Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Adam Małysz: "Bałem się, że Hannu będzie miał klapki na oczach"

Triumf Adama Małysza w Letniej Grand Prix spowodował, że nasz najlepszy skoczek odzyskał motywacje i nie może doczekać się zimy."Ten sukces był mi bardzo potrzebny" - mówi w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" dwukrotny złoty medalista MŚ w Predazzo.

- W trakcie olimpiady w Turynie i już po niej mówiłem, że do dalszego skakania będę potrzebował nowej motywacji. Żeby te skoki znowu mnie cieszyły. Cztery letnie wygrane konkursy, a przede wszystkim dobre równe skoki, to kolejny bodziec do kontynuacji kariery. Cieszę się, że zima niedaleko, a forma do mnie przychodzi. Błędów popełniam coraz mniej.

Nasz ''Orzeł z Wisły'' nie żałuje, że nie rzucił nart w kąt po nieudanych Igrzyskach Olimpijskich w Turynie:

- Nie, na pewno nie. Było sporo przemyśleń, byłem zmęczony całą sytuacją. Ale, jakby nie było, skoki to cały mój chleb. I o tym też pamiętam. Letnie skoki były tak dobre, że nabrałem ochoty do startów.

Adam przyznaje, że myślał nad zakończeniem kariery skoczka:

- Sponsorzy dobrze wiedzieli, że naprawdę mogę przestać skakać. Najwięcej mówili jednak o tym dziennikarze. Zadawaliście pytania na igrzyskach, pchaliście mnie do tej decyzji. A ja przytakiwałem. I po igrzyskach zacząłem o tym myśleć na poważnie. Że może jednak trzeba dać sobie spokój.

Trzykrotny zdobywca Pucharu Świata dodaje, iż sukcesy podczas Turnieju Skandynawskiego sprawiły, że przekonał się, aby kontynuować karierę.

Według Małysza były trener polskich skoczków, Heinz Kuttin jest bardzo dobrym szkoleniowcem:

- To bardzo dobry specjalista. Ale załatwił sam siebie. Przed igrzyskami sam powiedział, że po sezonie odchodzi. To była prowokacja z jego strony. Ale to było niedobre dla wszystkich. Dla związku i zawodników. Uznałem, że skreślił nas już przed olimpiadą. Głupio się poczułem. O tym, że Heinz odchodzi, zdecydował jednak PZN i zdania nie zmienił, mimo że Heinz chciał zostać.

Podwójny Mistrz Świata z Predazzo nie odczuwał konfliktu Austriaka z obecnym prezesem PZN, Apoloniuszem Tajnerem. Podkreślił, że Kuttin nie wiedział o rozmowach z profesorem Żołądziem:

- Ja i Łukasz Kruczek spotkałem się z profesorem po Turnieju Czterech Skoczni. Heinz miał o to ogromny żal do Łukasza. Mówił, że spiskuje za jego plecami, że nie jest lojalny. Musiałem wziąć Łukasza w obronę. Bo to była moja inicjatywa. I ucieszyłem się kiedy usłyszałem, że Łukasz chętnie porozmawia z profesorem - jak on to widzi, czy jest w stanie nam pomóc. Heinz nie był do końca przekonany do tego pomysłu, nie chciał współpracy z fizjologiem. To specyficzny trener. Wie bardzo dużo. I myśli, że bardzo dużo wie. A nie zawsze tak było. Jeśli chodzi o fizjologię, to nikt nie wie tego lepiej od specjalistów. Do mnie Kuttin żalu nie miał albo nigdy nie dał mi tego odczuć. A ja, tak naprawdę, nigdy się z profesorem nie pożegnałem po tym, jak odszedł z naszej grupy z psychologiem Janem Blecharzem w 2003 r. Byliśmy cały czas w kontakcie, dzwoniliśmy do siebie raz na jakiś czas.

Trzykrotny zdobywca Kryształowej Kuli ostatni raz widział się z Heinzem podczas Pucharu Świata w słoweńskiej Planicy i bardzo boli go, że nie zdążył pożegnac się z nim.

Adam Małysz dobrze pamięta swoją pierwszą rozmowę z Hannu Lepistoe:

- Byłem w domu. Zadzwonił do mnie prezes Tajner. Byli na kolacji i prezes powiedział: "Dam ci do słuchawki twojego nowego trenera, możesz zamienić z nim parę słów". I po raz pierwszy porozmawiałem z Lepistoe. Rozmowa była kurtuazyjna.

28-letni Polak twierdzi, że fiński szkoleniowiec wprowadził nowe metody i dużo dynamiki.

Małysz jest bardzo zadowolony, że jego trenerem jest Hannu. Wcześniej jednak miał obawy, że doświadczony Fin będzie nieomylny i wszechwiedzący

- Dokładnie. Bałem się, że Hannu, z racji wieku, sukcesów i doświadczenia, będzie miał klapki na oczach i tylko jego zdanie będzie się liczyć. A jest zupełnie inaczej. Jest otwarty, rozmawia, chce znać nasze zdanie na każdy temat. Przed ostatnimi zawodami LGP w Oberhofie powiedział Rafałowi Śliżowi, że "jesteśmy tu, aby ci pomagać, ale kiedy jesteś na skoczni, jesteś sam. Musisz wszystko sam skontrolować, wiedzieć, jak skoczyć. Kiedy skoczysz źle, ja ci powiem, dlaczego i co było błędne. Przypomnij sobie swoje najlepsze skoki, ale przede wszystkim myśl". To był szok. Hannu powiedział zawodnikowi, że ma myśleć, że wszystkiego nie zrobią za niego trenerzy.

Mieszkaniec Wisły pragnie, aby jego nazwisko pozostało w pamięci ludzi nawet, gdy przestałby skakać i uważa, że przeszedł do legendy polskiego sportu.

Srebrny i brązowy medalista Igrzysk z Salt Lake City chce dobrze skakać i sprostać oczekiwaniom polskich kibiców.

Adam Małysz w przeciwieństwie do Lepistoe chciałby, żeby Alexander Herr reprezentował nasz kraj

-Podchodzę do tego z przymrużeniem oka... Ja bym chciał, żeby z nami skakał. Dla polskich skoków byłoby to wielkie wsparcie. Trudno mi powiedzieć, jak odebraliby to kibice polscy i niemieccy. Jego dziadkowie byli Polakami, ale zrzekli się obywatelstwa. I to może ludzi boleć. Nie wiem, czemu on chce do nas przejść, słyszałem o jakiś konfliktach z trenerem. Ja się z nim lubię. Nigdy nie było między nami złości. Jako Niemiec był sympatyczny, przyjaźnie nastawiony.

Miejmy nadzieje, że motywacja, chęć dobrego skakania Małysza nie zniknie i przyczyni się do jego nowych sukcesów.