Strona główna • Puchar Kontynentalny

Dyskwalifikacja Klimka Murańki - odkrywamy kulisy

Dyskwalifikacja Klimka Murańki w Kranju po bardzo dobrym skoku na 107m i nocie 128,1 pkt była dla wszystkich obserwujących zmagania niesłychanym zaskoczeniem.

Co się stało, dlaczego tak potraktowano młodziutkiego polskiego zawodnika? - zadawaliśmy sobie pytanie. Waga zbyt niska w stosunku do długości nart (o 1,5 kg) - brzmiały pierwsze informacje.

O tym, co też przydarzyło się naszemu młodemu zawodnikowi opowiedział serwisowi Skijumping.pl fotoreporter i przyjaciel rodziny Murańków - Adrian Gładecki:

"Witam! Byłem, widziałem i mam coś do powiedzenia. To, co wydarzyło się dziś na skoczni było naprawdę żałosne. Specjalnie z tatą Klimka czekaliśmy wczoraj z wyjazdem do Kranj na wyniki sprawdzenia kombinezonów, sprzętu i wszystkiego, co mogłoby spowodować dyskwalifikację któregokolwiek zawodnika.

Wyjechaliśmy po godzinie 20, po informacjach, że kontrole wszystkich zawodników przeszły bez problemu, a jedyne niedociągnięcie, które zostało zgłoszone przez kontrolera FIS, to brak polskiej flagi na kasku i naszywek sponsora polskiej kadry na kombinezonie.

Naklejkę wykonaliśmy, naszywki naszyli trenerzy. Sprawdzane były dokładnie: waga, kombinezon i długość nart. I są na to świadkowie. O kontrolę zadbali trener Adam Celej i serwismen Grzegorz Sobczyk.
Ze swojej strony zrobili to, co do nich należy.

Dziś zajechaliśmy do Kranj, na skoczni stawilismy się dokładnie przed serią próbną, w czasie której Klimek oddał ładny skok. Zaraz potem nakleiliśmy chłopcu flagę na kask i Klimek zadowolony pojechał na skocznię.

Chociaż jestem przeciwny jakiejkolwiek teorii spiskowej - to uważam, że to, co działo się później musiało być z góry zaplanowane.

Klimek skakał jako jedenasty, a już od pierwszego numeru na dole czekała pani doprowadzająca na kontrolę FIS. Od razu po pięknym skoku podeszła do Klimka i wzięła go na kontrolę. Narty niosła sama - nie pozwoliła mu ich wziąć do ręki (w przeciwieństwie do innych skoczków).

Pewny bezproblemowej kontroli Klemens udał się na ważenie i po kilkunastu sekundach wyszedł smutny, bo dowiedział się o dyskwalifikacji.

Kontroler FIS unikał jakichkolwiek pytań, nie chciał wydać zaświadczenia o przeprowadzonych wynikach kontroli i w ogóle nie chciał rozmawiać z kimkolwiek.

Temu zajściu przypatrywali się redaktorzy Przeglądu Sportowego i Faktu. Sami wyczuli, że coś jest na rzeczy i zaczęli pytać działacza FIS o kontrolę z dnia wcześniejszego. Zasłaniał się niepamięcią, tajemnicą zawodu. Zaświadczał, że dzień wcześniej żadnych nart nie widział (co jest absolutnym kłamstwem i są na to świadkowie), stwierdził, że jeśli Klimek ma taką zmienną wagę, to powinien wozić trzy pary nart.

Cóż, dla mnie jest to historia grubymi nićmi szyta. Czyżby Klimek stanowił jakieś zagrożenie dla zagranicznych zawodników wysokiej rangi?

Szczęściem jest to, że w Kranj jest fabryka nart ELAN.

Jej przedstawiciele, którzy też widzieli całą akcję, od razu zaproponowali przekazanie Klimkowi odpowiednio krótszych nart, żeby nawet w przypadku całonocnej biegunki lub wymiotów, nikt nie mógł już zarzucić nieprawidłowości.

Byliśmy w fabryce Elan i zdecydowaliśmy, że Klimek będzie skakał na nartach 213 cm - na nartach krótszych w stosunku do wagi nikt nie zabroni mu skakać.

Na szczęście samopoczucie Klimka jest dobre - nie jest winien temu, że go zdyskwalifikowano. Wierzymy, że jutro będzie wszystko w porządku, chociaż po dzisiejszych wydarzeniach może być ciężko.

Pozdrawiamy wszystkich Czytelników Skijumping.pl z Kranj!"