Strona główna • Austriackie Skoki Narciarskie

Schlierenzauer o TCS: "To będzie pojedynek Kubackiego z Granerudem"

Dwukrotny zwycięzca i czterokrotny "podiumowicz" klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni, Gregor Schlierenzauer, nie wierzy w sukces swoich rodaków podczas zbliżającej się 71. edycji imprezy. Jego zdaniem o Złotego Orła ścigać się będzie polsko-norweska para.


- Stefan Kraft jest z pewnością bardzo stabilnym skoczkiem, ale jak dla mnie nie jest faworytem Turnieju Czterech Skoczni. Mocna forma Manuela Fettnera bardzo mnie cieszy i myślę, że to tylko kwestia czasu, kiedy będzie świętował swoje pierwsze zwycięstwo w zaawansowanym wieku 37 lat. - uważa Schlierenzauer, ale również w swoim starszym koledze nie widzi pretendenta do walki o końcowy laur.

- Oczywiście lider Pucharu Świata Dawid Kubacki jest czołowym faworytem. Za nim są Lanisek i Granerud. Opierając się na przeczuciu, sądzę, że będzie to walka między Kubackim a Granerudem. Ale na tak dużej imprezie, jak Turniej Czterech Skoczni, generalnie wszystko jest możliwe, a swoją rolę odgrywa też szczęście - tłumaczy Austriak. 

Po zakończeniu kariery Schlierenzauer nie odwrócił się od skoków, wciąż bacznie się im przygląda i ma swoje uwagi co do sposobu rozgrywania konkursów. Pokrywają się one zresztą z uwagami sporej rzeszy kibiców. - Po obsesji, jaką miałem na punkcie sportu, teraz miłość do niego jest wciąż obecna. To wspaniała dyscyplina. Ale nie jestem fanem ingerowania w przebieg zawodów poprzez ciągłe przesuwanie belki startowej w górę i w dół. Z mojej perspektywy skoki narciarskie powinny znowu stać się bardziej przejrzyste dla widzów. W sporcie chodzi o emocje, a w skokach narciarskich o to, kto skoczy najdalej. W każdym razie będę podczas konkursu w Innsbrucku i bardzo się cieszę, że zobaczę moich byłych kolegów i rodzinę skoków narciarskich.

Austriacki skoczek był przygotowany do życia po sportowym życiu, rzeczywistość nie zaskoczyła go zatem, gdy rzucił narty w kąt. - Szkoliłem się jako agent nieruchomości, a także zarządzałem własnymi projektami - wylicza Gregor. - Jestem teraz w trakcie budowania własnej firmy, to bardzo ekscytujący czas. Po zakończeniu kariery zastanawiałem się, czym jeszcze mógłbym się cieszyć poza sportem i teraz zmierzam iść w tym kierunku. Ogólnie rzecz biorąc, w codziennym życiu jest wystarczająco dużo do zrobienia, nawet bez sportu wyczynowego. W każdym razie nigdy się nie nudziłem.

- Jestem osobą, która żyje zgodnie z mottem „wszystko albo nic”. Moim celem zawsze było wygrywanie i bycie na szczycie. Ale w pewnym momencie już tego nie czułem. Potem chciałem dać sobie czas w lecie. Tylko trochę trenowałem, ale chciałem wiedzieć, czy moja ambicja wróci w sierpniu lub we wrześniu. Ale nic się nie zmieniło. Ponieważ energia i miłość do sportu nie były już w 100 procentach i nie miałem już ochoty podporządkowywać mu wszystkiego, postanowiłem zakończyć karierę. Ogień do uprawiania skoków narciarskich przestał we mnie płonąć - zakończył wybitny austriacki sportowiec.