Strona główna • Skoki Narciarskie

Zmierzch średnich skoczni?

Od kilku sezonów możemy zaobserwować coraz większy spadek zainteresowania konkursami na średnich obiektach (k-90 i k-95). W Pucharze Świata 2002/2003 nie odbyły się ani jedne zawody na tego typu skoczni. Także prowizoryczny kalendarz Pucharu Świata 2003/2004 nie przewiduje powrotu skoczków na średnie obiekty.

Ostatnimi zawodami, jakie mieliśmy przyjemność oglądać na skoczni średniej, był konkurs w Predazzo o tytuł Mistrza Świata, który wywalczył Adam Małysz. Także w sezonie 2001/2002 skocznie o punkcie konstrukcyjnym K-90 były zdecydowanie zdominowane przez obiekty duże lub "mamucie". Obejrzeliśmy emocjonujący konkurs drużynowy (3 miejsce Polaków) oraz indywidualny (zwycięstwo Adama Małysza) w Villach. Na średniej skoczni miała także miejsce walka o olimpijskie złoto w Salt Lake City.

W sezonie 2000/2001 na skoczni K-90 rywalizowali skoczkowie dwukrotnie podczas Mistrzostw Świata w Lahti (drużynowo i indywidualnie) oraz raz w Salt Lake City (drużynowo).

Widzimy więc jak na dłoni, iż z roku na rok zawodów na średnich obiektach jest coraz mniej, jednak wciąż nie wiemy - dlaczego tak się dzieje? Przecież wielu skoczków, w tym Adam Małysz, bardzo lubi mniejsze skocznie, gdzie bardzo duże znaczenie ma dobre wybicie z progu. Odpowiedź jest dosyć prosta - dla wielu kibiców takie zawody nie są tak emocjonujące, jak te na skoczniach K-120 czy też K-185. Najbardziej dotkliwie odczuwają to telewizje transmitujące konkursy. Niech dobrym przykładem będą tu zawody w Villach, które mimo iż bardzo udane, przyniosły telewizji niemieckiej najniższą oglądalność w całym sezonie.

Kolejnym ważnym pytaniem jest dlaczego, skoro w Pucharze Świata nie ma już miejsca dla zawodów na średnich obiektach, FIS wciąż organizuje zawody o tytuł Mistrza Świata na skoczni K-90? Przecież zawodnicy nie mają kiedy "oskakać się" na tej wielkości skoczni, a jak wiadomo, technika skoków na średnich obiektach dość znacznie odbiega od tego, co jest wymagane na skoczniach większych. Na tak małych skoczniach technika lotu skoczka ma bardzo marginalne znaczenie. Odrobinę słabsze wybicie od razu przesądza o bardzo przeciętnej odległości.

Cała krytyka małych skoczni wydaje się jednak w żaden sposób nie wpływać na decyzje FIS. Podczas Mistrzostw Świata w Oberstdorfie w 2005 roku nawet konkurs drużynowy ma ponownie być rozgrywany na obiekcie o punkcie konstrukcyjnym K-90, co z pewnością pociągnie za sobą kolejną falę krytyki i złości ze strony trenerów oraz wielu zawodników.

Zatem czy powinno się całkowicie zrezygnować z konkursów na K-90? Czy emocje na tych skoczniach należą już do przeszłości i tylko duże obiekty mają teraz rację bytu? Zachęcamy do wzięcia udziału w głosowaniu w nowej sondzie na ten temat.