Strona główna • Puchar Świata

Lillehammer - podsumowanie weekendu

Lillehammer, a nie jak wcześniej planowano - Trondheim, było następną miejscowością, w której rozegrano Puchar Świata w skokach narciarskich. Z konkursami w Norwegii wiązaliśmy duże nadzieje. Adam Małysz miał tym razem wskoczyć na podium. W sobotę obchodził swoje urodziny, dlatego wierzyliśmy, że ten dzień będzie należał do niego. Stało się inaczej - Małysz zajął miejsce dziesiąte.

Zwycięzcą został niespodziewanie reprezentant Szwajcarii, Andreas Kuettel, który przez poprzednie sezony skakał przeciętnie i chyba nikt nie przypuszczał, że tym razem to on dołączy do grona faworytów kolejnych konkursów. Drugie miejsce zajął rewelacyjny Czech, Jakub Janda, a trzecie Norweg, Lars Bystoel, co również jest sporym zaskoczeniem.

Tak jak piąte miejsce Janne Ahonena, który szykował się na najwyższy stopień podium. A co słychać u pozostałych Polaków? Znowu nie było na co popatrzeć. Marcin Bachleda i Kamil Stoch spisali się słabo (stwierdzenie niezbyt odkrywcze). W talent Stocha nikt nie wątpi, a szczególnie jedna z gazet, zdaniem której Kamil ma wielkie szanse zagrozić pozycji Małysza jako lidera polskiej kadry. Lecz, jak pokazują skoki obu panów, można to na razie traktować jako dość kiepski żart.

W sobotnim konkursie nie startował popularny Norweg, Bjoern Einar Romoroen, ze względu na kryzys formy. Występował za to w nietypowej, jak dla siebie, roli przedskoczka (taka była decyzja trenera Kojonkoskiego).

Kwalifikacje do niedzielnego konkursu wygrał Adam Małysz. Przebrnęli przez nie również trzej Polacy: Marcin Bachleda, Kamil Stoch i Robert Mateja, co można uznać za sukces dnia, aczkolwiek krótkotrwały. W samym konkursie Mateja nie zdołał przekroczyć magicznej granicy 100m. Wylądował na 79. metrze, co pozostawiam bez komentarza. Trochę lepiej skoczył Marcin Bachleda - 116,5m, a Kamil Stoch 119m. Nie jest trudno zgadnąć, że swoje popisy zakończyli na pierwszej serii. Stoch ostatecznie zajął miejsce 33. W przerwie konkursu Apoloniusz Tajner, który gościł w studio Jedynki, powiedział, że „Adam nie lubi wrzawy wokół siebie. Małysz wielokrotnie twierdził też, że ma nadzieję, iż zainteresowanie przeniesie się teraz na Kamila Stocha. Jednak jego pobożne życzenie chyba na razie nie ma podstaw do spełnienia się. Choć jest jeden sposób, aby to osiągnąć, lecz miejmy nadzieję, że Adam nigdy z niego nie skorzysta...

Sam zainteresowany w pierwszej serii niedzielnego konkursu spisał się dość dobrze - skoczył 130m i zajął miejsce czwarte, z minimalną stratą 0,6 pkt do trzeciego skoczka, Andreasa Kuettela. To rozbudziło nasze nadzieje na podium, które w takiej sytuacji wydawało się prawie pewne. Janne Ahonen został trochę zbity z pantałyku i po 1. serii był siódmy, ostatecznie poprawiając się o jedną pozycję wzwyż. Gorszy dzień miał tym razem Robert Kranjec, który przez błędy techniczne skoczył jedynie 106,5m.

Adam Małysz natomiast nie wykorzystał szansy - skok na odległość 127m w 2. serii sprawił, że nie tylko musiał zapomnieć o podium, ale jeszcze ustąpić miejsca Andreasowi Widhoelzlowi. Tak więc zajął pozycję piątą. Konkurs wygrał prowadzący po 1. serii Jakub Janda. To trzecie zwycięstwo w PŚ w jego karierze. Umocnił się również na pozycji lidera klasyfikacji generalnej. Za nim jest Janne Ahonen, a Adam Małysz pozostał na miejscu siódmym, mając tylko jeden punkt przewagi nad ósmym Widhoelzlem.

Reasumując, trochę inaczej wyobrażaliśmy sobie przebieg rozgrywek w Lillehammer. Pozytywny aspekt jest taki, że Adam wciąż utrzymuje się w ścisłej czołówce. Generalnie można stwierdzić, że ten sezon charakteryzuje fakt, że w roli liderów występują inni zawodnicy niż się spodziewano. Kto wcześniej stawiałby na Kuettela, Kranjca czy Bystoela. Natomiast faworytom wiedzie się jak na razie trochę gorzej, czego przykładem są występy Roara Ljoekelsoeya albo Mattiego Hautamaeki.

Transmisję telewizyjną dla TVP 1 komentował Włodzimierz Szaranowicz, który ogłosił, że Adam dostał na urodziny od Andreasa Kuettela najlepszą czekoladę szwajcarską - Torino... Wytrawny dziennikarz powiedział również, że "nie być na konkursie skoków w Zakopanem to dyshonor.." Ciekawy lapsus językowy, który daje do myślenia.

My natomiast przypominamy, iż następne konkursy PŚ odbędą się w Harrachowie na skoczni K120 już za kilka dni.