Strona główna • Artykuły

Gdzie się podziały tamte sukcesy...

Gdzie się podziały tamte sukcesy? Te pytania zadają sobie trener, zawodnicy, a przede wszystkim Niemiecki Związek Narciarski. Brak sukcesów, ciągłe kłótnie i wciąż niedoskonały system szkolenia młodzieży to dominujący od kilku już lat obraz niemieckich skoków.

Od kilku lat Niemcy starają się powrócić do światowej czołówki. Przyczyn ich niepowodzeń upatruje się w metodach treningowych, które wraz z kazdym nowym trenerem ulegały zmianie oraz w złym systemie szkolenia juniorów. Zbyt niskie nakłady finansowe przeznaczane na rozwój młodych skoczków, a ostatnio głośny konflikt między nadawcami telewizyjnymi a Związkiem Narciarskim, który zaowocował zmniejszonymi wpływami do budżetu, a w konsekwencji mniejszymi wydatkami na obozy treningowe, musiały przynieść negatywne skutki.

Mistrzostwa Świata w lotach, których gospodarzami są Niemcy, to dla nich priorytetowy punkt tegorocznego sezonu narciarskiego. Oberstdorf jest także rodzimym miastem Georga Spaetha, o którym się ostatnio mówi, że jest zawodnikiem jednego skoku. Mobilizacja Niemców wpływa dobrze na integrację zespołu, ale efektów tej mobilizacji nie widać. Kryzysowa forma niemieckich skoczków daje się zauważyć podczas konkursów, przede wszystkim drużynowych. Jeden z nich odbył się przed kilkoma dniami odbyły się w Willingen. Zespół w składzie: Martin Schmitt, Michael Neumayer, Michael Uhrmann i Georg Spaeth, który po kwalifikacjach do konkursu indywidualnego zastąpił Stephana Hocke, zdobyli zaledwie 893,2 punktów. Ostatecznie uplasowali się dopiero na 5 miejscu, przegrywając nawet z Rosją, która potęgą w skokach nigdy nie była.

Niemiecki Związek Narciarski, którego przedstawiciele w oficjalnych wypowiedziach zdradzają oznaki sfrustrowania, zażądał kategorycznie medalu w konkursie drużynowym na Mistrzostwach Świata. Dla reprezentacji będzie to zadanie trudne do zrealizowania, zważywszy na poziom, jaki reprezentują ich konkurenci. Faworytem do medali są Austria, Norwegia, Finlandia. W gronie faworytów do złotego medalu Niemcy są na odległej pozycji. Trudno im będzie walczyć o miejsce na podium. Peter Rohwein, o którym głośno się dyskutowało w różnych mediach, o jego rzekomym odejściu, cieszy się uznaniem DSV i wątpliwe jest, aby po nieudanym sezonie został zdymisjonowany, bowiem przedłużono mu kontrakt do 2010 roku.

Stara sprawa dymisji trenera powróciła jednak ponownie na łamy gazet. Szkoleniowiec zadeklarował bowiem w wywiadzie dla niemieckiego dziennika FAZ (Frankfurter Allgemeiner Zeitung), że odejdzie z własnej woli w momencie, kiedy poczuje brak zaufania ze strony swoich podopiecznych. O takim braku zaufania mówiło się juz przed kilkoma miesiącami. Może to jest właśnie znak, iż Peter Rohwein przyznaje się do błędów, ale nie potrafi zrobić tego otwarcie.

Ciągłego usprawiedliwiania się skoczków w stylu złego wyjścia z progu, złego ustawienia nart czy innych często używanych zwrotów DSV nie przyjmuje do wiadomości. Jeszcze przed kilkoma laty Niemcy nie mieli sobie równych. Wygrywali, kiedy chcieli i w jakim stylu chcieli. Dziś nie stanowią żadnej konkurencji dla pozostałych ekip.

Sztandarowe dla Niemców zawody, na własnym obiekcie, przed własną publicznością, będą okazją do jeszcze większej mobilizacji. Ale te same zawody, na tym samym obiekcie, przed tą samą publicznością mogą okazać się dla nich zgubne, gdyż ewentualną porażkę odczują znacznie dotkliwiej.