Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

„Było trudniej, niż myślałem” – Wiktor Pękala po skokach na mamucie

Choć Wiktor Pękala nie należy do szeroko pojętej czołówki polskich skoczków narciarskich, to za sprawą swojej aktywności na skoczni oraz obok niej, staje się coraz bardziej popularną postacią w tym środowisku. Podczas mijającego weekendu zadebiutował na skoczni do lotów w Oberstdorfie jako przedskoczek.


Pękala jest w polskich skokach postacią mocno nietuzinkową. Pochodzi z podkrakowskiej Skawiny, wychowywał się więc daleko od typowo górzystych terenów, a skakać zaczął późno, bo będąc już nastolatkiem. Oprócz tego, że wciąż czynnie uprawia sport, jest także znanym w niektórych kręgach youtuberem, a także telewizyjnym ekspertem i komentatorem. Od ubiegłego sezonu należy też do międzynarodowej grupy przedskoczków, która obsługuje zawody najróżniejszej rangi. O funkcjonowaniu tej grupy opowiedział nam w tym >>>WYWIADZIE<<<.

Pełnić rolę przedskoczka na mamucie to nie taka prosta sprawa, bo chętnych jest zazwyczaj kilka razy więcej niż potrzebnych. Po raz ostatni zdarzyło się, że skoczkowie znad Wisły przecierali tory najlepszym na obiekcie do lotów narciarskich niemal dokładnie dziesięć lat temu przy okazji mistrzostw świata w lotach w Harrachovie. Swoich sił próbowali wtedy nieco zapomniani już dziś zawodnicy: Dawid Kanik, Konrad Janota i Artur Kukuła. 

- Loty narciarskie są czymś zupełnie innym niż myślałem - powiedział Wiktor przed kamerą naszego portalu. - Spodziewałem się, że to jest szalone, ale zanim tutaj przyjechałem, nie miałem tak dużego respektu do nich. Wydawało mi się, że jak dadzą mi belkę w "lesie", to, co by się nie działo, to cię zaniesie na ten dwusetny metr. Rzeczywistość okazała się trochę brutalna, ale była to dobra lekcja pokory. Przed pierwszym skokiem bałem się dość mocno, przez co pospinałem się w pozycji najazdowej. W ogóle mi on nie wyszedł, to była wręcz walka o życie. Potem brakło mi takiej pewności i dopiero próbowałem ją łapać ze skoku na skok. Zabrakło jednego dnia, tego odwołanego czwartku, żeby poczuć się już zupełnie pewnie - tłumaczy polski przedskoczek.

- Przyjeżdżając tu, miałem w głowie tylko dwieście metrów - zdradza. - Rzeczywistość okazała się inna, pokazała mi, że wcale nie jest tak łatwo, zwłaszcza gdy popełnia się pewne błędy w locie, co ma miejsce w moim przypadku. Ale ważne jest to, że mój rekord jest taką odległością, której nie da się uzyskać na obiekcie K-125 (163 m - przyp. red.)

A jak w ogóle doszło do tego, że Wiktor usiadł na belce tej olbrzymiej skoczni? - W Willingen mieliśmy takie swego rodzaju kwalifikacje. Tam przyglądano się wszystkim przedskoczkom i zapytano, kto jest chętny, żeby skoczyć w Oberstdorfie. Było tu trudno, ale dałem radę, choć dwa moje skoki wyglądały dość niebezpiecznie - powiedział Pękala, dla którego były to prawdopodobnie ostatnie skoki na zagranicznym obiekcie w tym sezonie. Skoczek zaprasza wszystkich na swój kanał na portalu Youtube, który dostępny jest >>>TUTAJ<<<