Strona główna • Artykuły

Cieszyć się?

„Adam skacze z niższego o dwie belki rozbiegu niż pozostali skoczkowie. Ląduje w tym samym miejscu albo nawet dalej” - mówi "Gazecie" trener polskich skoczków Apoloniusz Tajner.

Niestety już trzeci sezon będzie wyglądał tak samo. Na tle odnoszącego sukcesy Adama Małysza pooglądamy, albo i nie, słabe skoki reszty Polaków. Cytat z wywiadu, który dziś opublikowała Gazeta.pl miał na celu podtrzymać wiarę kibiców w naszą reprezentacje. Ale czy to ma jeszczesens?

To, że Adam Małysz będzie w tym roku najlepszym z Polaków nie jest dla nikogo tajemnicą. Nawet, gdy nie utrzyma formy sprzed sezonu lub dwóch. Jednak kibiców nie interesują już wyłącznie sukcesy Małysza - po pełnym wzruszeń sezonie 2000/2001 i równie emocjonującym 2001/2002, Polacy przywykli do sukcesów.

Fani skoków w Polsce, w przeważającej części, stali się kibicami tego sportu na fali „małyszomanii”. Początkowo sukces naszego skoczka olśniewał wszystkich, nie ważne czy wiedzieli co tak naprawdę ten rewelacyjny „polski orzeł” na skoczni wyczynia. Ale każdy kibic uczy się z konkursu na konkurs o co w tej dyscyplinie chodzi. I staje się coraz bardziej wymagający. Widzi, że nie tylko Małysz skacze. Widzi, że innym idzie zdecydowanie gorzej. I ma prawo zapytać dlaczego?

To, o czym zimą 2000/2001 nikt nie wspominał, dziś zastanawia wszystkich. Dlaczego tylko Adam Małysz? Co będzie gdy jego forma się obniży lub przestanie skakać? Zainteresowanie skokami odejdzie w przeszłość.

Przykład Niemiec powinien być dla Polaków obiecujący. Po sukcesach Weisflogga, mieli Thome, później Schmitta i Hannavalda. Rośnie następne pokolenie – Hocke, Ritzelfeld... A w Polsce... Małysz, a potem ciemność...

Fakt, że w Polsce nie ma takich tradycji. Fakt, nie ma takich pieniędzy... ale są skoczkowie i są sponsorzy, którzy wspierają sportowców. Brak jednak opieki zarówno organizacyjnej jak i trenerskiej. Zapaleńcy tacy jak Stefan Hula należą do wyjątków. Dzięki sukcesom Małysza młodych adeptów skoków narciarskich nie brakuje. Brakuje za to pieniędzy.

W tej sytuacji, gdy zainteresowanie skokami wciąż jest duże, nie należałoby pomyśleć jak te koniunkturę wykorzystać. Czy zarówno kadra narodowa jak i juniorzy nie mogli by ogrzać się przy "światełku? Małysza? Póki jest co pokazywać przeciętnemu Kowalskiemu, póki pieniądze płyną do Polskiego Związku Narciarskiego, póki na szczycie jest Małysz, pora rozważyć co dzieje się w jego cieniu.

Oprócz Adama Małysza są i inni zawodnicy. Są, ale jakby ich nie było. Jeśli wejdą do II serii w jakimkolwiek konkursie to jest to największym sukcesem na jaki ich stać. A żadnemu z nich nie można odmówić talentu i woli walki. Jednak piętrzą się przed nimi trudności - niepewna sytuacja w klubach i we własnych finansach. A do tego ukierunkowanie całej ekipy na sukces jednego zawodnika.

Krytyczne oceny wyników uzyskiwanych przez ekipę trenera Tajnera pojawiły się już w ubiegłym sezonie. Nie sposób nie doceniać jego pracy z Małyszem i ich wspólnych sukcesów. Łaska kibiców na pstrym koniu nie jeździ. Po nieudanych Mistrzostwach Świata w Harrachovie fani śpiewali „Adamie nic się nie stało”. Jednak każda cierpliwość ma swoje granice.

Zapraszam do dyskusji (w tym miejscu, a także na forum dyskusyjnym) o sytuacji polskich skoków. Nie liczę, że uda się zainteresować Polski Związek Narciarski. Liczę jednak na kibiców, którzy chcą podzielić się swoimi opiniami