Strona główna • Amerykańskie Skoki Narciarskie

Podsumowanie zawodów w Kuusamo

Fińska inauguracja za nami. Przyniosła kilka pytań i kilka odpowiedzi, za to chyba mniej emocji, niż spodziewaliby się polscy kibice. A na pewno nie takich emocji, jakich by sobie życzyli.


To był nietypowy weekend w Kuusamo. Po pierwsze, sezon rozpoczęto od konkursu drużynowego, co zaowocowało dość licznym przybyciem zawodników na daleką, fińską północ. Przepisy bowiem określają, że gdy w danym miejscu odbywają się konkursy drużynowy i indywidualny, to nie obowiązują limity i każda ekipa może do kwalifikacji konkursu indywidualnego wystawić czterech skoczków. Po drugie - pogoda okazała się dla tychże zawodników nadspodziewanie łaskawa. Nie kąsał ich dotkliwy mróz, a wiatr nie był na tyle silny, by wypaczyć wynik konkursu, czy zagrozić ich bezpieczeństwu.

Czy konkursy można uznać za ciekawe? Z całą pewnością. Piątkowy konkurs drużynowy był jednym z najbardziej dramatycznych w ostatnich latach. Z kolei w konkursie indywidualnym oglądaliśmy festiwal dalekich skoków oraz bicie nowego rekordu skoczni.

W piątek za sporą niespodziankę należy uznać rękawicę rzuconą Austriakom przez Norwegów. W zeszłym sezonie wydawało się że Mika Kojonkoski gdzieś zgubił receptę na dobre skoki swych podopiecznych. Co prawda do czołówki przebojem wdarł się Anders Jacobsen, ale zawodnicy decydujący o sile zespołu w poprzednich latach - Roar Ljoekelsoey, Biern Einar Romoeren i Sigurd Pettersen prezentowali się dużo poniżej swych możliwości. Również Tom Hilde, okrzyknięty jeszcze latem młodą nadzieją Norwegów, rozczarował. Tym razem Norwegowie zaskoczyli pozytywnie. Pettersenowi daleko wciąż co prawda do szczytu swych możliwości a Jacobsen jest słabszy niż przed rokiem ale Ljoekelsoey i Romoeren powrócili we wspaniałym stylu. W dodatku u swego boku mieli Andersa Bardala - skaczącego dobrze jak nigdy dotąd i Toma Hilde, który rozpoczął sezon dużo szczęśliwiej niż rok temu.

Ta czwórka dostarczyła kibicom porządną dawkę emocji. Wydawało się bowiem, że na Austriaków nie ma mocnych. Tymczasem Norwegowie skakali jak natchnieni. Utrzymując się na prowadzeniu przez większość konkursu zmusili do błędu lidera austriackiej drużyny. Thomas Morgenstern skoczył w swym drugim skoku niewyobrażalnie daleko. Desperacko chciał odrobić straty, ale pech chciał, że nie ustał swego skoku i Ljoekelsoey mógł spokojnie przypieczętować zwycięstwo.

Trzecie miejsce zajęli gospodarze, u których pozytywnie wyróżniali się Arttu Lappi oraz powracający chyba do czołówki Matti Hautamaeki. Mocy w nogach brakowało trochę Ahonenowi i dlatego Finowie musieli zadowolić się najniższym stopniem podium.

Z dobrej strony pokazali się Słoweńcy. Szczególnie Jernej Damjan, który brylował na treningach, wygrał kwalifikacje, a w konkursie indywidualnym tylko przez fatalny drugi skok stracił szansę na miejsce w czołówce.

Niemcy wychodzą chyba powoli z zapaści, choć na pewno nie jest to drużyna na miarę tej z czasów Schmitta i Hannawalda. Najmocniejszym punktem wydaje się być obecnie Michael Neumayer, który zaliczył udany powrót na skocznię po zeszłorocznej kontuzji.

Powodów do zmartwień nie mają też Rosjanie. Co prawda Dimitrij Wasiliew spisuje się poniżej oczekiwań, ale za to młodziutki Paweł Karelin nie stracił formy z końcówki Grand Prix i coraz śmielej przebija się do czołówki. Ipatow i Korniłow też robią postępy.

Nie składają broni Japończycy. Jednak trudno wśród dzisiejszej młodzieży szukać następców Okabe i Kasai. Gdy weteranów zabraknie, Azjatów czeka chyba okres posuchy.

Zdecydowanie poniżej oczekiwań wypadli Szwajcarzy. Wygląda na to, że w najbliższym czasie Helwetom nie uda się znaleźć godnych partnerów dla Ammanna i Kuettela. Szwajcaria to wciąż tylko pół drużyny.

Na pewno do udanych nie zaliczą tej inauguracji Czesi. Jakub Janda chyba już nie odnajdzie swej wielkiej formy z czasów Vasji Bajca. Nie przyjechał nawet do Kuusamo, zamiast tego Richard Schallert wystawił go do zawodów PK w Pagelato. Bez swego lidera drużyna spisała się gorzej niż przeciętnie. Pocieszeniem mogą być dobre skoki Romana Koudelki ale nawet one nie wystarczyły na awans do drugiej serii konkursu drużynowego.

Warto zauważyć dobrą dyspozycję Francuzów. Nie tak wiele brakowało, by sprawili sensację i weszli do drugiej serii. Trenerowi Pekce Niemeli udało się chyba zbudować zespół, którego nie wstyd pokazać na skoczniach świata. Na lidera tej ekipy wyrasta David Lazzaroni.

Już dawno na skoczni w Kuusamo nie oglądano tak dalekich skoków jak w sobotę. Rekord skoczni padł dwukrotnie. Najpierw pobił go Thomas Morgenstern, a następnie Gregor Schlierenzauer. Kilku innych skoczków było tego bardzo bliskich.

Konkurs indywidualny potwierdził dyspozycje poszczególnych drużyn z drużynówki. Wygrał Thomas Morgenstern, a w pierwszej szóstce było aż trzech Norwegów. Widać wyraźnie, że w tej chwili te dwa zespoły są najmocniejsze. Szykuje się ciekawa rywalizacja już na początku sezonu, tym bardziej, że najbliższy konkurs odbędzie się w Trondheim.

Jeśli chodzi o polską ekipę, to olbrzymi rozziew między zapowiedziami zawodników, trenerów i działaczy, a osiągniętymi wynikami musi budzić niepokój. Ponieważ jednak występ polskiej kadry został już szczegółowo omówiony w innym artykule, daruję czytelnikom powtórki. Lepiej trzymajmy kciuki za naszych zawodników, by w Trondheim pokazali nam i rywalom, że Kuusamo to był wypadek przy pracy, o którym szybko zapomnimy.

Weekend w Kuusamo może być zapowiedzią dawno oczekiwanej zmiany pokoleniowej. Schlierenzauer, Lappi, Damjan, Karelin, Hilde, Koudelka - to skoczkowie, którzy mogą mieć dużo do powiedzenia w tym sezonie. Czy do tego grona dołączy również Kamil Stoch? Najbliższe konkursy zapewne pomogą znaleźć odpowiedź na to pytanie.