Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

„To trochę krzywdzące” – Małysz odpowiada na słowa Thurnbichlera

– To trochę krzywdzące dla Polskiego Związku Narciarskiego. Dziś otwieramy nowy rozdział, a Thomasowi życzę jak najlepiej, aby się spełniał. Nadal twierdzę, że jest bardzo dobrym i utalentowanym trenerem. Po prostu nie wyszło – mówi Adam Małysz, prezes PZN, w wywiadzie udzielonemu Skijumping.pl. Działacz odniósł się do słów krytyki, które niedawno padły z ust Thomasa Thurnbichlera w kontekście współpracy z PZN.

Skijumping.pl: Praca wre, maszyna ruszyła. Kadra Macieja Maciusiaka ma za sobą obóz kondycyjny w Chorwacji i pierwsze skoki na igelicie. Jak dogaduje się nowa grupa?

Adam Małysz: Najlepiej zapytać trenera i zawodników, natomiast jestem na kadrowej grupie whatsapp i na bieżąco mogę obserwować reakcje poszczególnych członków reprezentacji. Uważam, że wszystko zaczęło fajnie funkcjonować.

Thomas Thurnbichler po objęciu niemieckiej kadry B udzielił nam wywiadu. Pada w nim kilka gorzkich słów w kontekście Polskiego Związku Narciarskiego (PZN) – po trzech latach współpracy. W jaki sposób chciałby się Pan ustosunkować do zarzutów mówiących o braku struktur, pomysłu czy wizji.

Myślę, że to trochę krzywdzące dla PZN. W tym wywiadzie przeczytałem, że w Niemieckim Związku Narciarskim (DSV) jest zupełnie inaczej. Jeżeli byłoby tak wspaniale, to dziwne, że zazwyczaj podkradają nam pomysły i trenerów. Jeśli jest tak wspaniale, to powinni sami pracować nad takimi ludźmi i strukturami. Zostawmy jednak to wszystko.

Thomas był od tego, aby stworzyć te struktury. Doskonale o tym wiedział i chciał to zrobić. Nie udało mu się to. Nie chcę negować jego osiągnięć czy oskarżać go, bo nie na tym to polega, ale faktem jest, że nie przebrnął przez to. Wielokrotnie mu mówiłem, że Polacy funkcjonują trochę inaczej od Austriaków. Jesteśmy dość skrytym narodem i potrzebujemy zainicjowania rozmowy. Częściej w ten sposób niż tak, że to zawodnicy mają przyjść z czymś do trenera. Ci, którzy przez lata byli w Polsce, wiedzą, że tak jest. W zeszłym roku i dwa lata temu mówiłem Thomasowi, że to on musi wychodzić z tymi inicjatywami.

Funkcjonowanie PZN? PZN ma się najlepiej, jak może. Nie mamy żadnych problemów. Oczywiście, chciałoby się lepszych wyników sportowych. Po obfitych latach trudno jednak wymagać, że zawsze będzie tak dobrze. Wiemy doskonale, że jakiś kryzys może przyjść.

Dziś otwieramy nowy rozdział, a Thomasowi życzę jak najlepiej, aby się spełniał. Nadal twierdzę, że jest bardzo dobrym i utalentowanym trenerem. Po prostu nie wyszło. Wiemy, że nasza kadra jest podzielona na starszych i młodszych zawodników. Bardzo trudno jest się dopasować, szczególnie młodemu szkoleniowcowi, który zaczyna swoją przygodę w kadrze A i w Pucharze Świata. Daliśmy szansę Thomasowi. Dziś jest w zupełnie innej sytuacji niż wcześniej, więc trochę mnie dziwią słowa krytyki.

Przeczytaj więcej: „Byłem sam jako trener” – Thurnbichler zamyka polski rozdział

Thomas Thurnbichler wskazuje między innymi na brak ciągłości na pozycji dyrektora sportowego, wspierającego głównego trenera. W poprzednim sezonem tę rolę pełnił Alexander Stoeckl, co ostatecznie nie wypaliło. Pan również przez kilka lat był dyrektorem-koordynatorem ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w PZN. Na ten moment nie ma takiej osoby w polskich skokach. Należy to zmienić, a może doświadczenie pokazuje, że w naszym systemie taka osoba jest zbędna?

To przyszło z zachodu. Moja rola, kiedy zostawałem dyrektorem sportowym od skoków i kombinacji, była bliższa pozycji menedżera, który ma scalić to wszystko i reprezentować kadry. Alexander Stoeckl? Trochę się połasiliśmy. Było to spowodowane tym, że wiedzieliśmy, jak funkcjonował w Norwegii. Był bardziej menedżerem niż tylko trenerem. Potrafił wszystko organizować i miał różne pomysły, a u nas to nie zadziałało w takim stopniu, jakiego oczekiwaliśmy.

To był pomysł Thomasa, który potrzebował osoby reprezentującej go w pewien sposób. W większości krajów jest jednak tak, że to główny trener odpowiada za wszystko, a nie dyrektor sportowy czy osoba reprezentacyjna. Wymagaliśmy od Alexandra Stoeckla dużo więcej i tutaj pojawiły się nieporozumienia w trakcie sezonu. Ostatecznie odszedł. Nie był to jednak powód sytuacji powstałej wokół Thomasa, wyników i funkcjonowania reprezentacji. Zabrakło… tego „czegoś”.

Stefan Horngacher, Michal Doležal, a teraz Thomas Thurnbichler. Trzech ostatnich trenerów reprezentacji – po opuszczeniu PZN – trafia do DSV. Zdanie prezesa w tej sprawie?

To też pokazuje, że mamy nosa do trenerów – mimo wszystko. Bierzemy szkoleniowców, a potem są przechwytywani przez tych, którzy mają dysponować systemem, jak niektórzy mówią. To oznacza, że nie jesteśmy do końca tacy źli. Patrząc na to, jak kończyliśmy wiele współprac z trenerami, nigdy nie było to na noże. Nawet z Alexandrem Stoecklem. Może nie rozstaliśmy się w świetnej atmosferze, ale nie jest tak, że nie odzywamy się do siebie. Dla obu stron nie była to przyjemna sytuacja, szczególnie w trakcie sezonu. Liczyliśmy na rozmowy celem usprawnienia wszystkiego, natomiast Alex najprawdopodobniej nie był na to gotowy.

Mam nadzieję, że w końcu stworzymy coś własnego. Stale szukamy, chcemy kopiować system z innego kraju, który jest dobry. Przez te wszystkie lata nauczyliśmy się jednego – musimy stworzyć swój system, odpowiadający naszej mentalności, psychice i zawodnikom.

W Trondheim skoki narciarskie doświadczyły potężnej sytuacji kryzysowej, niespotykanej w XXI wieku. Międzynarodowa Federacja Narciarska i Snowboardowa (FIS) stoi przed dużym wyzwaniem przed olimpijską zimą. Kto teraz będzie osobą reprezentującą nas przed FIS? W ostatnim czasie zajmowali się tym Thurnbichler czy Stoeckl, których już nie ma w naszych szeregach. Wielokrotnie dawał Pan do zrozumienia, że PZN oczekuje stanowczej osoby pilnującej polskich interesów w FIS.

Chcę, aby nas szanowano. Nie jesteśmy podrzędnym krajem. Jesteśmy liczącą się nacją. Osiągnęliśmy dużo w skokach narciarskich i chcemy być poważnie traktowani. Teraz jest to Wojciech Jurowicz, kierownik drużyny powołany przez Maćka Maciusiaka. To człowiek z doświadczeniem na pozycji delegata czy kierownika zawodów, krajowych i międzynarodowych. Doskonale zna struktury FIS i mamy nadzieję, że to będzie funkcjonowało.

Za to trzymamy kciuki, bo wszyscy tęsknimy za wspaniałymi czasami. Niestety, trzeba to mozolnie odbudować.

Dokładnie tak. My też bardzo tęsknimy. Jak wszyscy kibice – chcemy, żeby było zdecydowanie lepiej.

Z Adamem Małyszem rozmawiał Dominik Formela