Strona główna • Juniorzy

Bój o skocznię w Bystrej

Choć została ona objęta związkowym programem odbudowy skoczni a jej dokumentacja spełnia wszystkie warunki formalne, to jednak o środki finansowe na ten mały obiekt działacze muszą toczyć prawdziwy bój z urzędnikami, także tych najwyższych, centralnych szczebli.

Kiedyś była w Bystrej skocznia. Nawet nie tak dawno, bo na niej oddawał swoje pierwsze skoki młody Stefan Hula. Dziś niewiele z niej zostało, ale są w Bystrej ludzie, którzy chcą ją odnowić i sprawić, by znów służyła najmłodszym.

O dotychczasowym przebiegu tej swoistej walki opowiada prezes LKS Klimczok Bystra, dr Zbigniew Banet:

"Skontaktowaliśmy się z Apoloniuszem Tajnerem z prośbą, aby nam pomógł doprowadzić do odremontowania tej skoczni, a on wziął od nas stosowne dokumenty. Pojawiły się one po konferencji na Torwarze w Warszawie, w której uczestniczyliśmy w marcu 2005 roku. Brały w niej udział władze PZN, COS, przedstawiciele ówczesnego Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu oraz Kancelarii Prezydenta RP.

Konferencja ta dotyczyła Narodowego Programu Rozwoju Skoków Narciarskich, który zakładał, że w pasie południowym, od wschodu do zachodu, miały powstać, bądź zostać wyremontowane 24 małe skocznie narciarskie. Po przemówieniach zabraliśmy głos, przedstawiając projekt nowych skoczni w Bystrej. Uzyskał on aprobatę władz i zostaliśmy poproszeni o przygotowanie szczegółowej dokumentacji. W ciągu półtora miesiąca złożyliśmy kompletny wniosek w postaci projektu architektonicznego, budowlanego i geodezyjnego, umowę z miastem na 25-letnią dzierżawę terenu z opcją jej przedłużenia.

Oddaliśmy to do Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu, a następnie wniosek ten trafił do Polskiej Konfederacji Sportu. Tam dowiedzieliśmy się, że jak na razie nie ma pieniędzy, ale jak tylko się pojawią, to je otrzymamy. Zaszły jednak zmiany w resortach, zlikwidowano Polską Konfederację Sportu, utworzono nowe Ministerstwo Sportu. Kontaktowałem się z ministrem Tomaszem Lipcem bezpośrednio i pisemnie, on odszukał nasze materiały i stwierdził, że wszystko jest w porządku i postarają się pomóc. Jednak do dzisiejszego dnia tych pieniędzy nie ma.

W tym czasie zatelefonował Apoloniusz Tajner z wieścią, że zostaną centralnie zakupione maty igielitowe i rozbiegi teflonowe dla kilku skoczni i, że Klimczok Bystra może z tego skorzystać. Dwa tygodnie później zawiózł do Warszawy naszą umowę o dzierżawę terenu. Podczas zakończenia roku szkolnego w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku zapytałem Andrzeja Wąsowicza, wiceprezesa PZN, jak wyglądają nasze sprawy. Wtedy on odpowiedział, że nasz wniosek jest na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o przydział środków i jesteśmy jedynym klubem, który ma uregulowane sprawy własnościowe.

Jako, że wiele prac zależy od warunków pogodowych, a okres letni szybko mija, postanowiłem skontaktować się po raz kolejny z Apoloniuszem Tajnerem, by dowiedzieć się jak obecnie wygląda stanowisko PZN. Niestety, zawirowania wokół związku po rozpętaniu afery przez prasę, negatywnie odbiły się na naszych staraniach. Musieliśmy już liczyć tylko na siebie.

Pierwszego sierpnia pojechaliśmy do Warszawy, w pierwszej kolejności do Centralnego Ośrodka Sportu. Chcieliśmy się dostać do osób, których nazwiska nam podał pan Tajner. Chcieliśmy się spotkać z zastępcą dyrektora COS, panem Mamińskim, ale nam się to nie udało. Znaleźliśmy się następnie w Wydziale Infrastruktury, w którym przyjęto nas bardzo serdecznie, ale nie potrafiono pomóc.

Udaliśmy się zatem do Ministerstwa Sportu, do pani Małgorzaty Cejmer, dyrektora Wydziału Infrastruktury Sportowej. Stwierdziła ona, że zna nasz wniosek, ale niestety, nastąpiła decyzja polityczna, program budowy małych skoczni został zmieniony na program budowy boisk wielofunkcyjnych sztucznotrawiastych. Jest przeznaczona na ten cel suma około 20 milionów złotych i z tej sumy ma powstać około 200 boisk. Zasugerowałem wtedy, że nic by się nie stało, jakby powstało 199 boisk i 1 skocznia, skoro byliśmy tam na pierwszym miejscu.

Odmowna odpowiedź sprawiła, że trudno było zachować spokój. Wobec naszej stanowczej postawy, pani dyrektor zaczęła nam obiecywać, że postara się pomóc, ale gdy przyszło do konkretów, to stwierdziła, że nic nie może zrobić, bo jej pozycja w ministerstwie nie jest odpowiednio wysoka.

Następnego dnia zaczęliśmy drugi etap rozmów. Ponownie pojechaliśmy do Ministerstwa Sportu, by spotkać się z dyrektorem Mamińskim. Mimo prób, do spotkania jednak znów nie doszło, ale dyrektor zapewnił, że, w związku z tym, sam przyjedzie do Bystrej.

Gdyby nasze przypuszczenia się sprawdziły, to mielibyśmy 2/3 kosztów załatwionych. Moglibyśmy wtedy wybrać firmę, która wykonałaby podpory betonowe, zakupić drewno, zrobić układ nośny i ukształtować wybieg, odeskować i przykryć igielitem. O brakujące 1/3 zwróciliśmy się do wicepremiera Leppera, który jest odpowiedzialny za rozwój terenów wiejskich, ale odpowiedzi jeszcze nie otrzymaliśmy."

Czy w tym tygodniu będzie już jasne, czy modernizacja skoczni w Bystrej dojdzie do skutku, zobaczymy. Jednego możemy być pewni: determinacji działaczom z Bystrej nie brakuje i są w stanie poruszyć przysłowiowe "niebo i ziemię", by w Bystrej znów można było skakać.