Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Apoloniusz Tajner: "Adam skacze dobrze"

Chociaż rezultaty osiągane tej zimy przez Adama Małysza i spółkę nie były imponujące, to przynajmniej polski super-skoczek wciąż ma szansę na rewanż. Przed nami impreza sezonu, Mistrzostwa Świata w lotach narciarskich, to właśnie te zawody są (miały być) dla naszych reprezentantów najważniejsze w tym roku.

Dziś już jednak wiemy, że przygotowania nie wypaliły, błędy popełnione przed sezonem nie dały się skorygować w trakcie jego trwania, Polacy skakali i nadal skaczą poniżej oczekiwań. W tej sytuacji Hannu Lepistoe rozważał nawet możliwość wycofania naszej kadry z rywalizacji drużyn, ale ostatecznie zdołał znaleźć piątkę: Małysz, Stoch, Hula, Żyła, Bachleda, która będzie starała się godnie reprezentować Polskę w Oberstdorfie. Na imponujący wynik drużyny nie mamy jednak co liczyć. Skład polskiej kadry to bardziej eksperymentalna mieszanka, niż sprawdzona, przetestowana i pewna drużyna z nadziejami na dobry występ. "W kiepskiej dyspozycji jest Kamil Stoch, Stefan Hula raz się przebudza, by za chwilę skakać słabo. Nie będzie w reprezentacji Macieja Kota, który wystąpi w mistrzostwach świata juniorów w Zakopanem. Trenerzy mieli wątpliwości, czy mamy wystawić drużynę. Uważam, że trzeba startować. Nie po to zawodnicy ćwiczyli cały sezon, by odpuszczać najważniejszą imprezę" - komentuje prezes PZN Apoloniusz Tajner.

Cała odpowiedzialność i ciężar wyniku jak zwykle spadnie na barki Adama Małysza, który zwykł dzielnie od niemalże dekady brać na siebie presję mediów. Czterokrotny zdobywca Kryształowej Kuli nie może jednak w tym sezonie przełamać złej passy i w końcu stanąć na podium. Kiedy wydawało się, że wielka forma jest blisko, przyszedł największy od lat kryzys. Teraz jest już nieco lepiej, ale konkurencja jest tak liczna i silna, że Polak może mieć trudny orzech do zgryzienia. Sam Mistrz przyznaje zresztą, że jego skokom od dłuższego czasu czegoś brakuje, ale ani on, ani, co gorsza, trenerzy nie potrafią powiedzieć kiedy to "coś" się wreszcie pojawi. Jak zwykle optymistą pozostaje Apoloniusz Tajner. "Adam jest już bliziutko ścisłej czołówki, wystarczy jeden dobry konkurs i może wskoczyć na najwyższy poziom. Może takim przełomem będą dla niego mistrzostwa świata w lotach?" - zastanawia się były trener Małysza. Czyżby liczył na cud?

Po niezbyt udanym Turnieju Czterech Skoczni, w którym według założeń Adam miał walczyć o zwycięstwo, a w rzeczywistości stracił wszelkie szanse na nie już po pierwszym konkursie, zaczęto poważnie mówić o oczekiwaniach odnośnie MŚ w lotach. Kamil Stoch poczynając już od przełomowego skoku w Zakopanem miał z konkursu na konkurs latać dalej i dalej, a to właśnie pod Giewontem uszło z niego powietrze. Do formy wydawał się wracać Stefan Hula, ale to były jednak tylko bardzo blade, tymczasowe przebłyski. Co z mistrzem? Apoloniusz Tajner odpowiada - "Może się tak zdarzyć, że akurat w Oberstdorfie [Adam] będzie miał trochę szczęścia i wskoczy na podium. Co prawda ma jeszcze problemy z właściwym trafieniem w próg skoczni, ale o niego można być spokojnym, cały czas przecież plasuje się w światowej czołówce. Teraz trenerzy dali mu trzy dni odpoczynku, co na pewno dobrze mu zrobi. Poza tym to są skoki narciarskie i tak naprawdę do końca nigdy nie da się niczego przewidzieć." Nie od dziś jednak wiadomo, że nawet najmniejszy błąd czy chwila zawahania na skoczni mamuciej zostają spotęgowane odbierając zawodnikowi wszelkie szanse na daleki skok. Na szczęście też nie ma co liczyć, a już na pewno nie podczas czterech ocenianych serii lotów, które to przesądzają o ostatecznym wyniku mistrzostw.

Słuchając i czytając wypowiedzi trenerów, związkowców, osób powiązanych bezpośrednio z polską kadrą skoczków nie można uniknąć dziwnego odczucia, że te słowa już kiedyś się słyszało. Deja vu? Skądże, Adam Małysz od dwóch miesięcy zbliża się przecież do światowej czołówki, problem w tym, że kiedy jest już blisko, to ta ucieka mu jeszcze bardziej. Mrzonki o mocnej drużynie zweryfikowało życie, ambicje i pyszne przedsezonowe deklaracje należało schować do kieszeni już po Kuusamo, fatalny stan naszej kadry potwierdził występ w Willingen, Oberstdorf będzie gwoździem do trumny?