Strona główna • Czeskie Skoki Narciarskie

Jan Mazoch: "Znowu jestem skoczkiem"

W ramach tygodniowego zgrupowania zawodnik przeniósł się z austriackiego Villach do słoweńskiej miejscowości Kranj. Tam ćwiczył na średniej skoczni pod okiem duetu trenerskiego: Zupan-Jiroutek. W pierwszym skoku "Mazda" osiągnął odległość 107 metrów, w kolejnych próbach również udowodnił, że nie zapomniał jak się skacze.

Kilka dni wcześniej czeski skoczek oddał skoki w granicach 60 metrów. Tak opisuje swoje wrażenia czeskiej gazecie. "Na pierwszy skok szedłem z respektem, przecież na skoczni nie byłem siedem miesięcy. Nie był to strach po upadku, ale respekt wynikający z długiej przerwy, przed treningiem dyskutowałem z chłopakami, czy aby wszystko dobrze pamiętam odnośnie skakania. Czy trafię z odbiciem i czy będę umiał wylądować" - powiedział Jan Mazoch.

"Ondra Vaculik, z którym jestem w pokoju, uspokajał mnie. On sam kiedyś wracał po 8 miesiącach przerwy spowodowanej kontuzją kolana na skocznie. Mówił, że skoki są jak pływanie, wszystko jedno jak długo nie pływacie, ale gdy znajdziecie się w wodzie to na pewno się nie utopicie. A sam skok? Na pewno były w nim jakieś błędy, ale ogólnie było w porządku. Kiedy rano szedłem na skocznie wydawało mi się jakbym skakał wczoraj. Atmosfera tak pozytywnie mnie nastawiła, że w ogóle o przerwie nie myślałem, szło to automatycznie" - dodał czeski zawodnik.

Kolejka linowa, którą Jan Mazoch wjeżdżał na szczyt skoczni miała numer 4, czyli taki sam, jaki widniał na jego plastronie, w czasie feralnego konkursu w Zakopanem.

Po powrocie z tygodniowego treningu Mazda mógł w końcu spędzić trochę czasu ze swoją dziewczyną oraz córeczką Wiktorią. Jednak nawet wtedy jego program był bardzo napięty. Janek uczestniczył w ceremonii ślubnej swojego kolegi z Dukli Frenstat i partnera z reprezentacji- Jakuba Jandy.