Strona główna • Szwajcarskie Skoki Narciarskie

Deschwanden znów "kryzysowym" liderem Szwajcarów

Gdy Peier i Ammann mają na skoczni problemy, wózek z napisem "szwajcarskie skoki narciarskie" sam próbuję ciągnąć Gregor Deschwanden. Tak było podczas trudnego sezonu 2020/21, tak jest i teraz. W piątkowym konkursie w Sapporo blisko 32-letni skoczek powrócił do czołowej dziesiątki zawodów Pucharu Świata.


W kolejnych dniach zajął 15. i 20. pozycję. Wygląda więc na to, że po ogromnych kłopotach z początku zimy wychodzi na prostą. - Głównym problemem, z jakim miałem do czynienia na początku sezonu, było to, że moja pozycja na rozbiegu i jej równowaga były różne przy każdym skoku - wyjaśnia Deschwanden. - Musiałem toczyć ciężką walkę, aby położyć solidny fundament pod moje skoki. Ale podczas ostatnich zawodów powoli budowałem na nowo te podstawy i poprawiałem się ze skoku na skok. Przed Pucharem Świata w Sapporo odbyłem tutaj wolny trening w środę i udało mi się nabrać pewności siebie, czego rezultatem były trzy dobre konkursy w ciągu weekendu. Chcę teraz wziąć ze sobą to czucie z Japonii i mam nadzieję, że nadal będę się poprawiał. Teraz widzę, że mogę walczyć o TOP10 i chcę to robić do końca sezonu.

Jedynym Szwajcarem poza Deschwandenem, który zameldował się w tym sezonie w czołowej trzydziestce zawodów najwyższej rangi jest Kilian Peier, który wszedł do drugiej serii niedzielnego konkursu w Sapporo, ale ukończył go z zaledwie jednopunktowym dorobkiem. - Zawsze jest łatwiej, gdy więcej niż jedna osoba w drużynie skacze na wysokim poziomie, ale myślę, że musimy spojrzeć na to z takiej z perspektywy, że zarówno Killian jak i Dominik wrócili po kontuzjach. Oczywiście całościowo nie możemy być zadowoleni z tego sezonu, ale myślę, że jest jeszcze czas na poprawę.

Swoich sił nadal próbuje, głównie w zawodach Pucharu Kontynentalnego, Simon Ammann. Przed dwoma tygodniami w Planicy zajął 17. miejsce i to jak dotąd cały jego dorobek punktowy z tego sezonu. - Nigdy nie przestanę być skoczkiem narciarskim, po prostu z tego nie zrezygnuję. To duża część mnie. Skoki były całym moim życiem, odkąd poznałem je jako młody facet. W pewnych okresach pochłaniały mnie bez granic i nie jestem w stanie tego porzucić... - mówił niedawno w rozmowie z naszym portalem.

- To dość imponujące, że Simon wciąż ma determinację do uprawiania skoków narciarskich  - uważa Deschwanden. - Miał trochę trudniejszy start, niż pewnie zakładał, ale myślę, że będzie nadal mocno walczył i przyda nam się jako czwarty skoczek.  Jeśli chodzi o mnie, to nie wyobrażam sobie skakać jeszcze przez 10 lat. Jestem pewien, że odejdę ze sportu przed czterdziestką - wyjaśnia z uśmiechem  aktualny lider Szwajcarów.

Być może pewną szansą dla, między innymi, szwajcarskich skoków jest umowa o współpracy, którą tamtejszą federacja podpisała z niemieckim i austriackim związkiem. Dopracowuje  ona między innymi takie kwestie jak: marketing, sprawy szkoleniowe i realizacja zawodów we wszystkich dyscyplinach FIS. - W ramach nowej współpracy połączymy siły i jeszcze lepiej wykorzystamy posiadaną wiedzę, aby skutecznie sprostać wspólnym wyzwaniom. Jest to w pewnym sensie historyczny krok dla wszystkich trzech stowarzyszeń - powiedział Diego Züger, dyrektor ds. marketingu/CEO w Swiss-Ski. 

- Już w ciągu ostatnich kilku miesięcy współpracowaliśmy znacznie intensywniej niż wcześniej. To pełna, zaufania koordynacja, która zrodziła ideę połączenia interesów - mówi Stefan Schwarzbach, członek zarządu DSV ds. komunikacji. - Oczywiście pozostajemy konkurentami w zawodach, ale jeśli chodzi o przyszłość narciarstwa, wszyscy mamy te same cele. Nadszedł więc najwyższy czas, abyśmy realizowali wspólną strategię i wspierali się najlepiej, jak potrafimy. – dodaje Christian Scherer, sekretarz generalny ÖSV. Wszyscy trzej partnerzy chcą ściślej współpracować nie tylko w obszarze rozwoju sportu, ale także w kwestiach takich jak dobre zarządzanie, środowisko, komunikacja i kwestie prawne.