Strona główna • Artykuły

Thomas Morgenstern. Po prostu mistrz.

[strona=1]

Historia skoków narciarskich miała już wielu młodych Mistrzów Świata i Mistrzów Olimpijskich. Sprawiedliwie należy przyznać, iż spora grupa spośród nich swoje medale zdobywała dzięki szczęśliwym zbiegom okoliczności. Wielu też nie potrafiło potwierdzić mistrzowskiej klasy, rozmieniając swój talent na drobne w przeróżnych, czasem dość skandalicznych okolicznościach. Nazwisk "upadłych aniołów" skoków narciarskich nie ma jednak potrzeby podawać. Wśród najmłodszych mistrzów niewielu jest takich, którzy na swoje medale już zapracowali dotychczasowym przebiegiem kariery. Z całą pewnością do chlubnych wyjątków zaliczyć można tegorocznego złotego medalistę z Pragelato - Austriaka Thomasa Morgensterna.

Mamy gwiazdę.

Bohater niniejszych rozważań swoje zmagania na arenach skoków narciarskich rozpoczął mocnym akcentem w Pucharze Kontynentalnym. Po drugim miejscu w fińskim Lahti wygrywał trzykrotnie: w Lahti i dwa razy w czeskim Libercu. Tak obiecujący początek w wykonaniu ledwie szesnastoletniego zawodnika musiał wzbudzić uznanie. Morgiego postanowiono zatem rzucić na "głębokie wody", czego konsekwencją był udział w Turnieju Czterech Skoczni. Debiut był wręcz znakomity. Dość powiedzieć, że już w pierwszym swoim starcie zostawił w pokonanym polu tak uznane gwiazdy, jak: Małysz, Goldberger, Hautamaeki. Debiut na "9", bo takim miejscem ostatecznie zakończył się ten występ w wykonaniu młodziutkiego Austriaka. Już ten pierwszy konkurs pokazał skalę talentu, ale i szaleńczą nerwowość zawodnika. Kolejne dwa starty (Ga-Pa, Innsbruck) nie były tak udane, jednak już w Bischofshofen po pierwszej serii sensacyjnie zajmował drugie miejsce, tracąc do lidera ledwie 1.3 punktu. Ostatecznie Morgi znalazł się w tym konkursie na szóstej pozycji, tuż przed Małyszem.

Mylili się jednak ci, którzy twierdzili, że Austriak nie ma jeszcze charakteru na wygrywanie. Thomas Morgenstern już w piątym swoim występie w karierze, w czeskim Libercu, w którym startował w sezonie jeszcze w cyklu PK, mimo rywali ze znacznie "wyższej półki", nie miał sobie równych, wygrywając ostatecznie przed Widhoelzlem i faworytem gospodarzy - Jakubem Jandą1. Dubeltowa wygrana podczas Mistrzostw Świata Juniorów w Solleftea, a także regularne miejsca w pierwszej piętnastce, które dały mu ostatecznie 20. lokatę w generalnej klasyfikacji Pucharu Świata, a trzeba pamiętać, iż zawodnik ten startował w ledwie dwunastu konkursach - tak znakomicie zakończył się dla Morgiego sezon 2002/2003.


1 Ciekawostką niech będzie fakt, że pierwszy wygrany konkurs Pucharu Kontynentalnego w Libercu zakończył się podium dla Morgiego, Bystoela, Jandy.

[strona=2]

 

Śpiesz się powoli.

Przez dwa kolejne cykle pucharu świata (2003/2004; 2004/2005) Thomas Morgenstern przyzwyczaił swoich kibiców do stałej obecności w czołówce. Mimo iż ani razu nie zajął w tych sezonach pierwszego miejsca w konkursach indywidualnych, to jednak statystyki świadczą o jego niebywałej wręcz solidności. Przez te lata bardzo dobrze prezentował się podczas Turniejów Czterech Skoczni zajmując w nich kolejno czwartą i trzecią pozycję. I trzeba przyznać, że choć z całą pewnością trzecie miejsce Morgensterna w sezonie 2004/2005 było (przynajmniej po części) zasługą sędziów, to jednak nie można odmówić temu zawodnikowi równej, a przede wszystkim wysokiej formy. Niestety, sezony te, chociaż zakończone niezłymi lokatami w klasyfikacji generalnej (2003/2004 - 6.; 2004/2005 - 7.), nie przyniosły Morgensternowi upragnionego medalu indywidualnego. Zdobył co prawa drużynowy brąz w 2004 roku w Planicy, a także podwójne drużynowe złoto w 2005 roku w Oberstdorfie, jednak w indywidualnych konkursach zwyczajnie się spalał. Podczas gdy bezpośredni rywal Morgiego - Rok Benkovic, z którym przecież z taką łatwością zwyciężał w Solleftea, cieszył się z indywidualnego złota wywalczonego na skoczni K90 w Oberstdorfie, młodemu Austriakowi stale brakowało tak potrzebnego w tym sporcie szczęścia.

Sezon 2005/2006 miał upłynąć, przynajmniej w opinii wielu dziennikarzy sportowych, pod znakiem kolejnej dominacji Janne Ahonena. Tymczasem już pierwszy konkurs ustawił kolejność, która ostatecznie okazała się prorocza. Otwierający sezon konkurs w Kuusamo wygrał Jakub Janda przed Janne Ahonenem. Thomas Morgenstern zajął niezłe szóste miejsce. Drugi konkurs i ponownie szósta lokata. Wreszcie w Lillehammer szansa na pierwsze pudło w sezonie. Niestety, po drugiej serii spadek z miejsca trzeciego na dziewiąte. Kolejne miejsca zajmowane w Lillehammer, Harrachovie i Engelbergu (8.; 9.; 12.; 7.) potwierdzały zbytnią nerwowość zawodnika. Nerwy doprowadziły go w konsekwencji do najniższego w karierze miejsca (20.) podczas TCS. Tak źle nie było nigdy, albowiem nawet debiutancki Tour Morgi zakończył na 10. pozycji. Jeśli któryś z konkursów TCS miałby być wróżbą przynajmniej części niespodzianki jaka czekała nas podczas Igrzysk w Turynie, to byłby nim pierwszy austriacki odcinek Turnieju - Innsbruck. Po pierwszej serii prowadził Thomas Morgenstern, który swoją publiczność uradował pięknym skokiem na odległość 130 metrów. Konkurs wygrał jednak Lars Bystoel, szósty był... Janne Ahonen. Morgi na pudło musiał jeszcze poczekać; tym razem był czwarty.

[strona=3]

Cierpliwość wynagrodzona.

Gdyby nie Widhoelzl, można by w zasadzie stwierdzić, że Austriaków w Japonii nie było, ponieważ miejsca zajmowane przez pozostałych kadrowiczów nie pozwalały dostrzec ich obecności. Należy jednak nadmienić, że w konkursach w kraju Kwitnącej Wiśni nie wzięli udziału ani Kofler, ani Morgenstern. Trener postanowił poczekać i postawił na spokojny trening, który już wkrótce miał młodym Austriakom przynieść pożądane efekty. Cierpliwość została wynagrodzona podczas rozgrywanych w Kulm Mistrzostw Świata w Lotach Narciarskich, gdzie Morgenstern wywalczył pierwszy "dorosły" indywidualny medal. Brąz zdobyty między innymi wspaniałym 210 metrowym skokiem w drugim dniu konkursu z całą pewnością zmotywował Morgiego do dalszych ciężkich treningów i potwierdził, że forma jest blisko. W Zakopanem wciąż jeszcze czegoś brakowało. Pierwszego dnia zawodów oddał najdłuższy skok (134.5 metra), cóż z tego, skoro uczynił to dopiero w drugiej serii, po pierwszej zajmując ledwie 21. lokatę. Drugi dzień przyniósł Morgiemu kolejne podium w karierze - trzecie miejsce, tuż za Mattim Hautamaekim i Janne Ahonenem. Zawody w niemieckim Willingen, wbrew przewidywaniom bukmacherów, nie potwierdziły fińskiej dominacji. Najdłuższe skoki pierwszej i drugiej serii należały do dwóch Austriaków: Koflera oraz Morgensterna. Pierwszy po skoku na odległość 143 metrów prowadził aż o 13.6 punktu przed Japończykiem Ito, drugi oddając w finałowej serii najdłuższą próbę dnia - 145 metrów przegrał ostatecznie tylko z prowadzącym po pierwszej serii kolegą z reprezentacji.

Wreszcie nadszedł długo oczekiwany dzień 12 lutego 2006 roku. Pierwszy konkurs olimpijski przyniósł zaskakujące rozstrzygnięcie. Mistrzem olimpijskim został zajmujący po pierwszej serii dopiero szóste miejsce - Lars Bystoel. Zdumienie wszystkich było tym większe, że przed finałową serią drugie miejsce zajmowali ex aequo Janne Ahonen i Thomas Morgenstern, którzy do sensacyjnie prowadzącego Rosjanina Vassilieva tracili ledwie 0.5 punktu. Niestety, warunki w drugiej serii nie były równe dla wszystkich i prowadząca trójka musiała pogodzić się ze stratą szans na medale.

[strona=4]

Umarł król, niech żyje król.

Drugie olimpijskie starcie, z dnia 18 lutego, okazało się przełomowe. Kto wie, czy nie jednym z najbardziej przełomowych dla losów dzisiejszych skoków narciarskich. Można z rozrzewnieniem stwierdzić, iż w pewnym sensie konkurs ten przyniósł zmianę warty. Po pierwszej serii, podobnie jak w Willingen, prowadził Andreas Kofler, który skokiem na odległość 134 metrów zyskał notę 135.7 punktu, dzięki czemu aż o 4.3 wyprzedzał kolegę z reprezentacji Thomasa Morgensterna.

Finałowa seria była wspaniałą próbą charakteru i woli walki. Tym razem zwycięski okazał się Thomas. Trzeba przyznać, że jego 140 metrowy skok musiał wzbudzić zachwyt i żaden sceptyk nie może powiedzieć, że coś Morgensternowi ofiarowano, że coś mu dano w prezencie. Nie, skok jego rywala był tym razem po prostu gorszy. Mimo iż Morgi na odległości przegrał z Koflerem łącznie o pół metra, to jednak ta jedna dziesiąta punktu więcej tego dnia po prostu mu się należała.

Piszę o zmianie warty. Być może ktoś stwierdzi, że bezpodstawnie, ale przecież lokaty zajęte podczas olimpijskiego konkursu przez dotychczasowych królów PŚ (9. miejsce Ahonena, 14. Małysza) chcąc nie chcąc wymagają takiego stwierdzenia. Oczywiście starzy mistrzowie z pewnością nie pozwolą Morgiemu na szybką dominację w świecie skoków. Pierwszą lekcję pokory przyszło aktualnemu mistrzowi olimpijskiemu zaliczyć jeszcze w tym sezonie, kiedy w norweskim Oslo podczas finału wygranego dla siebie Turnieju Nordyckiego musiał uznać wyższość wracającego do wysokiej formy Małysza.

Nie zmienia to faktu, że w tej chwili to Morgenstern ma największe szanse na zawładnięcie Pucharem Świata i byłoby to w pewien sposób logiczną konsekwencją i efektem dotychczasowej ciężkiej pracy.

Czy wiesz że?

Na koniec coś specjalnie dla tych, którzy wszystko przypisują szczęściu. Pragnę zaznaczyć, iż sam będąc łowcą sportowych fartów rzadko spotykam się z takim ich natężeniem. To oczywiście żart, a zupełnie poważnie - chciałbym zauważyć, iż tak równych wyników za pierwsze cztery sezony PŚ nie miał do tej pory żaden skoczek.

Thomas Morgenstern wystartował w 79 konkursach Pucharu Świata. Aż 54 razy uplasował się w pierwszej dziesiątce. Tylko raz nie wszedł do trzydziestki - w Oberstdorfie 29.12.2005 roku był 36. Na 78 startów, w których znajdował się w drugiej serii, tylko 8 razy był poza piętnastką i miał tylko 4 miejsca poza czołową dwudziestką.