Strona główna • Rosyjskie Skoki Narciarskie

Rosyjski skoczek protestował przeciwko wojnie. "Mogę zapomnieć o zawodach międzynarodowych"

Legendarny polski zespół rockowy z Bieszczad - KSU, popełnił niegdyś utwór "Przebudzenie ofiary systemu". I niech fragment jego tekstu stanie się ilustracją do poniższej historii. "W Twoim mózgu błysła jakaś iskra/Zniknął lęk przed karą i batem/Jeszcze raz popatrzyłeś do lustra/Nie wierzyłeś że to ten sam facet/Zapomniałeś o skłonach i padach/Przed Twym władcą - Wielkim Bratem/I z powrotem człowiekiem się stałeś/Jeszcze wczoraj przeciętny obywatel".


"Nie dla wojny, nie dla szaleństwa"

24 lutego 2023. Niżny Nowogród - liczący sobie ponad milion dwieście mieszkańców ważny rosyjski ośrodek przemysłowy, który do 1990 roku nosił nazwę Gorki na cześć urodzonego w mieście pisarza Maksima Gorkiego, inicjatora socrealizmu w literaturze, piewcy radzieckiego reżimu. Tego dnia po południu w centrum miasta stanął chłopak z kartką, na której widniał wydrukowany napis: "Nie dla wojny. Nie dla szaleństwa". Nastolatek wzbudzał powszechne zainteresowanie. Zastraszony lub zobojętniały naród rosyjski w pierwszą rocznicę rosyjskiej agresji na Ukrainę nie wyszedł tłumnie na ulicę. W całym kraju zatrzymano tego dnia około pięćdziesięciu osób protestujących przeciwko wojnie, stąd każdy jednostkowy przypadek wyrażania buntu wywoływał emocje, a przynajmniej ciekawość. Po dwudziestu minutach samotnego protestanta zawinęli smutni panowie w mundurach.

Nie mógł dłużej milczeć

Zdjęcie odważnego chłopaka obiegło błyskawicznie media społecznościowe. Dopiero po kilku dniach okazało się kim jest pikietujący młodzieniec. To 17-letni Denis Buszujew, skoczek narciarski, reprezentant lokalnego klubu. Niżny Nowogród od dekad był znaczącym ośrodkiem skoków. W mieście funkcjonowało około dziesięciu skoczni łącznie z normalną oraz dużą, której rekordzistą był Dmitrij Wasiljew. Często gościły mistrzostwa Rosji, ale kompleks zaczął popadać w ruinę. Po wielu staraniach postawiono tam przed kilkoma laty nowoczesny obiekt K-60, jednak planowanych aren K-95 i K-125 nie udało się wybudować. Ktoś stwierdził, że lepszym pomysłem będzie zainstalowanie w tym miejscu diabelskiego młyna. Lokalni działacze sportowi wystosowali list do samego Władimira Putina, by pomógł im walce o wymarzone obiekty. Ale w głowie krwawego bandyty ze Wschodu kotłowały się już zapewne myśli o agresji militarnej na sąsiada i apelem dotyczącym skoczni narciarskiej, jeżeli taki trafił w ogóle na jego biurko, raczej się nie przejął.

Denis Buszujew reprezentuje ośrodek, którego wychowankami są między innymi Denis Korniłow, Roman Trofimow, a był nim także nieżyjący Paweł Karelin. Przed dwoma laty młody skoczek zajął trzecie miejsce na rzeczonej, 60-metrowej skoczni w Niżnym Nowogrodzie, podczas dużych ogólnokrajowych zawodów. Naturalnym jego celem było doszusowanie w przyszłości do krajowej czołówki, a potem wykonanie kolejnego kroku. Problem w tym, że Buszujew być może nie będzie miał już możliwości poprawienia swoich rezultatów. A jeżeli nawet uzyska taką możliwość, to trudno mu będzie przełożyć je na jakiekolwiek potencjalne zagraniczne starty. - Bardzo długo myślałem o wyjściu na ulicę. Przez trzy miesiące biłem się z myślami - mówi Denis portalowi Zona.media. - W końcu zdałem sobie sprawę z tego, że nie mogę dłużej milczeć. Tym co zrobiłem, nikogo nie okłamuję, nikogo do niczego nie wzywam, nie robię niczego bezpośrednio nielegalnego. Byłem przygotowany, na to, że przez represyjne prawo mogę zostać ukarany grzywną. Nie sądziłem jednak, że zrobi się z tego większa afera.

Kropla drąży skałę

- Na początku myślałem, żeby stanąć przed budynkiem, w którym znajduje się biuro partii Jedna Rosja, ale nikogo tam prawie nie było. Stanąłem w centrum. Ludzie podchodzili, ktoś uścisnął dłoń, ktoś przytulił, ktoś po prostu robił zdjęcia, czułem, że wszyscy mnie wspierali. Nie było nikogo, kto zareagowałby negatywnie. Dopiero kiedy policjanci się zbliżyli, podbiegł jakiś mężczyzna i powiedział: "Bierzcie go na front" - opowiada Buszujew. Potem wszystko potoczyło się według standardów opresyjnego reżimu. Chłopaka zawieziono na komendę, rozpoczęło się przesłuchanie, lustrowanie jego telefonu komórkowego. Imputowano powiązanie z innymi "buntownikami" i przynależność do "organizacji ekstremistycznej" "Wiosna". Jeszcze tego samego dnia, 24 lutego naprędce powołano komisję ds. nieletnich, która miała zdecydować o winie nastolatka. 

Ostatecznie skończyło się na grzywnie w wysokości 50 tysięcy rubli, czyli około trzech tysięcy złotych. Ale kolejne nieprzyjemności czekały chłopaka w szkole sportowej, do której uczęszcza. - Dyrektor wyjaśnił, dlaczego popiera wojnę, powiedział, że zna życie i wie, że Rosja musi być silna, by nie została podzielona przez kraje NATO, że ta wojna jest konieczna - mówi. - Dodał też, że mogę zapomnieć o międzynarodowych zawodach, bo zszargałem swoją opinię. Koledzy ze szkoły, którzy wiedzą o zajściu, uważają, że i tak nic tym nie osiągnę, że lepiej siedzieć cicho. Ale wiem, że są ludzie, którzy podzielają mój punkt widzenia. Kropla drąży skałę. 

Czytaj też: Polityka, wojna, sport