Strona główna • Rosyjskie Skoki Narciarskie

Wolfgang Steiert: "Niemcy mieli za dużo zwycięstw..."

Wolfgang Steiert należy do młodego pokolenia trenerów. Jednak pomimo młodego wieku ma na swoim koncie liczne sukcesy. Martin Schmitt oraz Sven Hannawald w dużej mierze to właśnie jemu zawdzięczają swoje liczne zwycięstwa na skoczniach świata. Jako współpracownik Reinharda Hessa, doprowadził Schmitta do tytułów mistrzowskich a Hannawalda do wspaniałego triumfu w Turnieju Czterech Skoczni. Obecnie pracuje dla Rosyjskiego Związku Narciarskiego. "Skoki narciarskie to całe moje życie."

Od prawie szesnastu lat zajmuje się trenowaniem skoczków narciarskich. W latach 1989/1991 zdobywał wiedzę w Akademii dla trenerów w Kolonii. Jak sam twierdzi, "ten zawód sprawia mi przyjemność, jeszcze mi się nie znudził. Praca z najlepszymi zawodnikami jest wspaniała." O swoich doświadczeniach w pracy z ekipami Niemiec oraz Rosji zgodził się opowiedzieć w sobotnie przedpołudnie w Zakopanem, przed konkursem Letniego Grand Prix.

Skijumping.pl: Jak wyglądają przygotowania do nowego sezonu?

Wolfgang Steiert: Bardzo powoli. Będziemy skakać do 10-15 października, następnie chłopcy dostaną trzy tygodnie wolnego, wrócą do domów, a potem spotkamy się znowu na skoczni, prawdopodobnie około 10 listopada. Nie wiem jeszcze, na której, ponieważ trudno przewidzieć, która będzie przygotowana. Wszystko zależy od pogody. Jak powiem, że Lillehammer to się okaże, że nie ma na niej śniegu. Między czasie musimy postarać się o nowe wizy dla zawodników.

Skijumping.pl: Jakie dostrzegasz różnice pomiędzy "starą" drużyną a obecną?

W.S.: Nie trenowałem "starej" drużyny. Owszem obserwowałem ich podczas zawodów, ale to wszystko. Przyszedłem do Rosji i zawodnicy oraz działacze zaakceptowali mnie, to było dla mnie najważniejsze. Przed moim przyjściem praktycznie nie liczyli się w zawodach pucharowych. Chcieli rozpocząć profesjonalne treningi, chcieli liczyć się w konkursach. Proces szkolenia idzie stopniowo do przodu i inne narodowości powinny zacząć się obawiać Rosjan.

Skijumping.pl: Drużyna mężczyzn odnosi sukcesy, a co z ekipą żeńską. Istnieje w ogóle taki temat jak kobiece skoki narciarskie w Rosji?

W.S.: Oczywiście, że istnieje. W Hinterzarten była jedna zawodniczka z Rosji. Ma 23 lata, bardzo ładna, ale chyba nie był to dla niej udany występ. Z powodu słabej infrastruktury w Rosji, ciężko młodym i zdolnym rozpoczynać treningi.

Skijumping.pl: Właśnie, jak wygląda sytuacja z małymi obiektami?

W.S.: Brakuje małych skoczni, takich jak K15, K30 oraz K50. Proces szkoleniowy nie może być prowadzony poprawnie, gdy nie ma takich obiektów. To jest największy problem zwłaszcza latem.

Skijumping.pl: A jak przedstawia się sytuacja finansowa drużyny?

W.S.: Mamy wielu sponsorów, wielu z Niemiec. Jednak od pewnego czasu skokami narciarskimi i współpracą z Rosyjskim Związkiem Narciarskim interesują się firmy rosyjskie, głównie przemysłowe. Mogę spokojnie powiedzieć, że niczego nam nie brakuje, jest lepiej niż przypuszczaliśmy.

Skijumping.pl: Wróćmy na moment do drużyny niemieckiej. Przejąłeś ją w trudnym momencie, wszyscy oczekiwali natychmiastowych sukcesów...

W.S.: Zgadza się to był trudny moment. Byliśmy na szczycie przez osiem lat. Po ośmiu latach sukcesów przejąłem drużynę. Każdy oczekiwał od nas takich samych osiągnięć. A to jest normalne, że po takim okresie sportowcy mają obniżkę formy. I to nie jest wina tylko trenera, inne ekipy też przecież trenowały, rozwijały się. To jest jak w sinusoidzie, raz jesteś na szczycie raz na dole.

Skijumping.pl: W takim razie czy istnieje szansa, że za kilka lat ponownie zostaniesz trenerem "Niemieckich Orłów"?

W.S.: W Niemczech bardzo trudno jest być pierwszym trenerem. Każdy oczekuje sukcesów, kibice, prasa. Zajęcie piątego miejsca traktowane jest jako ogromna porażka. W przeszłości Niemcy mieli za dużo zwycięstw. Od każdego nowego trenera oczekuję się tego samego lub nawet większych sukcesów. Sukces, sukces, sukces, jeśli go nie ma to dziękują za współpracę. Podobnie jest u Was w Polsce, niedawno przestał być trenerem Kuttin. Gdybym ja trenował Adama zadowolony byłbym z szóstego miejsca. Jednak ludzie oczekują od Adama tylko zwycięstw, wszystkie inne rezultaty traktowane są jak porażka, a tak nie jest.

Skijumping.pl: Próbujesz wyciągnąć drużynę rosyjską z dołka, aby znalazła się na topie...

W.S.: Mam taką nadzieję, że tak się stanie, ale nie mnie oceniać wyniki, są inni od tego. Ważne jest w Rosji to, że mają młodych zawodników - Kornilova, Ipatova, Rosliakova. Sportowcy ci mają ogromny potencjał, który trzeba wykorzystać.

Skijumping.pl: W Polsce czy w Niemczech trenuje bardzo dużo młodych skoczków, w wieku 10-15 lat. Czy w Rosji jest podobnie?

W.S.: Tu pojawia się problem, nie ma ich zbyt wielu. Ja odpowiadam za drużynę A, mam z nimi sporo pracy, nie mogę zajmować się wszystkimi zawodnikami. Również brakuje trenerów, młodych trenerów. Cały system szkoleniowy w Rosji nie jest jeszcze perfekcyjny. Musimy poczekać, aż młodzi trenerzy będą na wysokim poziomie. Przede wszystkim muszą zdobyć wykształcenie w tym kierunku oraz doświadczenie, zobaczyć jak wygląda praca trenera za granicą.

Skijumping.pl: Przedłużyłeś kontrakt z Rosyjskim Związkiem Narciarskim o kolejny rok. Czego oczekują po Twojej pracy Rosjanie?

W.S.: Wyników. Starają się nie wywierać na mnie i na zawodnikach żadnej presji. Jestem ogromnie zmotywowany, podobnie jak skoczkowie. Ważne jest, aby iść na przód, aby walczyć w Pucharze Świata z najlepszymi. Obecnie poziom rywalizacji jest bardzo wyrównany, czołówka jest dość szeroka. Jest bardzo dużo federacji, które zapewniają swoim zawodnikom profesjonalne warunki trenowania, więc miejsca w pierwszej "15" czy w pierwszej "10" oznaczają, że zawodnik należy do światowej czołówki. Chciałbym, aby moi zawodnicy regularnie mieścili się w "piętnastce".

Skijumping.pl: Co zatem sądzisz o wynikach konkursu olimpijskiego? Rosjanin mógł zrobić wszystkim ogromną niespodziankę...

W.S.: Byliśmy bardzo dobrze przygotowani do tych zawodów. Byliśmy przed Olimpiadą w Predazzo, spokojnie się przygotowywaliśmy. Mieszkaliśmy w cichej okolicy. A co do samego konkursu na skoczni normalnej - na pewno dla wielu byłaby to mała sensacja. Jednak jak popatrzymy dokładniej na wyniki, to zobaczymy, że żaden ze skoczków, którzy znajdowali się po pierwszej serii w pierwszej "czwórce" nie zdobył medalu - Kuettel był piąty (4.m po pierwszej serii - przyp. red.), Ahonen szósty (3.m po pierwszej serii - przyp.red.), Morgenstern dziewiąty (2.m po pierwszej serii - przyp.red.) a Vassiliev spadł na dziesiątą lokatę. Pewnie w Pucharze Świata by się tak nie zdarzyło, no cóż szkoda. Ten konkurs w naszym wykonaniu był bardzo pozytywny, cały świat usłyszał, że Rosjanin prowadzi w konkursie.

Skijumping.pl: Czyli Vassiliev psychicznie nie był przygotowany na taką sytuację?

W.S.: Nie do końca. To dobry zawodnik, udowodnił, że stać go na wysokie lokaty: w Kuopio był czwarty, w Lillehammer siódmy.

Skijumping.pl: Ale z pomocy psychologa nie korzystacie?

W.S.: Nie korzystamy, ale podam Ci przykład. Dla mnie wzorem do naśladowania jest ekipa Szwajcarii: jeden trener, jeden specjalista od sprzętu, żadnego fizjoterapeuty, psychologa, biomechanika i gdzie są zawodnicy ze Szwajcarii? W czołówce. Jak w drużynie jest ośmiu specjalistów to oznacza to więcej pracy dla trenera prowadzącego, ponieważ musi pracę tych wszystkich specjalistów nadzorować i koordynować.

Skijumping.pl: Mógłbyś w kilku krótkich słowach opisać drużynę?

W.S.: Przede wszystkim jest to drużyna z dużym potencjałem. Są zgraną ekipą, każdy pracuje solidnie, i każdy cieszy się z sukcesu innego zawodnika. Młodzi - Kornilov. Ipatov oraz Rosliakov są bardzo zaangażowani w to co robią. W Niemczech nigdy nie pracowałem z zawodnikami tak ogromnie zmotywowanymi jak oni. Aż przyjemnie jest z nimi trenować.

Skijumping.pl: Dziękuję za rozmowę oraz życzę sukcesów.

W.S.: Dziękuję.

Z Wolfgangiem Steiertem w Zakopanem rozmawiała Anna Szczepankiewicz