Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Adam Małysz: "Nie chcą z nami rozmawiać"

Adam Małysz po dzisiejszej decyzji jury o odwołaniu zawodów nie kryje rozczarowania. Najlepszy polski skoczek uważa, że warunki, jakie panowały w sobotę na skoczni Ruka, pozwalały na przeprowadzenie konkursu.

"Chciałem dziś skakać, ponieważ warunki były dużo lepsze niż wczoraj, kiedy to sypał śnieg, wiał zmienny wiatr. Dziś przy dość stabilnym wietrze z przodu wystarczyło dać niższą belkę i konkurs mógł się odbyć. Warunki były równiejsze niż w piątek" - powiedział Adam Małysz.

"Wczoraj największą przeszkodą był śnieg. Na treningu przy wietrze z przodu startowaliśmy tu z belki startowej nr 7, podczas gdy dziś jury puszczało zawodników z rozbiegu nr 11 czy 12. Wystarczyło więc dać niższy rozbieg i spróbować" - dodaje nasz najlepszy skoczek.

"Wydaje mi się, że jury bało się dopuścić tego, co było wczoraj. Myślę, że powinno się zastanowić nad tym wszystkim, np. przełożyć początek sezonu na grudzień. Z tym trzeba coś zrobić" - kontynuuje Małysz.


"Czy nie próbowaliśmy jakoś interweniować? Organizatorzy nie chcą z nami rozmawiać, jak próbowaliśmy parę razy, to powiedziano nam, że nie jesteśmy od tego, żeby dyskutować, tylko od skakania. Naszymi przedstawicielami są trenerzy i oni powinni rozmawiać" - opowiada podwójny złoty medalista MŚ w Val di Fiemme.

"Mój skok w kwalifikacjach oceniam jako dobry, może nie bardzo dobry, ale dobry, choć wiadomo, że nadal jest parę elementów do poprawienia. Ja na pewno nie myślę o tym, że muszę startować w kwalifikacjach. Nie tylko ja mam taką sytuację, ale również większość zawodników z czołowej 15 ubiegłorocznego PŚ. Jest to o tyle dobrze, że wiadomo iż rozbieg musi być ustawiony prawidłowo od samego początku. Skacząc na początku listy startowej jest o tyle gorzej, że trzeba jechać na górę już na samym początku zawodów i czekać. Dobrze chociaż, że za ostatnim razem nie wjechałem na górę, ale niektórzy to musieli po trzy razy wjeżdzać i zjeżdzać." - uważa Adam Małysz.

"Oglądaliśmy ten wczorajszy skok na wideo i wcale nie wyglądał tak źle, biorąc pod uwagę warunki. I tak miałem trzecią długość z czołowej 15-tki PŚ. Wszyscy ratowali się raczej przed tym, żeby nie upaść niż myśleli o tym, jak dobrze wyjść z progu. Ten rozbieg był tak nieprzyjemny, że to była walka o przetrwanie" - opowiada "Orzeł z Wisły".

Polscy skoczkowie już jutro wracają do kraju, a na środę mają wstępnie zaplanowany wylot do Lillehammer, gdzie mają odbyć się kolejne zawody Pucharu Świata.