Strona główna • Mistrzostwa Świata

Robert Mateja: "Kibiców przepraszam"

Nie da się ukryć, że Robert Mateja słabymi skokami pogrzebał szansę polskiego zespołu na medal w konkursie drużynowym. Skoczek w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej" przyznaje się do błędów i przeprasza kibiców.

Nie po raz pierwszy zdarzyło się, że Robert nie wytrzymał presji związanej z zawodami wysokiej rangi. Skoczek zdaje sobie sprawę z szansy, jaką zmarnował - „Wiem, zawaliłem oba skoki. Popełniłem niewyobrażalne błędy. Siedzi to we mnie i siedzieć będzie. Zawiodłem. Po raz kolejny w swojej karierze. I znowu w mistrzostwach świata. W 1997 roku, w Trondheim, byłem drugi po pierwszej serii. Ale zamiast medalu zlądowałem na piątym miejscu".

Mateja nie wie jednak dlaczego jego skoki były aż tak krótkie - „Jakbym wiedział, to bym nie robił takich błędów. Ja w tym sezonie w ogóle nie skakałem dobrze. Nie miałem ani jednego przyzwoitego konkursu. Jakoś nie mogłem złapać tej formy. Na treningach to jeszcze jakoś wyglądało. A jak przyszło skakać, wszystko robiłem źle. W serii treningowej uzyskałem 120,5 metra. Pomyślałem, że w konkursie skoczę tak samo. Ale zrobiłem błąd, za wcześnie się odbiłem. Ja mam problem, żeby w odpowiedniej chwili rozpocząć fazę odbicia. Ten pierwszy, konkursowy skok, mnie zupełnie rozregulował. Już wiedziałem, że będzie źle..."

Po konkursie drużynowym na forach internetowych setki osób wypowiedziało ostre i gorzkie słowa krytyki w kierunku Roberta Matei. Skoczek nie przejmuje się jednak tym faktem, ale jest mu przykro z powodu zniweczonych wysiłków zespołu - „Domyślam się, choć odgłosów z Polski jeszcze nie słyszałem. Ale do internetu wchodzić nie będę. A kibiców przepraszam. Mnie też jest z tym źle. Ale nie tacy zawodnicy jak ja popełniali błędy kosztujące medal. Ja nawet nie widziałem tych swoich skoków. Bo i nie za bardzo jest co oglądać".

Na pytanie ze strony dziennikarza „Gazety Wyborczej" o to czy przeprosił kolegów z drużyny za skandaliczne skoki, Mateja odpowiada - „A co mogłem powiedzieć? Nic. Domyślają się, jak się czuję. Ale przecież nie można się na siebie gniewać i boczyć w nieskończoność".

Miejmy nadzieję, że Robertowi uda się odzyskać pewność siebie i zdoła się godnie pożegnać z publicznością, gdyż wydaje się, że koniec jego kariery wyraźnie się zbliża.