Strona główna • Skoki Narciarskie

Co zyska, a co straci Adam Małysz?

Decyzja Apoloniusza Tajnera dotycząca opuszczenia przez Adama Małysza zawodów w Willingen wzbudziła wiele kontrowersji. Oznacza ona bowiem praktycznie rezygnację z walki o zwycięstwo w generalnej klasyfikacji Pucharu Świata. Owszem, trener polskiej kadry twierdzi, że Adam będzie walczył o Kryształową Kulę w marcowych konkursach, jednak w rzeczywistości odrobienie przewagi, którą niewtpliwie wyrobią w Niemczech najwięksi przeciwnicy naszego rodaka, wydaje się mało prawdopodobne.

Mimo to Tajner wciąż wierzy w końcowy triumf Małysza. "O wszystkim według mnie, zadecydują marcowe konkursy, ale ostateczne rozstrzygnięcie nastąpić może dopiero w finale, w Planicy. -powiedział polski szkoleniowiec- Drugi trener reprezentacji Niemiec, Wolfgang Steiert, pytał mnie, czy to, że nie jedziemy do Willingen znaczy, iż odpuściliśmy walkę o PŚ? Odpowiedziałem mu, że przeciwnie - chcemy wygrać konkursy pucharowe w marcu, a przedtem jak najlepiej wypaść na mistrzostwach świata".

A co o decyzji trenera sądzi sam Adam Małysz? "Mam nie jechać na konkursy do Willingen, tak zdecydowali trenerzy i ja się z tym zgadzam. -mówi nasz najlepszy skoczek narciarski- "Brakuje mi odpoczynku i spokojnego treningu. Czuję się ostatnio mocno zmęczony. Kiedy przyjechałem do Bad Mitterndorf byłem bardziej zmęczony niż po podróży do Japonii". Jednak czy warto rezygnować z walki kiedy cel jest tak blisko? Małysz traci bowiem do prowadzącego w PŚ Janne Ahonena już tylko jeden punkt. Bardzo możliwe, że już w Willingen Polak wyprzedziłby Fina, jednak Ahonen nie jest jedynym grożnym rywalem Adama. Głównym faworytem do zwycięstw w niemieckich konkursach pozostaje oczywiście reprezentant gospodarzy, Sven Hannawald. Niemiec z każdym konkursem zmniejsza różnicę punktową dzielącą go od Małysza i bardzo prawdopodobne jest, że w zawodach rozgrywanych w rodzimym kraju w końcu by go wyprzedził, nawet jeśli nasz skoczek by startował...Faktem jest jednak, że prawdziwy sportowiec powinien walczyć do końca i dlatego według wielu kibiców najlepszym rozwiązaniem byłby udział Adama we wszystkich zawodach Pucharu Świata.

Mimo ze menedżer Adama Małysza, Edi Federer, dawał w niedzielę do zrozumienia że sprawa wyjazdu polskiej kadry do Willingen nadal jest otwarta, Apoloniusz Tajner nie zmienił zdania. Warto jednak przytoczyć słowa Federera: "Decyzja jest bardzo trudna i powiedzmy sobie otwarcie – każda spotka się z krytyką". Trudno się z nim nie zgodzić. "Jeśli Adam nie pojedzie do Willingen, to pojawią się głosy, że odbiera się mu szanse na wywalczenie „Kryształowej Kuli”- powiedział także menedżer lidera polskiej ekipy skoczków -"Z drugiej strony wcale nie jest powiedziane, że jeśli weźmie udział w zbliżających się zawodach, to będzie bliżej zwycięstwa w PŚ. Ciułaniem punktów trudno będzie wywalczyć puchar. Mnie osobiście przekonują argumenty samego skoczka, który twierdzi, że jest zmęczony."

Powiedzmy jednak otwarcie: rezygnacja z udziału w najbliższych zawodach Pucharu Świata jest niemal równoznaczna z rezygnacją z walki o Kryształową Kulę. Musiałby się zdarzyć cud, aby Sven Hannawald stracił nagle świetną formę, w której obecnie się znajduje. "Wiem, że moi kibice bardzo liczyli, iż w końcu obejmę prowadzenie w PŚ, ale przecież do zakończenia sezonu pozostanie jeszcze sześć marcowych konkursów. Myślę, że w nich się odegram" - powiedział Małysz po niedzielnych zawodach w Bad Mitterndorf. Podobnie uważa jego trener. Trzeba jednak przypomnieć, że zdarzało sie już w tym sezonie, iż Pan Tajner zapewniał nas, że forma Małysza jest ustabilizowana, że ostatni element narciarskiej układanki znalazł sie na swoim miejscu. Tak było chociażby po rewelacyjnym skoku Adama w drugiej serii konkursu w Ga-Pa. Potem przyszło jednak rozczarowanie i miejsce w drugiej dziesiątce zawodów w Libercu. Niejeden kibic zapyta: czy wierzyć zapewnieniom trenera Tajnera o tym, że MŚ są najważniejsze, a czas na pucharowe zwycięstwa przyjdzie w marcu? Mistrzostwa świata odbędą się ponownie już za dwa lata, a okazja do trzeciego z rzędu zwycięstwa generalnej klasyfikacji PŚ nie nadarzy się, badzmy realistami, już nigdy. Adam narzeka na zmęczenie, jednak zapewne nie on jeden odczuwa skutki startowania w każdych zawodach PŚ w tym roku- także Janne Ahonen nie opuścił jak dotąd żadnego konkursu. Fin nie zamierza także zrezygnować z Willingen, bo wciąż ma szanse i niewątpliwie nadzieję, na końcowe zwycięstwo.

"Adamowi potrzebny jest spokojny trening, a potem wypoczynek.- mówi Apoloniusz Tajner- Od dwóch miesięcy startuje bez żadnej przerwy, a w tym czasie Hannawald odpuścił już 5 konkursów PŚ. Ciułaniem punktów nie wygra się PŚ. Trzecie, czwarte miejsca nie wystarczą, trzeba wygrywać – tak jak czyni to Hannawald". Tutaj można się zgodzić z trenerem, jednak wiele osób denerwuje fakt, iż uważa on za najważniejszy cel Adama dobry występ na mistrzostwach świata. Nie ma sensu przypominać wciąż o tym, że po kilku latach mało kto będzie pamiętał o medalu Małysza na MŚ, a końcowe zwycięstwo w PŚ sprawiłoby, że wpisałby się on złotymi literami w karty historii skoków narciarskich i jego wyczyn byłby podziwiany przez wiele, wiele lat. Trener Tajner podjął taką decyzję, jaką sam uważał za słuszną. Nam pozostaje jedynie czekać na to co przyniesie los i trzymać kciuki, aby zdarzył sie cud, bo chyba tylko on mógłby przy obecnej formie Svena Hannawalda sprawić, że Adam Małysz dokonałby tego, co nie udało się jeszcze nikomu w całej historii skoków narciarskich.