Strona główna • Artykuły

Robert Mateja - niespełniona nadzieja – polemika c.d.

[strona=1]

Pozwoliłem sobie odpowiedzieć na polemiczny tekst pana Matusza Nycka, w którym autor wyraża swą dezaprobatę dla o oceny Roberta Matei zawartej w felietonie pana Adriana Dworakowskiego.

Uprzedzę być może tym samym odpowiedź Pana Dworakowskiego, ale jako obserwator, a nie uczestnik sporu, mam nadzieję zostać odebrany przez opinie publiczną jako osoba obiektywna. I na rzeczy obiektywnej mam zamiar się skupić. Na prawdzie.


Nie bowiem sympatie, antypatie, wrażenie obiektywizmu czy odpowiednio nacechowane słownictwo jest w takich dyskusjach najważniejsze, ale to, czy słowa znajdują potwierdzenie w faktach. Dlatego nie ma zamiaru się spierać o to, czy Robert Mateja jest skoczkiem miernym, średnim czy zgoła fenomenalnym, ale czy słowa które padły w obu artykułach są zgodne z prawdą.

Choć artykuł Adriana Dworakowskiego był pisany pod pewną tezę i z góry zakładał cel - przekonanie czytelnika o zasługach skoczka, to jednak został napisany rzetelnie i znajduje oparcie w faktach. Można zarzucić Adrianowi Dworakowskiemu bagatelizowanie upadków a koncentrację na wzlotach. Rzeczywiście, można postawić zarzut, że wyciąganie na siłę "kilku lepszych wyników w przeciągu wielu lat to naciąganie prawdy na siłę". Ale te konkretne wyniki jednak miały miejsce. I absolutnie nie były one dziełem przypadku - jak zdarzało się "Szwedom, Kazachom, czy Francuzom". Gdy Robert Mateja zajmował w jakimś konkursie wysokie miejsca, nie był to konkurs w którym o wynikach decydował wiatr. Mateja bywał w czołówce gdy byli tam najlepsi w chwili obecnej. Ponadto działo się to w sezonach gdy zdobywał w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata ponad 100 pkt.

Zajmijmy się więc tekstem Mateusza Nycka.

Po pierwsze - fakt, że nie jestem "kompletnym laikiem", ale absolutnie z felietonu Adriana Dworakowskiego nie wyniosłem wrażenia, że "Robert Mateja to niekwestionowana gwiazda polskich i światowych skoków narciarskich.". Zamiary autora były jasne - przedstawienie, że "Mateja jest ważną postacią". "Mateja to zawodnik, którego z pewnością można uznać za niespełniony talent polskich skoków. Wielokrotnie w uzyskiwaniu dobrych wyników przeszkadzała mu słaba odporność psychiczna." Czy to jest kreowanie kogokolwiek na gwiazdę?

Po drugie - rozprawmy się raz na zawsze, z owym mitem "blokowania miejsc młodym talentom". Jak pisze Mateusz Nycek "Wszak to nie kto inny, tylko Robert Mateja przez lata blokował miejsce w kadrze młodym, zdolnym, utalentowanym juniorom, którzy w tym samym czasie, gdy Mateja toczył heroiczne boje o awans do konkursowej "50" musieli tułać się po konkursach szkolnej ligi juniorów na K-60."

Zacznijmy od tego, że jeden skoczek może "blokować" co najwyżej jedno miejsce innemu skoczkowi. Przez blokowanie rozumiemy sytuację, w której skoczek osiągający słabe wyniki jest wystawiany do prestiżowych zawodów, natomiast skoczek od niego lepszy "musi się tułać".

Przy okazji zauważmy, że o składzie na zawody decyduje trener, nie zawodnik. Oczywiście - możemy założyć sytuację, w której ktoś wpływa na trenera, by wystawił tego, a nie innego zawodnika. Innymi słowy - słaby zawodnik musi "mieć plecy". Gdy rzuca się takie oskarżenia i insynuuje takie rzeczy, warto by mieć jakieś konkrety. Kto jest owym protegującym? Jakie są poszlaki?

Tak więc szukajmy tych pokrzywdzonych, utalentowanych juniorów, którym Mateja ponoć "całymi latami blokował miejsca", choć oni byli lepsi. Pamiętajmy o tym, że reprezentacja Polski w ciągu ostatnich lat miała w PŚ przeważnie 4 miejsca do rozdysponowania. W Pucharze Kontynentalnym limit ten wynosił 4 - 6. Jeśli chcemy udowodnić bezużyteczność Matei w kadrach narodowych, musimy znaleźć 8 - 10 skoczków którzy w każdym sezonie mieli od niego lepsze wyniki. W swych poszukiwaniach skupię się tylko na sezonach zimowych i na najważniejszych klasyfikacjach, które w sposób wystarczający pokazują who is who w polskich skokach.

W swym debiutanckim w Pucharze Świata sezonie 1996/1997 był Robert Mateja drugim najlepszym skoczkiem po Adamie Małyszu, dwukrotnie okazując się lepszym od niego w pojedynczych konkursach. Aby nie być gołosłownym i przy okazji naszkicować obraz polskich skoków, podaję poniżej wyniki polskich zawodników w najważniejszych imprezach, by lepiej pokazać kondycję Roberta na tle innych reprezentantów:

klasyfikacja generalna Pucharu Świata: 96/97

10. Małysz 612

30. Mateja 154

72. Skupień 16

Mistrzostwa Świata Trondheim 1997

Mateja 5. (K-90), 16. (K-120)

Małysz 14. (K-90), 36. (K-120)

Skupień 18. (K-90), 38. (K-120)

W okresie kryzysu Małysza (sezony 1997/1998 oraz 1998/1999) "Robi" przejął pałeczkę lidera reprezentacji i był zdecydowanie najlepszym Polakiem, zarówno w PŚ jak i na dużych imprezach - MŚ, IO

klasyfikacja generalna Pucharu Świata: 97/98

34. Mateja 165

57. Małysz 43

68. Skupień 23

90. Długopolski 3

Igrzyska Olimpijskie 1998 Nagano

Mateja 21. (K-90), 20. (K-120)

Skupień 32. (K-90), 11. (K-120),

Małysz 51. (K-90), 52. (K-120),

klasyfikacja generalna Pucharu Świata: 98/99

39.Mateja 100

46.Małysz 58

77.Skupień 10

89.Kruczek 6

Mistrzostwa Świata 1999 Ramsau

Mateja 22. (K-90), 25. (K-120)

Małysz 27. (K-90), 37. (K-120),

Skupień 41. (K-90)

W sezonie 1999/2000 widać już wyraźną obniżkę formy. Lepsi od Matei okazali się zarówno Małysz jak i Skupień. Nadal jednak Robert Mateja był zdecydowanie lepszy od Łukasza Kruczka.

klasyfikacja generalna Pucharu Świata: 99/00

28.Małysz 214

38.Skupień 86

44.Mateja 52

63.Kruczek 18

[strona=2]W roku następnym, gdy rozbłysła jasno gwiazda Adama Małysza, Mateja znów był lepszy od Skupnia. Aż do tej chwili można mówić właściwie tylko o trzech polskich skoczkach. Ani Łukasz Kruczek, ani Grzegorz Śliwka, ani Marek Gwóźdź, którzy przywdziewali w ostatniej dekadzie XX wieku plastrony, by reprezentować Polskę, nie osiągnęli w PŚ nic godnego uwagi:

klasyfikacja generalna Pucharu Świata: 00/01

1.Małysz 1531

31.Mateja 133

42.Skupień 89

76.Kruczek 3

Mistrzostwa Świata 2001 Lahti

Małysz 2. (K-116), 1. (K-90)

Mateja 17. (K-116)

Skupień 28. (K-116), 15. (K-90)

Nowe twarze w polskiej kadrze pojawiły się dopiero w sezonie 2001/2002. Pomimo ponownego spadku formy Robert Mateja nadal był drugim po Małyszu polskim skoczkiem:

klasyfikacja generalna Pucharu Świata: 01/02

1. Małysz 1475 (20 konkursów)

49.Mateja 50 (9 konkursów)

53.Pochwała 38 (13 konkursów)

55.Bachleda 26 (4 konkursy)

73.Tajner T. 7 (10 konkursów)

77.Kruczek 5 (7 konkursów)

83.Skupień 4 (8 konkursów)

Warto jednak zauważyć, że Robert wystąpił tylko w 9 konkursach, podczas gdy młodsi od niego Tomasz Pochwała i Tomisław Tajner wywalczyli mniejszą ilość punktów próbując swych sił w większej ilości konkursów.

Igrzyska Olimpijskie 2002 Salt Lake City

Małysz 2. (K-90), 3. (K-120)

Mateja 37. miejsce (K-90), 29. miejsce (K-120)

T. Tajner 39 (K-90)

Pochwała 40 (K-90), 43 (K-120)

Skupień 42. (K-120)

Kolejny sezon to już wyraźna zapaść skoczka z Chochołowa. W Pucharze Świata udało mu się zdobyć zaledwie 5 pkt. (w jednym konkursie w Libercu). Skoro nie radził sobie w "pierwszej lidze" został przez trenera Tajnera zesłany do Pucharu Kontynentalnego, gdzie okazał się najlepszym z Polaków.

klasyfikacja generalna Pucharu Świata: 02/03

1.Małysz 1357

42.Bachleda 77

66.Tajner T. 15

76.Mateja 5

78.Pochwała 4

klasyfikacja generalna Pucharu Kontynentalnego: 02/03

22.Robert Mateja 299

56.Tomasz Pochwała 125

60.Grzegorz Sobczyk 112

82.Krystian Długopolski 73

84.Wojciech Skupień 68

87.Łukasz Kruczek 66

96.Wojciech Tajner 59

122.Marcin Bachleda 36

125.Rutkowski Mateusz 33

137.Tomisław Tajner 25

142.Grzegorz Śliwka 22

187.Jan Ciapała 8

Mistrzostwa Świata 2003 Predazzo

Małysz 1. (K-120), 1. (K-90)

Bachleda 27 (K-120), 36 (K-90)

Tajner 36 (K-120), 37 (K-90)

Mateja 36. (K-120), 41 (K-90)

Pochwała 39 (K-120)

[strona=3]Następny sezon był już zdecydowanie najgorszym w karierze Roberta. Wystartował tylko w 3 konkursach PŚ i nie zdobył choćby punkcika. Ponownie szukał swej szansy w PK, gdzie z dorobkiem 127 punktów aex aequo z innym weteranem - Wojtkiem Skupniem zajął 45 pozycję ustępując Mateuszowi Rutkowskiemu i Krystianowi Długopolskiemu. Potrzebował do tego 7 występów. Trudno więc nawet w tym najgłębszym dołku mówić o jakimś faworyzowaniu czy blokowaniu komuś miejsca.

klasyfikacja generalna Pucharu Kontynentalnego: 03/04

26.Mateusz Rutkowski 207

38. Krystian Długopolski 159

45.Robert Mateja 127

45.Wojciech Skupień 127

55.Wojciech Tajner 100

65.Tomisław Tajner 72

109.Kamil Stoch 11

116.Rafał Śliż 7

Następna zima to comeback Roberta do PŚ pod wodza nowego trenera - Heinza Kuttina. Liczba punktów być może nie imponuje, ale lepszy od Matei znów był tylko Małysz. Szczególnie udana była pierwsza część sezonu i 17 miejsce w Turnieju Czterech Skoczni. Na MŚ w Oberstdorfie była jednak katastrofa - miejsce 40 (K-90) i 50 (K-120).

klasyfikacja generalna Pucharu Świata: 04/05

4.Małysz 1201

38.Mateja 87

53.Stoch 36

85.Długopolski 3

85.Bachleda 3

Sezon zimowy 2005/2006 to znów bardzo słaba postawa Matei, który w 10 startach w PŚ zgromadził zaledwie 4 punkty. Jeśli można mówić o jakimś faworyzowaniu go kosztem młodszych zawodników to tylko w tamtym okresie. Piotr Żyła, Stefan Hula i Rafał Śliż, choć również nie błyszczeli, to jednak zdobyli większą ilość punktów w mniejszej ilości konkursów. Trzeba jednak zauważyć, że Robert skakał wtedy dużo lepiej na treningach i na tej podstawie to on był wystawiany do konkursów w których zawodził. Jednak druga część sezonu to wspaniała postawa w konkursie drużynowym na Igrzyskach oraz sensacyjnie zdobyte Mistrzostwo Polski. Po którym zresztą obwołany prze niektórych drugim Małyszem Mateja zawiódł na całej linii w Turnieju Nordyckim.

klasyfikacja generalna Pucharu Świata: 05/06 (w nawiasie liczba występów)

9.Małysz 634 (17)

45.Stoch 41 (17)

51.Żyła 23 (3)

54.Hula 19 (6)

60.Śliż 15 (7)

79.Mateja 4 (10)

Igrzyska Olimpijskie 2006 Pragelato

Małysz 7. (K-95), 14. (K-125)

Stoch 16. (K-95), 26. (K-125)

Mateja 25. (K-95), 38. (K-125)

Hula 29. (K-95)

[strona=4]

I w końcu ostatni sezon, w którym jeszcze bardziej pogłębiła się przepaść miedzy skokami treningowymi, czy kwalifikacyjnymi a tymi o stawkę:

klasyfikacja generalna Pucharu Świata: 06/07

1. Małysz 1453

30.Stoch 168

56.Żyła 34

65.Hula 26

89. Mateja 4

Jednak swą dobrą dyspozycję fizyczną udowodnił w konkursach PK, gdzie łatwiej poradzić sobie z presją psychiczną:

klasyfikacja generalna Pucharu Kontynentalnego: 06/07

18.Skupień 289

21.Sliż 269

28.Mateja 223

57. Stoch 86

61. Bachleda 81

63. Tajner T. 79

64. Długopolski 78

91. Żyła 27

91. Hula 27

96.Pochwała 25

111. Toczek 12

116. Tajner W. 8

123. Kubacki 5

128.Kowal 4

131.Rutkowski 3

Mateja zdobył więc niewiele mniej punktów niż Skupień i Śliż, choć tamci startowali w konkursach PK dwa razy częściej.

Okazuje się więc, że przez zdecydowaną większość swej zawodniczej kariery Robert Mateja doskonale się bronił wynikami, czego Mateusz Nycek zdaje się zupełnie nie zauważać, twierdząc coś wprost przeciwnego. I zupełnie nie udało mi się znaleźć zawodników bardziej od Matei utalentowanych, którzy nie mogli by się przebić do składu, gdyż "Mateja jeździł na darmowe wycieczki". Spieszę również donieść Mateuszowi Nyckowi, że w trakcie weekendowych zawodów a nawet dłużej trwających imprez, choćby się odbywały w najpiękniejszych zakątkach świata, zawodnicy mają bardzo mało czasu na zwiedzanie...

Potwierdzi to choćby Adam Małysz, który pamiątki z Japonii kupował na lotnisku przed odlotem do Polski.

"A kwotę miesięcznego stypendium Matei dla dobra polskich skoków lepiej przeznaczyć na zakup sprzętu dla dzieci ambitnie trenujących skoki w podartych kombinezonach."

Znów wychodzi brak znajomości faktów. Robert Mateja nie jest już skoczkiem kadry narodowej i nie pobiera stypendium. Było to wyraźnie napisane w mediach, również na tym portalu. Było to również wielokrotnie komentowane na forum. Naprawdę nie wiem, jak można brać się za pisanie artykułu na temat, na który nie ma się elementarnej wiedzy. Mam wrażenie, że Mateusz Nycek nie tylko nie rzucił okiem na wyniki osiągane przez Roberta Mateję, ale nawet nie do końca doczytał artykuł Adriana Dworakowskiego, z którym polemizuje.

Jest również nieprawdą, że "Mateja był nietykalny". Owszem, jak udowodniłem powyżej - w okresie gdy słabiej skakał w PŚ, zastępowano go kimś innym, natomiast w PK zdecydowanie okazywał swą przydatność, plasując się na miejscach wyższych niż owi ponoć bardziej utalentowani juniorzy.

Również w Mistrzostwach Polski Robert Mateja, gdy nie wygrywał, zawsze się plasował w ścisłej czołówce, odskakując innym zawodnikom o kilka lub kilkanaście metrów. Z litości dla czytelników, którzy wytrwali do tego fragmentu mego długaśnego elaboratu nie będę już przytaczał szczegółowych wyników MP - są one dostępne na tym portalu.

"W czasie, gdy Mateja zdobywał medale Mistrzostw Polski i tak miał odwieczny problem z awansem do "50" Pucharu Świata, o "30" nie wspominając." Taka sytuacja miała miejsce tylko raz, w 2006 roku - w konkursach Turnieju Nordyckiego.

Podsumujmy zatem dotychczasową karierę Roberta Matei. Skupmy się na PŚ:

"Robi" 153 razy wystąpił w zawodach Pucharu Świata, 10 razy wszedł do pierwszej "10". W swych występach w trakcie całej kariery zebrał 754 punkty, co daje przeciętnie 5 punktów na konkurs. Oznacza to statystycznie, że Robert Mateja jest skoczkiem który w swej karierze spokojnie i pewnie plasował się w pierwszej "30" PŚ nie zaś "toczył heroiczne boje o awans do konkursowej "50"". Takiej ilości punktów nie zgromadzili czterej kolejni po nim skoczkowie razem wzięci. Nie przeczę, że na przykład Kamil Stoch jest skoczkiem bardziej utalentowanym i ma szanse pobić na głowę osiągnięcia Matei, tylko jeszcze nie miał na to czasu. Ale póki co liczą się fakty. A te są takie, że Mateja nigdy nikomu nie blokował kariery. Chyba, że podobnym sposobem co i Małysz.

[strona=5]Skąd więc taka złośliwość wobec niego? Skąd pomniejszanie jego zasług? Czy wszystko da się wytłumaczyć zawiedzionymi nadziejami? Na pewno dużo negatywnych emocji wyzwala zawodnik stylem swych występów. Jak już coś zawali, to na całego. Jak zepsuje skok, to karykaturalnie. Ktoś, kto kiedyś był 5. na MŚ i prowadził po pierwszej serii w konkursie PŚ ma dziwne upodobanie do skoków 90 metrowych na skoczniach dużych i mamucich oraz do zajmowania 50 miejsca. I to po treningu, na którym z tej samej belki skakał 20 metrów dalej i lądował 35 pozycji wyżej. To irytuje.

Jest też inna przyczyna.

Moim skromnym zdaniem, podstawowy błąd polega na tym, że wielu polskich kibiców wciąż porównuje wszystkich naszych skoczków do Adama Małysza. Tymczasem Małysz jest w polskich warunkach fenomenem, który na dobrą sprawę nie miał prawa się zdarzyć.

Nie liczmy na drugiego Małysza. Cuda zdarzają się rzadko. Liczmy na drugiego Fijasa, drugiego Bobaka, drugiego Fortunę. Robertowi Matei nie udało się nawet im dorównać - to rzecz oczywista. Ale spośród obecnie skaczących skoczków wciąż pozostaje tym, który osiągnął najwięcej, po Małyszu rzecz jasna. I trzeba umieć to uszanować.

Nie można z całą pewnością stwierdzić, że lepsze skoki Roberta Matei w Sapporo zapewniłyby nam medal, tak samo jak nie można stwierdzić, czy Stefan Hula skakałby lepiej od niego. Natomiast doskonale wiemy, komu zawdzięczamy dobry wynik na Igrzyskach Olimpijskich we Włoszech. To po skoku Roberta Matei w pierwszej serii przesunęliśmy się z ósmego na piąte miejsce. Warto o tym pamiętać.

Nie rozumiem również skąd Mateusz Nycek posiadł dogłębną wiedzę na temat cech osobistych Roberta Matei. Zarzuca mu brak ambicji i dobrej woli tonem tak pewnym i kategorycznym, jakby był co najmniej jego psychologiem lub najlepszym przyjacielem i powiernikiem. Na jakiej podstawie? Że stać go na więcej? To może i Małyszowi w Pragelato zabrakło ambicji?

Tę samą manierę zresztą powtarza wielu komentatorów jego artykułu.

Ja bym był w tym temacie ostrożnym. Bo można kogoś bardzo skrzywdzić.

Konkluzja: moim skromnym zdaniem z sytuacji w której znajduje się obecnie Robert Mateja są tylko dwa sensowne wyjścia. Jedno - to intensywna praca z psychologiem i nadzieja, że 33 letni zawodnik w przyszłym sezonie wespnie się na szczyty swych możliwości, by godnie zakończyć karierę. Drugie - zamiast wydawać pieniądze na centrum szkoleniowe, zapewnić jemu jak i pozostałym skoczkom przydzielonym do tych dziwnych tworów finansowane przez PZN studia trenerskie. Doświadczenie uczy, że wybitni zawodnicy bardzo rzadko zostają wybitnymi trenerami. Natomiast przeciętni mają na to większe szanse. Być może Robert jest wybitnym trenerem, tylko nikt jeszcze o tym nie wie?

Raz jeszcze - nie uważam, że nie wolno krytykować skoczka, który się kompromituje. Bo występ w Sapporo (i kilka innych ostatnimi laty) był kompromitacją. Ale każda krytyka powinna ogarniać cały obraz oraz co najważniejsze - być oparta na faktach. I nie powinna przekraczać granic dobrego smaku. I tego wszystkim łapiącym się za klawiaturę życzę. Szczególnie tym, którzy mają aspiracje by swoje widzimisię na ten czy inny temat nazywać felietonem.