Jewhen Marusiak: Kontuzjowana noga wciąż boli...
Jewhen Marusiak najlepszy zawodnik w historii ukraińskich skoków progresuje z sezonu na sezon. Ostatnią zimę zakończył rekordowym dla siebie, czterdziestym miejscem w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Niestety podczas zawodów Pucharu Kontynentalnego w Zakopanem doznał urazu, który doskwiera mu po dziś dzień.
Do czołowej trzydziestki pucharowych konkursów wskakiwał ośmiokrotnie, najlepiej spisał się podczas grudniowych zawodów w Titisee-Neustadt, w których finiszował jako dwunasty. Łącznie uzbierał, najwięcej w karierze, 76 punktów. - Tak, to był dla mnie na pewno jeden z najlepszych sezonów w karierze, jeśli nie najlepszy. Przyniósł mi on sporo miłych wrażeń, a najlepsze z nich to chyba mistrzostwa świata w Trondheim. 15 miejsce, jakie wywalczyłem na dużej skoczni, to świetny rezultat, biorąc pod uwagę rangę imprezy - mówi pochodzący z Krzyworówni 25-latek.
Niestety, finał sezonu przyniósł gorzkie rozczarowanie. Marusiak, uznawany za jednego z faworytów zawodów Pucharu Kontynentalnego w Zakopanem, w serii próbnej poszybował aż na 147 metrów. Jednak w konkursie, los okazał się bezlitosny — upadek zakończył się urazem i przymusową wizytą w szpitalu. Mimo bólu i kontuzji, kilka dni później pojawił się w Planicy, gdzie dzielnie walczył, choć każdy skok okupiony był cierpieniem. Po każdym lądowaniu łapał się za bolącą nogę, a z zeskoku pomagał mu schodzić sam dyrektor Pucharu Świata – Sandro Pertile. Po powrocie ze Słowenii nie odpuścił – wystartował jeszcze w mistrzostwach Ukrainy na skoczni HS-83 w Worochcie. Tam sięgnął po złoty medal, wyprzedzając Witalija Kaliniczenkę i Ilję Czeboldę
- Nie wiem, czy start w Planicy był najlepszym pomysłem. Sztab robił jednak wszystko, co w jego mocy, by mój występ był możliwy. Niestety nieprzyjemne bóle męczą mnie do dnia dzisiejszego. Przygotowania do nowego sezonu trwają, ale noga cały czas boli i nie wiem, kiedy przestanie. Mam tylko nadzieję, że niedługo to się skończy. Nie znam jeszcze w całości naszych planów, ale wydaje mi się, że jeżeli tylko zdrowie pozwoli, to przeskaczemy całe lato w LGP - oznajmił Marusiak.
W jednym z niedawnych wywiadów ukraiński skoczek wyjawił, że jego celem na kolejną zimę jest medal olimpijski. W rozmowie z naszym portalem jest jednak dużo bardziej ostrożny. - W sezonie olimpijskim, jak zresztą wszyscy, będę chciał się pokazać z jak najlepszej strony! Chcę wierzyć w dobre rezultaty i na pewno będę na to ciężko pracował. Wiadomo, że wysoka pozycja czy medal na igrzyskach to tylko życzenia, ale, jak to mówią, raz do roku to i kij strzela - śmieje się 25-latek.
Droga Marusiaka do osiągnięcia obecnego poziomu była długa i żmudna. Przez kilka sezon błąkał się po zawodach niższej rangi, często zamykając stawkę zawodników. Prawdziwy przełom w jego karierze nastąpił 29 stycznia 2023 roku. Wówczas na skoczni do lotów w Bad iItterndorf niespodziewanie zajął 26. miejsce i zdobył swoje pierwsze punkty Pucharu Świata. Były to równocześnie pierwsze punkty dla Ukrainy od trzynastu lat. Jedną z tajemnic tego sukcesu był czynnik zewnętrzny. Przed sezonem 2022/23 słoweński szkoleniowiec Janez Debelak, który wcześniej prowadził reprezentację Kazachstanu, rozpoczął współpracę z ukraińskimi skoczkami – najpierw jako konsultant, pomagając głównemu trenerowi Wołodimirowi Boszczukowi, a później jako pierwszy szkoleniowiec.
Wynik z Kulm nie był ani jednorazowym, ani przypadkowym wyczynem. Niedługo potem Marusiak w pięknym stylu wygrał Puchar Kontynentalny w Klingenthal, dobrze zaprezentował się podczas mistrzostw świata w Planicy, a od trzech sezonów gości w co jakiś czas w czołowej trzydziestce zawodów Pucharu Świata, wykręcając w nim coraz lepsze wyniki. Szczególnie dobre rezultaty osiąga na skoczniach do lotów. W 2024 roku w Planicy skokiem na 228,5 metra ustanowił swój nowy rekord życiowy, będący jednocześnie oczywiście rekordem Ukrainy.