Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Kamil Stoch zdyskwalifikowany w Wiśle. "Każdy idzie na limicie"

Nie tak Kamil Stoch wyobrażał sobie puentę premierowego weekendu z Pucharem Świata 2022/23. Jeden z liderów naszej reprezentacji w kwalifikacjach do niedzielnego konkursu uzyskał 128,5 metra, natomiast po swojej próbie został ukarany przez Christiana Kathola, kontrolera sprzętu z ramienia FIS. Powodem był zbyt duży kombinezon.


- Uważam, że skok kwalifikacyjny zasługuje na uwagę, bo to moja główna praca. Dobrze wykonałem swoje zadanie, oddałem bardzo dobry skok i na tym będę opierał dobre samopoczucie po tym weekendzie - mówił Stoch dziennikarzom zgromadzonym pod obiektem im. Adama Małysza (HS134).

- Miałem poczucie, że oddałem dobry skok. Skonsultowałem to z trenerem i miał takie same wnioski. Ten weekend był dobry pod względem pracy wykonanej przeze mnie, pod technicznym względem. To, póki co, dla mnie najważniejsze - dodaje trzykrotny mistrz olimpijski, który w inauguracyjnym konkursie zamknął czołową "10".

W sobotę Stoch zmagał się z problemami z wiązaniami, natomiast w niedzielę został zdyskwalifikowany przez Christiana Kathola. - Nie chcę myśleć o pechu czy zrządzeniach losu. W sobotę i niedzielę zawinił czynnik ludzki. Wczoraj był to mój błąd przy lądowaniu, a dziś błąd popełniono być może przy wcześniejszych pomiarach, a może ja stanąłem źle do tego pomiaru? Jeszcze raz trzeba się dobrze przygotować i na kolejny pucharowy weekend mieć pewność, że wszystko jest tak, jak należy. Wtedy ze spokojem będę mógł robić to, co kocham - odpowiada.

- Przepisy dotyczą wszystkich zawodników, bez wyjątku. Sam pomiar kombinezonów jest dość delikatną i kontrowersyjną kwestią. Pół centymetra wyżej, bądź niżej na kombinezonie, robi na jego obwodzi kilka centymetrów różnicy. Stało się, jak się stało i trzeba wyciągnąć wnioski na przyszłość - kontynuuje.

Kamil Stoch długo pozostawał w pomieszczeniu kontrolera, gdzie dołączyli do niego członkowie sztabu szkoleniowego, z Thomasem Thurnbichlerem na czele. - Cieszę się, że mieliśmy okazję porozmawiać z kontrolerem, w jaki sposób uniknąć takiej sytuacji w przyszłości - komentuje mistrz świata z 2013 roku.

- Wszyscy starają się szukać rezerw tam, gdzie tylko mogą. Każdy idzie na limicie. Nie chcę o tym rozmawiać, bo powinienem mówić o swojej pracy, czyli skokach. Powinienem mieć sprzęt pod kontrolą i na samym końcu jestem odpowiedzialny za to, jakim sprzętem dysponuję. Postaram się uniknąć takich sytuacji w przyszłości, by wszystko było tak, jak powinno - zapewnia.

W którym miejscu kombinezon był zbyt duży? - Teraz to już nie ma znaczenia - uciął 35-latek.

Korespondencja z Wisły, Dominik Formela i Piotr Bąk