Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Małysz podobny do Nykaenena?

Adam Małysz po pierwszych treningach z nowym szkoleniowcem - Hannu Lepistoe - nie kryje zadowolenia. Najlepszy polski skoczek nabrał motywacji i wiary w to, że znów będzie skakał jak dawniej.

"Te pierwsze skoki nie są takie ważne. Najważniejsze, że dużo rozmawialiśmy i wierzę, że on wie co zrobić żebym skakał jak dawniej. Trener mówi, że jestem bardzo podobny do Mattiego Nykaenena jeśli chodzi o dynamikę i siłę odbicia. On go prowadził, znał go jak mało kto. To podobieństwo wyszło w przeprowadzonych testach" - tłumaczył Małysz.

Małyszowi bardzo przypadło do gustu indywidualne podejście Lepistoe do każdego z kadrowiczów.

"Na treningach każdy będzie pracował nad tym, czego akurat w danym momencie potrzebuje. Raczej nie będziemy realizowali tych samych zadań. Hannu powiedział, że praca z Polakami jest dla niego wyzwaniem, bo z jednej strony są tu utalentowani młodzi skoczkowie, a z drogiej Małysz, mistrz, który jeszcze może czegoś dokonać. Kluczem jest motywacja i ja się z tym zgadzam. Wierzę, że potrafi mnie zmotywować, dlatego na ten sezon patrzę bardzo optymistycznie" - dodał podwójny złoty medalista MŚ w Val di Fiemme.

"Każdy trener to coś nowego. Zmiana szkoleniowca oznacza zmiany w treningach. Zawodnik ufa trenerowi, oddaje się mu całkowicie i jest w stanie zmienić bardzo wiele, tak jak zrobiłem ja. Zmieniłem sposób skakania. Czasami wszystko grało, szczególnie na początku, kiedy wygrałem letnią Grand Prix. Ale później było różnie, w dużych imprezach zawiodłem. Teraz wiem, że muszę słuchać trenera, ale i siebie, swojego doświadczenia. Podejmować niektóre decyzje w zgodzie z sobą" - uważa skoczek.

"Rozmawiałem z Heinzem o niepowodzeniu w igrzyskach w Turynie. Zgodziliśmy się, że o słabszej dyspozycji w zimie zadecydowały błędy popełnione w maju, czerwcu, lipcu. Wszystko zaczęło się od zamieszania z profesorem Żołądziem, fizjologiem, który pracował z nami w czasie moich największych sukcesów. Wydawało się, że będzie znowu z nami pracował, ale ostatecznie nie dogadał się z PZN. On powiedział Kuttinowi, że niektóre rzeczy w przygotowaniach trzeba zmienić, ale nie wyjaśnił co i jak. I Heinz próbował, kombinował, ale efekty były różne. Raz było gorzej, raz lepiej. Świeżość odzyskałem dopiero pod koniec sezonu. Mimo to myślę, że Kuttin jest dobrym trenerem i niemiecka kadra B będzie z niego zadowolona" - skomentował Adam Małysz.

Nadal w polskiej kadrze brakuje niestety psychologa.

"Psycholog szczególnie potrzebny jest młodym. Często jest tak, że zawodnik skacze na treningach, na mistrzostwach Polski, a w Pucharze Świata już nie. To są nerwy, młodzi zawodnicy spalają się. Pamiętam jak to było jak zaczynałem. Patrzysz na tych świetnych skoczków obok ciebie i myślisz sobie 'Co ja tu robię?' Zastanawiasz się, denerwujesz i już po tobie. Psycholog potrafi pomóc zawodnikom, uspokoić ich. Czasami taką funkcję potrafi spełnić trener, czasami potrzeba specjalisty" - stwierdził skoczek.

Najlepszy polski skoczek wakacje spędził z rodziną w Tunezji: "Słońce, plaża, nawet nie zwiedzaliśmy za bardzo. Zgodnie z zaleceniami miałem trochę rehabilitacji na kolana, kręgosłup. Słone wody, masaże, jakieś błotne owijania i dużo spokoju. Wygrzałem kości, teraz można trenować na maksa".

Małysz jest rozgoryczony po porażce Zakopanego w walce o organizację MŚ w 2008 roku.

"Mieliśmy świetną prezentację. Ludzie podchodzili do nas i mówili, że będą na nas głosować. A potem dostaliśmy zero punktów. Jak tak można? To wstyd! Po co tak mówią skoro wiedzą, że nie zagłosują? Zadecydowały rozmowy kuluarowe. Problemem jest to, że my nie mamy w zarządzie FIS żadnego Polaka. Nie wiemy co się tam dzieje. Teraz wybierano trzech nowych członków, a od nas nie wpłynęła ani jedna kandydatura. Zmarnowaliśmy okazję, bo członkowie zarządu FIS zmieniają się bardzo rzadko. Kolejny raz będzie za kilka, a może nawet za kilkanaście lat" - zakończył Adam Małysz.