Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

"Skakanie na średnim poziomie mnie nie interesuje" - Kamil Stoch o wycofaniu z Pucharu Świata

- To była decyzja sztabu szkoleniowego. W zaistniałej sytuacji uważam, że to będzie najlepsze rozwiązanie, z pewnością wyjdzie mi to na dobre - powiedział nam Kamil Stoch po niedzielnej rywalizacji w Willingen, która zakończyła się dla niego klęską w postaci braku awansu do konkursu. Po weekendzie w Niemczech trener Thomas Thurnbichler postanowił, że 35-latek nie poleci z resztą ekipy do Lake Placid i wróci do spokojnego treningu.


- Wierzę w to, że chwila oddechu da naprawdę pozytywne efekty. Nie jest tak, że zapomniałem, jak się skacze. W ubiegłym sezonie byłem w takim samym położeniu. Szczerze wierzyłem w to, że uniknę już takich sytuacji i nigdy więcej się to nie powtórzy. Wydaje mi się, że to skutek psychicznego przeciążenia. Mam ogrom ambicji i sam nakładam sobie dużo na głowę. Z każdym udanym konkursem trochę sobie dokładam, czasami nawet nieświadomie. Przychodzi moment, kiedy zaczynam osiągać gorsze rezultaty, a skoki nie są tak dobre, jak bym chciał. Podświadomość daje do zrozumienia, że coś jest nie tak, więc trzeba pogonić i zaczyna się błędne koło. Orientuję się, że w nim jestem, kiedy jest już bardzo źle. Teraz chodzi o to, by na chwilę się od tego odłączyć, ale to nie będzie łatwe. Nie potrafię zapomnieć o skokach. Kocham to, co robię, a najbardziej uwielbiam, kiedy robię to dobrze. Postaram się jednak od tego wyłączyć i ruszyć od nowa. Nie całkowicie, bo nie muszę znowu budować dyspozycji i dźwigać ciężarów. Wszytko jest w moim ciele, ale trzeba puścić tamę niedobrych emocji, stresu i blokad. Niech to przepłynie i to powinno odblokować świeżość, radość i dobre skoki - uważa Kamil Stoch. 

Trzykrotny mistrz olimpijski zajął 51. miejsce podczas niedzielnych kwalifikacji, co nie dało prawa startu w zawodach. - Gdybym się zakwalifikował, wówczas miałbym kolejną szansę, żeby zrobić coś dobrze i na tym bym się skoncentrował. Nie chcę, aby zabrzmiało to źle, ale poniekąd czułem, że tak się może wydarzyć… Zastosowaliśmy bardzo ekstremalne rozwiązanie, gdzie ja miałem poczuć się ekstremalnie w pewnym elemencie skoku. To było na zasadzie wóz albo przewóz. Albo zadziała i będzie naprawdę super, albo skończy się tak, jak się skończyło… To było bardzo trudne zadanie i nie byłem w stanie mu sprostać - przyznaje Stoch przed kamerą Skijumping.pl.

W sobotę Stoch wylądował w trzeciej dziesiątce. - Totalnie nie interesuje mnie zamykanie punktowanej „30” Pucharu Świata. Nie interesuje mnie miejsce w „20”. W czołowej „10” fajnie być, ale to też nie jest mój cel. Chcę być najlepszy. Po to haruję, wylewam pot na treningu i podporządkowuję temu całe życie, żeby wygrywać. To mnie cieszy, podobnie jak podnoszenie rąk i euforia po udanym skoku, kiedy mogę radować się z sukcesu. Cały czas poszukuję rozwiązania. W pierwszej połowie sezonu byłem bardzo zapobiegawczy. Musiałem trzymać się w ryzach i blokować, by nie dawać ambicjom pola do popisu. Znam sens tego wszystkiego. Wiem, że muszę skupić się na swoich zadaniach, a potem są ambicje i cele wynikowe, ale nie zawsze się tak da. Bardzo chcę i wydaje mi się, że to pozytywna cecha - twierdzi trzykrotny triumfator Turnieju Czterech Skoczni.

- Kocham skakać na nartach. Chcę to robić, dopóki jestem w stanie skakać na bardzo wysokim poziomie. Skakanie na średnim poziomie kompletnie mnie nie interesuje. Nie będę tego robił, kiedy będę widział, że nie jestem w stanie wykrzesać z siebie więcej, skacząc ledwo do „30”. To nie jest dla mnie… Ktoś może pomyśleć, że teraz skaczę ledwo do „30” i czemu nie kończę? Czuję w sobie, że stać mnie na więcej. Jeszcze dwa tygodnie temu, podczas treningów przed Kulm, skakało mi się super. Potem wydarzyło się coś niedobrego w technice, być może wpłynął na to rozbieg Kulm. To specyficzna skocznia i teraz nie mogę się odnaleźć, ale mam świadomość możliwości walki o najwyższe cele. Staram się pielęgnować w sobie iskierkę podejmowania kolejnych prób, dopóki się we mnie pali - kontynuuje rekordzista Polski w długości skoku.

Dla sztabu Thomasa Thurnbichlera to jedno z większych wyzwań od początku pracy w naszym kraju. - Otworzyłem się na tę współpracę. Dałem trenerom do zrozumienia, że nie chcę niczego próbować, lecz idę w to całym sercem, żeby być najlepszym. Wszyscy to wiedzą. Nie było półśrodków. Powiedziałem, co moim zdaniem nie grało w poprzednich latach, co można udoskonalić i to staramy się robić. Mogę gdybać, ale może rozmawialibyśmy w zupełnie innym tonie, gdybym odpuścił Kulm na rzecz kilku dodatkowych dni w domu - zastanawia się dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli.

- Sytuacja jest dla mnie bardzo trudna, ale jestem zdrowy i wszystko jest w porządku pod względem fizycznym. Muszę pospawać poprzepalane kable w głowie i przewietrzyć niektóre półki, bo zaległ się tam kurz i brud, a następnie jechać dalej. To absolutnie nie jest koniec sezonu. Przed nami sporo fajnych zawodów i może będzie jeszcze powód, żeby się cieszyć? Mówię to przez zaciśnięty zęby, bo kotłuje się we mnie dużo dziwnych emocji, ale może poniekąd chcę w to wierzyć, co mówię? - kończy mistrz świata z 2013 roku.

Z Kamilem Stochem - w Willingen - rozmawiał Dominik Formela