„Cenna lekcja” – Maciej Kot o pokazowym wydarzeniu na Wielkiej Krokwi
Maciej Kot dołączył do imprezy Red Bull Skoki w Punkt rzutem na taśmę, wskakując do składu w miejsce jednego z Norwegów. Ale jak sam przyznaje – warto było. Bo właśnie tutaj skoki narciarskie przypomniały wszystkim, że są też widowiskiem ekstremalnym.
– Powiedziałem, że dobrze, że wziąłem drugą parę majtek na przebranie, żeby mieć na after party – żartował Kot po pierwszym skoku przy silnym wietrze. – Nie są to przyjemne warunki do skakania, bo ryzyko jest duże. Ale wszyscy się na to zgodziliśmy – to też jest sport ekstremalny. Przyjechaliśmy, żeby mimo trudnych warunków po prostu skakać i pokazać, że to ryzyko trzeba podjąć.
Zawodnicy już przed konkursem wiedzieli, że strategia odegra kluczową rolę – szczególnie przy niepewnej pogodzie.
– Mieliśmy taktykę, żeby w pierwszej serii skakać bardzo daleko, w razie odwołania drugiej serii, żeby mieć dobry wynik. Ale ja bardzo nie lubię warunków, gdzie jest mocny wiatr pod narty zaraz za progiem. Nad bulą jest wtedy duża wysokość i potem spadamy z wysoka. Już po pierwszym skoku tak mnie bolały nogi po lądowaniu, że bałem się trochę o drugi, w kontekście technicznego wykonania.
Choć plan trzeba było modyfikować, wszyscy – łącznie z publicznością – opuścili skocznię z uśmiechem.
– Myślę, że koniec końców wszyscy są zadowoleni z tego, jak to wyglądało. Trzeba wyciągnąć wnioski, ale mam wrażenie kibice też doceniają tę inicjatywę i to show.
Kot nie ma wątpliwości, że tego typu formatów brakuje w skokach – i że to właśnie może być przyszłość tej dyscypliny.
– To jest to, o czym w przeszłości rozmawialiśmy. Czego brakuje skokom, aby zainteresować na przykład Amerykanów? Tam liczy się show. Myślę, że to, co Red Bull i ten format tutaj pokazał, to cenna lekcja. I że właśnie w tym kierunku powinniśmy iść, żeby zrobić show. Każdy z zawodników po to tu przyjechał. Jak powiedział Domen, nie zamierzał hamować w pierwszym skoku, bo jest do pobicia rekord skoczni. Wziął sobie do serca to, że przyjechał, aby dać show dla kibiców. To się ceni.
Mimo krótkiego przygotowania i przerwy od treningów, Kot nie żałuje decyzji o powrocie na rozbieg na potrzeby imprezy Red Bull Skoki w Punkt.
– Jestem zadowolony, że wskoczyłem z tej listy rezerwowej. Nie było łatwo – dwa tygodnie przerwy od skakania to dużo, wczoraj tylko jeden treningowy skok. Od razu zostałem rzucony na głęboką wodę, skakałem jako ostatni, a wiadomo, że od ostatniego zawodnika wszystko zależało. Podjąłem to wyzwanie. Niedużo brakło, ale zadanie na pewno było trudne – podsumowuje Kot, który w ostatniej próbie dnia musiał osiągnąć 140,5 metra. Ostatecznie jego zespół zajął ostatnie, 5. miejsce.