Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Kuttin zostanie tylko bez Tajnera?

Wciąż zaognia się konflikt na linii trener Kuttin - Apoloniusz Tajner. Austriak bardzo ostro krytykuje prezesa Polskiego Związku Narciarskiego i zapowiada, że chciałby pracować z polskimi skoczkami, ale nie w sytuacji, gdy na czele związku stoi Tajner.

"Mówię to jasno. Atmosfera w kadrze zaczęła się psuć po Turnieju Czterech Skoczni. Łukasz Kruczek popełnił wtedy wielki błąd, rozbił zespół. Cały plan opracował Polo Tajner, który za moimi plecami kontaktował się z fizjologiem Żołądziem. Potem Łukasz przeszedł na ich stronę. Wierzyłem Łukaszowi, wierzyłem w to, że idziemy razem w jednym kierunku. Okazało się inaczej. Dam taki przykład - Adam był zmęczony. Pytam 'Adam, o co chodzi?' On na to, że nie może tak często skakać. Mówię 'Jechałem 900 kilometrów, żeby zobaczyć kilka twoich skoków, a ty tego dnia akurat nie skaczesz?' Te kontakty za moimi plecami to był nasz największy problem" - tłumaczy Heinz Kuttin.

"Nie wiem, co Tajner obiecał Kruczkowi, ale na pewno dawał mu jakieś wskazówki. Łukasz jest w trudnej sytuacji, bo jest pomiędzy mną i Polem. Sam kontakt z profesorem nie był błędem. On naprawdę nam pomógł, odkrył ten problem z magnezem. Wcześniej nie było w zespole testów krwi" - dodał austriacki szkoleniowiec.

"Tylko prezes może to zmienić, ale prezes ze mną nie rozmawia, a ja nie rozmawiam z nim. Odejdę po sezonie. Tajner się kontaktuje ze mną tylko przez Łukasza. Sam był trenerem kilka lat temu, miał nieudany sezon. W czasie tamtego sezonu Adam szukając pomocy przyszedł do naszego teamu. Ocaliliśmy go. To jest coś, czego nie rozumiem. Pomogliśmy Polowi, trenowaliśmy Adama. Najpierw skontaktowałem się z Polem, poprosiliśmy o pozwolenie i dopiero wtedy Adam zaczął pracować z Łukaszem i ze mną. I teraz Polo robi takie rzeczy, że przeszkadza, ingeruje za moimi plecami. Chłopcy przychodzą do mnie i pytają Co my właściwie robimy, realizujemy twój program, czy kogoś innego?" - żali się trener polskich skoczków.

Kuttin narzeka również, że wielu ludzi wtrąca się do jego pracy.

"Ale to Polo jest tym, który gra główną rolę. Nie będziemy teraz o tym dyskutować. Jestem naprawdę rozczarowany tym co się stało. Chłopcy zaczynają wątpić. W domu słyszą pytania 'Co się tam w kadrze właściwie dzieje?' Nie mogliśmy przez to spokojnie pracować i to był największy problem" - dodaje Kuttin.

Heinz Kuttin bardzo wątpi również w objęcie posady pierwszego trenera polskiej kadry przez Stefana Horngachera.

"Stefan miał propozycje z Niemiec, z Austrii i Polo też go zapytał czy chciałby. To bardzo w porządku wobec mnie, bardzo zabawne... Nieważne. Stefan i tak nie zostaje w Polsce, podobnie jak ja. Nie wiem, kto będzie moim następcą, szkoda mi moich chłopów, bo nadchodzi w polskich skokach nowe pokolenie. Największy problem jest taki, że oni nie dają z siebie wszystkiego. Ja postawiłem jasne warunki, powiedziałem, że kto nie pracuje, ten nie jest w kadrze. Nagle pojawił się problem Wojciecha Skupienia, którego odstawiłem od drużyny. Potem miałem przez to w związku problemy" - powiedział Kuttin.

"Jestem wypalony. Nie potrafię poczuć radości z pracy. To nie jest łatwe ani dla mnie, ani dla chłopaków. Ciągle te pytania z zewnątrz o wszystko. Wszyscy mówią: 'Ja tylko chcę pomóc, ja tylko chcę pomóc', a nikt tak naprawdę nie pomaga. W takiej sytuacji chłopcom łatwo stracić wiarę w sens tego, co robią na treningach, ja to widzę w ich oczach, w czasie dyskusji z nimi" - wyraża swoje pretensje trener polskich skoczków.

"Jestem z nich naprawdę zadowolony. Pracowali bardzo dobrze. Nikt o tym nie mówi, ale Kamil Stoch, Stefan Hula, Rafał Śliż, Piotr Żyła wszyscy mają punkty Pucharu Świata. Znajdźcie mi drugą taką drużynę, która ma tylu skoczków, tylu młodych skoczków, z punktami PŚ. Wszyscy mówią tylko o Adamie, a to mu nie pomaga, to tylko dodatkowa presja" - podkreśla Kuttin.

"W ostatnim czasie przed olimpiadą mogliśmy już odpuścić niektóre konkursy. Mieliśmy bardzo udane treningi w Ruhpolding, drużyna była na światowym poziomie. Po przyjeździe na igrzyska chłopcy byli w bardzo dobrej formie fizycznej, rozluźnieni, rozbawieni. Szczęśliwi, że tu są, nie mogli się doczekać skoków. Byli skupieni na swojej pracy. Wszystko idealnie. A po konkursie na średniej skoczni zauważyłem, że ten ogień jakoś przygasł. Wszyscy czuli, że szansa uciekła. Wystarczy spojrzeć. Dobry wynik na średniej skoczni, dobry pierwszy trening na dużej skoczni, a potem wszystko poszło w dół. Stąd słaby dzisiejszy konkurs" - powiedział trener.

"Poza tym były problemy z wiatrem, niemal cały czas wiejącym w plecy. Gdy Robert czekał na belce, nie mogłem uwierzyć własnym oczom - 43 sekundy takiego samego, niekorzystnego wiatru. Kamil w pierwszym skoku zrobił wszystko tak jak trzeba, ale w drugim był zbyt agresywny, źle wykorzystał moc. A Adamowi po prostu zabrakło tego ognia. Ćwiczenia imitacyjne przed konkursem pokazywały, że fizycznie wszystko z nim jest w porządku, ale na skoczni nie było tego widać" - podsumował Kuttin i dodał, że w przygotowaniach do igrzysk nie popełnił żadnych błędów.