czasie gimnazjum w SMS Szczyrk widziałem siebie tylko jako kombinatora i szkoliłem się pod tym kątem. Wiadomo, często z zazdrością patrzyło się na prestiż, jakim cieszą się skoki, jednak uprawianie tylko jednej konkurencji nie przynosiłoby mi satysfakcji. Zbyt wiele czasu i pracy poświęciłem na to, żeby osiągnąć taki poziom, jaki prezentuję i byłoby mi żal zostawić to dla skoków, w których nie widziałbym dla siebie celów.

Różnica między jego możliwościami na skoczni a tymi, które prezentował na trasie biegowymi była jednak ogromna. Najczęściej po drugiej części zawodów notował potężny zjazd w dół w końcowej klasyfikacji. Mimo to osiągnął kilka wartościowych wyników w Pucharze Świata. Ośmiokrotnie kończył zmagania w drugiej dziesiątce, najwyżej, na dwunastym miejscu, znalazł się w w 2019 roku w Trondheim i rok później w Seefeld. Można jednak powiedzieć, że jest pierwszym od 1989 roku Polakiem, który stawał na podium zawodów najwyższego szczebla w kombinacji norweskiej. W 2019 roku kończył na trzeciej pozycji zmagania podczas Letniego Grand Prix w Klingenthal i Oberhofie.

Zawodnik z Juszczyny jest dwukrotnym olimpijczykiem i trzykrotnym uczestnikiem mistrzostw świata, pięciokrotnie na dużych imprezach meldował się w czołowej trzydziestce. Ma również w swoim dorobku dwa medale Zimowej Uniwersjady i niezliczoną liczbę krążków mistrzostw Polski. W sezonie 2019/2020 wystartował w zawodach FIS Cup w skokach narciarskich w Zakopanem. Zajął 15 i 23 miejsce, była to druga i pierwsza lokata w gronie startujących wówczas reprezentantów Polski.

Kupczak pożegna się z kibicami podczas październikowych mistrzostw Polski, ostatni międzynarodowy start zaliczył tego lata w Klingenthal, kończąc rywalizację w zawodach LGP na 31 pozycji. W tej chwili może się skupić już tylko na pracy szkoleniowca, prowadząc beskidzką część kadry narodowej pań. W niedzielę powodów do zadowolenia dostarczyła mu Nicole Konderla, która 15 miejscem w Klingenthal wyrównała swoją "życiówkę" w konkursach LGP. Na półmetku była nawet dziesiąta.

- Mimo słabszego drugiego skoku zaliczamy konkurs do udanych - powiedział nam Kupczak po niedzielnych zawodach. - Wkradły się błędy, nie pomogły też warunki. Ale to wszystko jest do opanowania. Systematyczna praca daje efekty. To, że nie mieliśmy tutaj dwóch pań to po części moja wina. Za wcześniej zgłosiłem Kingę Rajdę. Po przeanalizowaniu warunków pogodowych stwierdziliśmy, że problemy techniczne, która ma na dużych obiektach mogą być przeszkodą. Nie chcemy burzyć tego, co udało nam się dotąd zbudować.