Strona główna • Norweskie Skoki Narciarskie

Ostatni przedstawiciel Czarnego Lądu skończył ze skokami

W tak małym, ciasnym i hermetycznym środowisku, jakim jest świat skoków narciarskich każda twarz pochodząca z egzotycznego zakątka globu niekojarzącego się ze sportami zimowymi przykuwa szczególną uwagę. Zimą 2021 roku dzięki absencji wielu czołowych norweskich skoczków podczas mistrzostw kraju miał okazję zaprezentować się pochodzący z Etiopii Alexander Yigermal Roeshol Johnson.


Trudna decyzja i smutny moment

Krajowego czempionatu w Trondheim nie zwojował, zajął wówczas 42 miejsce, ale był wtedy na etapie silnej fascynacji skokami i dużej motywacji, by przebić się do krajowej światowej czołówki. Kilka miesięcy wcześniej porzucił kombinację norweską, by skupić się wyłącznie na pracy na skoczni. - Urodziłem się w 1998 roku w Etiopii, zostałem zaadoptowany przez norweską rodzinę - opowiadał wówczas na łamach naszego portalu. - Skoki oglądałem w telewizji, bardzo spodobało mi się to, co robią ci zawodnicy. Mój dziadek mieszkał blisko lasu, na pagórkowatym terenie i to on zaczął mi budować pierwsze skocznie. Z nartami byli też związani moi przyjaciele, to wszystko sprawiło, że zabrałem się za to na poważnie. Uwielbiam to uczucie, jakie daje latanie, zwłaszcza kiedy dobrze mi idzie. 

Jeszcze wiosną tego roku zapewniał, że ma swoje cele na kolejną zimę. - Nadal skaczę, miałem w tym sezonie trochę problemów z nowym sprzętem, ale pod koniec zimy wyglądało to już całkiem dobrze. Celem jest zapewnienie sobie miejsca w najwyższej klasie zawodniczej w Norwegii - zapowiadał. Ale skokowa przygoda Alexandra dobiegła jednak końca.

- Długo o tym myślałem, ale w końcu późnym latem podjąłem decyzję, by dać sobie spokój - przyznał pochodzący z Afryki skoczek w rozmowie z naszym portalem. - To była bardzo trudna decyzja i smutny moment, ale czułem, że nic nie idzie w takim kierunku, w jakim bym sobie życzył. Ciężko trenowałem, ćwiczenia wykazywały, że posiadam teoretycznie dobrą technikę, ale niestety nie znajdowało to swojego odbicia na skoczni. Nie widziałem już potencjału. Nie rozstałem się jednak zupełnie ze skokami. Szkolę dzieciaki, które chcą zostać skoczkami. Mamy tez kilka innych dodatkowych zajęć. 

Skocznia w Algierii, skoczek z Ugandy i Kanadyjczyk z RPA

Jak podaje portal Skisprungschanzen.com na początku XX wieku w Algierze, stolicy Algierii, norwescy emigranci postawili dwie małe skocznie narciarskie - K-15 i K-25 z rekordami długości 18 i 28 metrów. Były to najprawdopodobniej jedyne tego typu obiekty, jakie stanęły w Afryce. Nie wiemy niestety, czy któryś z miejscowych podjął jakąś próbę wykonaniu skoku, dostępne źródła mówią tylko o skoczkach z kraju Wikingów. 

W latach 90. na skoczniach pojawiał się Dunstan Odeke z Ugandy, w czym mocno pomagał mu były trener reprezentacji Polski, Pawel Mikeska. - Dunstan mieszkał w Belgii, a potem w Norwegii, gdzie poznał Thomasa Proboscha, który to spotykał się z jego siostrą. - opowiadał nam przed rokiem czeski szkoleniowiec. - Rodzice Thomasa mieli domek w Grainau nieopodal Garmisch-Partenkirchen. Cała trójka spędzała więc tam wakacje i długie weekendy. Któregoś dnia zaciekawiony Dunstan zjawił się pod skocznią i powiedział mi, że chciałby skakać. Daliśmy mu sprzęt, no i zaczął trenować. Pod względem atletycznym był świetnie przygotowany do uprawiania sportu. Skakał też nie najgorzej, ale największy problem miał z utrzymaniem się na nartach w miejscu, gdzie kończył się igelit, a zaczynała trawa, tam mu się te narty rozjeżdżały - wspominał z uśmiechem Mikeska. Odeke przygodę ze skokami kontynuował od pewnego momentu w Norwegii, tam, jak opowiadał w  rozmowie z Mateuszem Leleniem z TVP Sport, w jednej ze swoich prób uzyskał odległość 87 metrów, która to stanowi nieoficjalny rekord Afryki. 

W Germiston,w Republice Południowej Afryki, urodził się Joshua Maurer, były reprezentant Kanady, uczestnik mistrzostw świata w Lahti w 2017 roku, który wielkiej kariery w skokach nie zrobił. 

Czytaj też: Afrykanie na skoczni - niezwykły projekt w Pjongczangu