Okiem Samozwańczego Autorytetu: Operacja Piorun

  • 2013-02-04 01:07

Jako rzekłem, Czortek pokazał rogi (a może to mamut pokazał kły? – niepotrzebne skreślić). Choć bardziej mi się wydaje, że rogi pokazują ci, którzy wciąż się upierają, by rozgrywać zawody na tej skoczni. A właściwie to ci decydenci pokazują kibicom spragnionym uczciwej, sportowej rywalizacji nie rogi a co innego.

Przepraszam czytelników za to moje niezdecydowanie co kto komu pokazał, ale dziś moim stylem będzie strumień świadomości. Żadnego cyzelowania, skreślania i pisania od nowa, wyrzucania nieuczesanych myśli. Co w głowie – spłynie na klawiaturę, bez owijania w bawełnę i wybierania.
Napiszmy jak było. Piątkowe kwalifikacje – jako tako. Sobotni konkurs – przeniesiony na niedzielę, co w Harrachovie zaczyna być już tradycją. Porannoniedzielny konkurs trwał ponad dwie i pół godziny. W jego trakcie belka zjechała z pozycji czternastej do siódmej (różnica siedmiu metrów w długości najazdu) a prędkości na progu wahały się od 103,3 km/h do 97,7 km/h.

W pierwszej serii najdłuższy ustany skok oddał Wolfgang Loitzl – 212 metrów. Wystarczyło na siódme miejsce na półmetku. Prowadził (i wygrał potem konkurs) Gregor Schlierenzauer, który skoczył prawie dwadzieścia metrów bliżej od Loiztla. Rekompensaty za długość najazdu wynosiły dla kilku skoczków 45,2 punktu a dla Schlierenzauera nawet 52,7 punktu. W przypadkach ekstremalnych rekompensata za belkę wynosiła jedną czwartą sumy punktów za skok. Czy to jeszcze jest sport, jeśli 25% wyniku zawodnika wyznacza wedle wzoru komputer?

I żebym został dobrze zrozumiany – ja nie jestem przeciwnikiem przeliczników. Ja tylko twierdzę, że są takie miejsca i takie warunki, gdzie przeliczniki niewiele pomogą. Ale jury ma pretekst, by nie odwołać zawodów, co bez systemu na pewno by się stało. No ale jest system, to jedziemy z tym koksem. W końcu telewizja zapłaciła z prawa do transmisji a reklamodawcy za reklamy. Więc kibic dostanie... co właściwie dostanie kibic?

No jedźmy dalej: w drugiej serii z kolei nisko ustawiona (9.) belka spowodowała, że na pierwszy skok powyżej punktu K musieliśmy czekać do 15. zawodnika, czyli do połowy stawki. Ogólnie tych skoków poza 185 metr było 9. Na trzydziestu zawodników trzynastu nie doleciało nawet do 170. metra. Wyobraźmy sobie wyścig Formuły 1 w którym na torze ustawiono ograniczenie prędkości do 120 km/h. Wyobraźmy sobie pojedynek bokserski, w którym ciosy można wyprowadzać tylko poprzez ruch nadgarstkiem. Wyobraźmy sobie mecz Barcelona - Manchester United, w którym zwodnicy muszą biegać ze spodenkami opuszczonymi do kolan. Wyobraźmy sobie... a w sumie po co? Widzieliśmy to wszyscy.

Drugi konkurs. Jeszcze lepiej. Trwał godzinę i 46 minut. Prawie jedna trzecia stawki skoczyła mniej, niż da się na skoczni dużej w Willingen. Rune Velta zapunktował, skacząc 149,5 metra. A zawodników było 51, bo z powodu wiatru nie udało się rozegrać eliminacji. Wiatr więc wiał, śnieg sypał, dmuchawy pracowały, komputery liczyły a jury puszczało skoczków w kilkuminutowych odstępach. Ale z biegiem czasu konkurs szedł coraz sprawniej. Końcówka skakała już niemalże bez przerw. I wtedy, gdy warunki się poprawiały, jury... odwołało drugą serię! Tak więc znów w Harrachovie o zwycięstwie zdecydowała jedna seria. W której na 51 skoczków 5 przeskoczyło punkt K a nikt nie pokonał granicy 200 metrów.

Dokładny opis rozgrywanych dotychczas konkursów w Harrachovie znajduje się w tym artykule. Wynika z niego, że jeśli liczyć konkursy tylko na skoczni mamuciej, to ze wszystkich szesnastu zaplanowanych od czasów jej wybudowania konkursów, udało się rozegrać dziewięć. Czyli o jeden więcej, niż połowę. Coś o przesuwaniu i odwoływaniu konkursów w Harrachovie wiedzą też uczestnicy Pucharu Kontynentalnego...

Ja zrobię własną syntezę: Zerknijmy sobie na ostatnie dziewięć lat, bo przez ostatnie dziewięć lat Harrachov był zapisany w kalendarzu PŚ bez żadnych przestojów. W sezonie 2004/2005 odbyły się dwa konkursy na skoczni dużej – bezproblemowo. W sezonie 2005/2006 również odbyły się oba, ale sporo mówiło się o wpływie, jakie na wyniki miał wiatr. Konkursy w sezonie 2006/2007 odwołano z powodu braku śniegu. W styczniu 2008 udało się rozegrać tylko jedną serię jednego konkursu – na mamucie. W dwóch kolejnych sezonach pod rząd skoki były odwoływane. W sezonie 2010/2011 odbyły się znów dwa konkursy na mamucie, ale tylko w przypadku pierwszego można mówić o tym, by warunki były w miarę sprawiedliwe. Sprawiedliwie było za to we wszystkich trzech konkursach rozegranych rok temu, które odbyły się na skoczni dużej, z czego jeden drużynowy. Czyli – na dziewięć sezonów, trzy razy nie odbyły się żadne zawody a tylko cztery razy udało się rozegrać wszystkie konkursy po dwie serie w każdym. W sumie na dziewiętnaście zaplanowanych konkursów dziesięć rozegrano w całości a dodatkowo dwa po jednej serii. Siedem odwołano.

A teraz porównajmy te statystyki z wiecznie wietrznym Kuusamo, na które zawsze wszyscy narzekają. Dla sprawiedliwego porównania weźmiemy pod lupę – tak samo – dziewięć ostatnich sezonów. Przez ten czas ani razu nie zdarzyło się tam, by odwołano oba konkursy. W listopadzie 2004 trzeba było jeden przełożyć z piątku na niedzielę, ale rozegrano oba. W listopadzie 2005 znów przesunięto zawody z piątku – tym razem na sobotę. Rozegrano dwa konkursy, z czego jeden jednoseryjny. W listopadzie 2006 rozegrano tylko pierwszy konkurs (jedną serię), drugi odwołano. Rok później rozegrano oba (pierwszy był drużynowy). Podobnie było kolejnej zimy, choć tym razem drużynówka odbyła się jako druga i ona została skrócona do jednej serii. W 2009 roku odbyły się oba bez zakłóceń, tak samo rok później. W roku 2011 znów trzeba było przenosić konkursy i drużynówka znów składała się z jednej serii, ale indywidualny rozegrano normalnie. No i w końcu dwa dwuseryjne konkursy obecnej zimy. Czyli – na dziewięć sezonów ani razu skoków nie odwołano całkowicie, a cztery razy rozegrano oba konkursy po obie serie. Na osiemnaście konkursów rozegrano siedemnaście z czego trzynaście dwuseryjnych oraz cztery jednoseryjne. Raz skoki odwołano.

Pamiętacie, jak długo po plamie (odbyły się tylko 3 wietrzne serie) z Mistrzostwami Świata w Lotach w Vikersund, to norweskie miasteczko musiało czekać na ponowne włączenie do kalendarza PŚ? Siedem. A przecież MŚwL w Harrachovie w 1992 też zostały przerwane po niebezpiecznym upadku Andreasa Goldbergera i rozegrano tam ostatecznie tylko dwie serie. Ale Harrachov musiał czekać tylko cztery.

Poniżej wrzucam tabelkę w której porównuję Harrachov do Kuusamo i Zakopanego, w którym też bywały problemy i też skoki odwoływano. W Zakopanem też rozegrano o jeden konkurs więcej – w 2011 roku właśnie niejako w zamian za odwołany w Harrachovie.

Gregor SchlierenzauerGregor Schlierenzauer
fot. Sarah Braunias
Robert KranjecRobert Kranjec
fot. Tadeusz Mieczyński
Jurij TepesJurij Tepes
fot. Tadeusz Mieczyński
Simon AmmannSimon Ammann
fot. Tadeusz Mieczyński
Mackenzie Boyd-ClowesMackenzie Boyd-Clowes
fot. Tadeusz Mieczyński
Wolfgang LoitzlWolfgang Loitzl
fot. Tadeusz Mieczyński
Kamil StochKamil Stoch
fot. Tadeusz Mieczyński
Maciej KotMaciej Kot
fot. Tadeusz Mieczyński
Piotr ŻyłaPiotr Żyła
fot. Tadeusz Mieczyński
Konkursy PŚ na trzech wybranych skoczniach
miejscezaplanowanedwuseryjnejednoseryjneodwołane
Harrachov 19 10 2 7
Kuusamo 18 13 4 1
Zakopane 19 15 2 2


Ten Harrachov ma w FIS taaaaaaaaaakie plecy, że drodzy działacze z PZN – jak chcecie tworzyć ten Turniej Trzech lub Czterech Skoczni w kooperacji z Harrachovem – to bez strachu. Harrachov z kalendarza nie wypadnie nigdy, nawet gdyby ktoś tam zaczął strzelać do skoczków na rozbiegu z haubicy. A im więcej konkursów tam się będzie odwoływać, tym lepiej Wisła i Zakopane będą wyglądały na jego tle! Tylko delikatnie przypominam, że kolejnej zimy to akurat w Harrachovie będą Mistrzostwa Świata w Lotach, bo ktoś chyba o tym zapomniał i chciał taki Turniej robić już za rok. Mało prawdopodobne by Harrachov najpierw organizował PŚ a potem Mistrzostwa. W kalendarzu wstępnym zresztą ani Harrachova, ani żadnego polsko-czeskiego Turnieju nie ma.

Ok. Skoki się tym razem w Harrachovie jednakże koniec końców odbyły. Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy 47. i 48. zwycięstwo Grzesia Brzęczyszczykiewicza i przyznajmy, że loteria loterią, ale on raczej tych konkursów przypadkowo nie wygrał. Na podium w obu konkurach też zupełnie przypadkowych ludzi nie było i o tyle się ten system z grubsza w Harrachovie sprawdził.

Ale już formy Polaków na podstawie tych dwóch konkursów nie podejmę się rozkminiać. Ważne, że są kolejne punkty. Ważne, że doszliśmy do tego stanu, że jesteśmy rozczarowani, że jednemu na pięciu nie udało się w jednym konkursie zapunktować. A jeszcze kilka lat temu bywało, że jak już mieliśmy w ogóle pięciu w konkursie, to bywali tacy, co nie byli rozczarowani, że tylko jeden zapunktował.

MacKenzie Boyd-Clowes. Jego pierwszy skok z porannego konkursu, po którym zajmował dziesiątą lokatę to był oczywiście los wygrany na loterii. Ale zwróćmy uwagę, że zapunktował cztery razy z rzędu. Dotychczas zapunktował cztery razy w karierze – a skacze w PŚ piąty sezon. Tyle że przez poprzednie cztery sezony zdobył do kupy 10 punktów a w tych czterech ostatnich startach – 27. Może skoki w Kanadzie nie umarły raz na zawsze?

Skoki nie umarły na pewno w Austrii wygląda na to, że Loitzl się trochę pozbierał. Skoki żyją pełną piersią też w Słowenii, Słoweńcy na mamutach spisują się aż miło. Ładnie fruwają Norwegowie z drugiego szeregu, a jeszcze kilka tych konkursów lotów do końca sezonu pozostało. Klasyfikacja Pucharu Świata w Lotach wyklarowała się na korzyść Schlierenzauera, ale pamiętajmy, że finał w Planicy – mateczniku Kranjca. Klasyfikacja Generalna w skokach wygląda teraz tak:


Czołówka PŚ 03.02.13
Lpzawodnikkrajpkt.strata1strata2
1 Gregor Schlierenzauer Austria 1200 0 0
2 Andres Bardal Norwegia 757 443 443
3 Severin Freund Niemcy 656 544 101
4 Anders Jacobsen Norwegia 642 558 14
5 Kamil Stoch Polska 601 599 41
6 Robert Kranjec Słowenia 550 650 51
7 Jan Matura Czechy 496 704 54
8 Tom Hilde Norwegia 474 726 66
9 Andreas Kofler Austria 470 730 4
10 Simon Ammann Szwajcaria 461 739 9


A przed Harrachovem wyglądała tak:

Czołówka PŚ 01.02.13
Lpzawodnikkrajpkt.strata1strata2
1 Gregor Schlierenzauer Austria 1000 0 0
2 Andres Bardal Norwegia 757 243 243
3 Severin Freund Niemcy 656 344 101
4 Anders Jacobsen Norwegia 642 358 14
5 Kamil Stoch Polska 540 460 102
6 Tom Hilde Norwegia 474 526 66
7 Andreas Kofler Austria 470 530 4
8 Richard Freitag Niemcy 442 558 28
9 Robert Kranjec Słowenia 420 580 22
10 Michael Neumayer Niemcy 406 594 14



Trochę wygląda to tak, jakby po nieudanym występie w Vikersund zarówno Bardal jak i Freund odpuścili już walkę o Kryształową Kulę i postanowili skupić się na przygotowaniach do Mistrzostw Świata. W tej chwili wydaje się, że tylko jakiś zupełnie niespodziewany kataklizm mógłby Schlierenzuerowi odebrać Puchar. Kamil Stoch niestety nie wykorzystał absencji silnych rywali, by przesunąć się w klasyfikacji, choć coś tam nadgonił. Na pocieszenie, z grupy pościgowej jest ostatnim, który kapitał zgromadzonych punktów ma większy, niż stratę do dilera. Przepraszam, lidera. Ostrzegałem - strumień świadomości...

Z dziesiątki wypadł Neumayer, zastąpił go Ammann. Czyli, zrobiło się bardziej internacjonalnie, choć tak samo niemieckojęzycznie.

Cytat Zupełnie Nie Na Temat: „Taki już jest los nowych prawd, że zaczynają jako herezje, a kończą jako przesądy” – A. Huxley

Harrachov przeminął nam z wiatrem i - jak to najczęściej Harrachov - pozostawił po sobie niesmak, frustrację, ból w karku (od kręcenia głową) i siniaki na czole (od pukania się). Teraz czeka nas FIS Team Tour, czyli zawody na skoczniach niemieckich. Na pierwszy ogień Willingen, potem Klingenthal a na końcu znów mamut - w Oberstdorfie. Dwie rzeczy są więc pewne - dalsze śrubowanie rekordu przez Schlierenzauera i jodlerzy w skórzanych portkach.

P.S. Spytacie się pewnie, skąd wziąłem tytuł dzisiejszego felietonu? No cóż – tytuł ma tyle wspólnego z tekstem, co zawody w Harrachovie ze skokami narciarskimi...


Marcin Hetnał, źródło: Informacja własna
oglądalność: (11101) komentarze: (83)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Antek doświadczony
    @czarnylis

    Ja bym miał stosunkowo proste rozwiązanie problemu na skoczni. Umieszczenie przy tabliczkach z metrami światełek, które rzucałyby światło na zeskok. W ten sposób na zeskoku pojawiałaby się linia, gdzie musi skoczyć zawodnik, żeby objąć prowadzenie. Tylko istniałaby obawa, że niektórzy ciągnęliby na siłę zeskok i zrobiłoby się niebezpiecznie..

  • czarnylis profesor
    @Kierownik Kotłowni

    Dobry tekst i przyjemnie się to czytało.
    Jestem za NS i możliwością obniżania belki, ale będąc parę razy pod skocznią w trakcie zawodów miałem podobne odczucia co Ty.
    Na trybunach zwyczajnie brakuje informacji i dlatego kibic jest zdezorientowany, a w konsekwencji, często zdegustowany. Punkty za wiatr i belkę są obecnie bardzo ważną częścią noty i świetlne tablice powinny stać co parę metrów by o nich informować. Tak samo powinny informować o zmianie długości najazdu.
    Krótko mówiąc, zawody przy zmiennym wietrze są dla kibica w czapce całkowicie nieczytelne i tu jest problem, bo to może kibica zniechęcić na przyjazd pod skocznię, skoro w telewizji wszystko widać jak na dłoni, i nawet jak ktoś nie trybi bonifikat, to niebieska linia mówi wszystko.

    Skuteczna informacja - tego brakuje i tutaj FIS powinien wymagać od organizatorów znacznie więcej, albo nawet samemu się tym zająć, w przeciwnym razie skoki staną się sportem typowo telewizyjnym i exodus z trybun będzie się nasilał.

  • Kierownik_kotlowni bywalec

    @Antek

    Czytaj ze zrozumieniem. W pewnym wieku warto się nauczyć. Gdzie znalazłeś w moim komentarzu tezę o oszustwie dokonanym na zawodniku Gregorze S.? I co chcesz zanegować? Że ludzie się śmiali? To ja Ci powtórzę, że się śmiali. Jak na Samych Swoich, kiedy Babcia Pawlakowa kazała od maleńkości z karabinem oswanjać. Z czego? I dlaczego? Tutaj już sam musisz się wysilić.

    @EmiI

    "należy tak belkę ustawić by każdy mógł spokojnie skoczyć o pół metra dalej niż lider, i przy tym ładnie wylądować".
    Pełna zgoda. Tylko przeanalizujmy obecny sezon, a okaże się, że obniżenie belki tylko incydentalnie służy owemu "bezpiecznie i pół metra dalej niż lider". By wygrać skacze się i owszem bezpiecznie, niekiedy też ładnie, ale raczej 3,5 m bliżej niż lider. Który to lider wcale nie poprawił chwilę wcześniej rekordu skoczni. Powtórzę: tak jest łatwiej, wygodniej. Bo ciut dalszy skok to już duży wysiłek włożony w czyste lądowanie. Tak jest łatwiej. Masz nazwisko - krzywda ci się nie stanie. Poniżej 18,5 nie zejdziesz. Resztę wygeneruje komputer. Szanuję Twoją wiedzę, ale wydaje mi się, że obecnie nie bezpieczeństwo zawodnika, ani te pół metra dalej są tu kluczem. I twierdzę, że FIS oddając pełną swobodę trenerom w doborze platformy startowej przyłożył do tego procederu rękę. Nieświadomie zapewne. Ten śmiech w Harrachovie nie wynikał, wbrew temu co twierdzi tu wielu, z prostactwa zasiadających tam kibiców, braku elementarnej wiedzy o skokach (to macie na co dzień na ekranie TVP) czy przereklamowanej nienawiści do Schlierenzauera, a właśnie w prostej linii był reakcją na to, do jakich sytuacji doprowadzają obecne przepisy. Z możliwością swobodnego żonglowania belką na czele. Wśród wielu wynikał też zapewne z niezgody na to, w którą stronę to wszystko zmierza. Bo co będzie dalej? Punkty za gęstość powietrza? Za czołowy wiatr na najeździe? Za śnieg w torach? Nie każdego fana kręci analiza matematyczna, mikroskopy i wygenerowane przez komputer dane. Acz ma wielu rację, że taka maksymalizacja jeszcze bardziej zobiektywizowałyby wyniki. Tylko - i tu powstanie oś sporu - czy to jeszcze będzie sport?

  • EmiI profesor
    @Antek

    Akurat wypowiedź Kierownika Kotłowni nie jest o tym że Gregor nie powinien wygrać, bo nigdzie czegoś takiego nie napisał, tylko że ciągłe obniżane belek, czyni rywalizację komiczną. Obniżka miała być tylko w wyjątkowych sytuacjach, a tutaj bezmyślne jury ustawia belkę w lesie i potem ją obniża 7 razy. Ja mam generalnie zdanie zbliżone. Punkty za wiatr? Ok. Obniżka belki też w wyjątkowych sytuacjach może być. Rozumiem jakby warunki się gwałtownie zmieniły. Ale Gregor skoczył w podobnych warunkach jak otwierający konkurs Hajek. 193,5 z 7 belki. Czyli istniało ryzyko że już z 10 mógł przeskoczyć skocznie. A zaczęli z 14...

  • Antek doświadczony
    @Szymonstepien26

    Zgadzam się z Tobą w zupełności. Dla niektórych jakby Schlierenzauer nie wygrał, nawet jakby skoczył 40 metrów dalej, i tak wygra tylko dzięki Hoferowi, sędziom i krętactwom. Raz, drugi, ok. Ale nie 48 razy! Czasami trzeba schować dumę do kieszeni i przyznać, że gość jest wielki i nic tego nie zmieni. W Vikersund też jak skoczył 240 metrów pomogli mu sędziowie? Już abstrahując od not za styl, w Harrachovie skakał zdecydowanie najdalej, wyłączając przeliczniki i wiatr. W drugim konkursie potwierdził, że był tego dnia najlepszy i zasłużenie wygrywał.

  • Antek doświadczony
    @Kierownik_kotlowni

    No i wypisujesz tu trochę bzdety, że tak powiem. Co w tym dziwnego, że Schlierenzauer wyprzedził po pierwszej serii Kranjca? Skoro skakał z niższej belki, a skoczył jak na mamuta nie dużo bliżej..

    Ile można czytać o biednym Kranjcu, którego oszukali? W sumie Schlierenzauer skoczył od niego dalej, a do tego w jednym skoku skakał z obniżonego rozbiegu. Jak dla mnie dyskusji nie ma. Tepes skoczył może 220m, ale z wyższej belki, a do tego każdy normalny przyzna, że musiało mu nieźle podwiać pod narty, bo aż sam się przestraszył, że wyląduje nie na zeskoku, a w okolicach białego pawilonu dla dziennikarzy...

  • EmiI profesor

    Skakanie w okolicach rekordu skoczni może czyni skoki bardziej widowiskowe ale na pewno czy bardziej sprawiedliwe? W skoku wzwyż, o tyczce, zawodnika nic nie ogranicza, poza własną fizycznością. Może podnosić wysokość w nieskończoność, do momentu aż którejś trzy razy nie strąci. W skoku w dal, w trójskoku niby ogranicza skoczka długość piaskownicy, ale w praktyce piasek jest jeszcze 2-3 metry dalej powyżej rekordu świata. A w skokach załóżmy ze trzech skoczków skacze ten sam rekord skoczni. Tylko że jeden żyłował skok na maksa, drugi minimalnie skracał, a trzeci już w ogóle machał łapami przed punktem K. I teoretycznie każdy skoczył tyle samo, ale w praktyce ich skoki były zupełnie inne, bo ten ostatni mógł skoczyć nawet 20 metrów dalej niż pierwszy. Ale by się zabił. Czyli zawodnika ogranicza wielkość skoczni. Więc należy tak belkę ustawić by każdy mógł spokojnie skoczyć o pół metra dalej niż lider, i przy tym ładnie wylądować. Może to jest mniej widowiskowe niż rekordy, tylko że z najwyższej belki każdy skoczek pobije rekord, a sport nie składa się z rekordów i widowiska, od tego jest cyrk, tylko sprawiedliwe porównanie formy zawodników.

  • Kierownik_kotlowni bywalec
    c.d.

    Moje pytanie do FIS-u po tym weekendzie jest inne. Jedynym czortkowym okamžikiem, kiedy dało się w miarę sprawiedliwie przeprowadzić zawody była niedziela po godz. 15.30. Wtedy... odwołano II serię. Na jakiej podstawie? Gdzie można znaleźć oficjalny powód takiej decyzji? Bo dopóki FIS go nie poda można sądzić, że powodem było to, że kilka ekip oraz działacze mieli pobukowane bilety. A że prowadził Schlierenzauer, w czubie był Matura - aż strach było ryzykować, że coś się zmieni. Koniec i w nogi.

    Na marginesie, mam coraz większe wątpliwości, czy pomysł z oddaniem trenerom swobody w doborze belki startowej się broni. Nie chodzi o to, że założenie było złe. To jak z naszą-klasą, założenie było dobre. Ludzie zborsuczyli. Jeszcze rok temu to FIS brał pełną odpowiedzialność za optymalne dopasowanie belki do warunków. Nie żonglowano nią z przyczyn innych niż bezpieczeństwo. Obecnie zmiana belki tylko incydentalnie ma z tym związek. Stała się najwygodniejszą metodą do odniesienia zwycięstwa. Doszło do tego, że ideałem dla trenera jest skok... krótszy od konkurencji. Byle w okolicach HS i z obniżonej platformy. Masz nazwisko - sędziowie dopełnią dzieła. Zmorą jest skok w okolicach rekordu skoczni z platformy podstawowej. W tym aspekcie buchalteria wygrywa ze skokami. A FIS przyłożył do tego rękę. Nie o to chodziło pionierom tej dyscypliny. To się nie podoba.

  • anonim
    Harrachov

    Brawo! Słowo w słowo zgadzam się! Trafnie ujęto wszystko. Gratulacje! Dodam tylko, że stałem na skoczni i także kręciłem głową. Zwłaszcza w trakcie drugiego konkursu...

  • anonim
    @piotr186n

    A czy Schlierenzauer skoczył 30 metrów bliżej od najlepszych?Dobra liczmy stratę do Tepesa.Gregor skoczył bliżej o 26.5m, a Kranjec o 23 metry, czyli różnica niewielka a belkę Schlierenzauer miał niższą.Aha, i kto powinien twoim zdaniem wygrać ten konkurs?Bo w drugiej serii, gdzie nie było kombinacji z belkami, Schlierenzauer przeskoczył Kranjca o 6m, czyli odległością, rozłożył wszystkich na łopatki.

  • EmiI profesor

    Nie najlepszych bo możemy puścić Kukułe jako przedskoczka z 22 belki skoczy 205 i co będzie "lepszy"? Dla mnie jedynym rozwiązaniem słusznym było właśnie puszczenie 1 konkursu z 9 lub nawet 8 belki, a drugiego z 10 lub nawet 11.

  • EmiI profesor

    @piotr186 To kto by wygrał konkurs z 10 belki? Chyba że wygrana Twoim zdaniem "uczciwa" jest wtedy jak wszyscy jadą z wysokiej belki Schlierenzauer na 216 metrze się wyglebi, wygra ktoś kto skoczył 10 metrów krócej i będzie Twoim zdaniem "sprawiedliwym" zwycięzca.

  • dervish profesor
    piotr146

    Po pierwsze to Tepes mógł spokojnie dolecieć do 130 metra gdyby nie skrócił swojego skoku.

    Gregor i Robert są dużo lepszymi lotnikami od Tepesa, więc w takich samych warunkach mogliby polecieć o 10 i więcej metrów dalej.

    Kwestionujesz przeliczniki za belki podczas gdy nikt kto zna się na rzeczy (trenerzy, zawodnicy) nie podważa ich zasadności i tego że sa wyliczone właściwie.
    Nawet gdyby przeliczniki były niesprawiedliwe, to i tak by to niczego nie zmieniało. Kazdy trener ma prawo dowolnie obniżyc belkę dla swojego podopiecznego.

    Trener Gregora obnizył mu belkę z 8 do 7 w drugim skoku.
    A trener Krajnca zadysponował powrót belki na pozycję ustaloną przez Jury bo uważał, że taka pozycja jest optymalniejsza dla Roberta. A z tego co mówisz wynikałoby, że
    trenerzy to idioci bo nie wiedza, ze mozna wyrwać punkty za friko tylko przy pomocy obniżania belki.
    I w zasadzie na tym stwierdzeniu można zakończyc dysputę na temat sprawiedliwości i zasadności obniżania belki bądź nie.

  • piotr186n doświadczony
    dervish

    Jakie 140 m? Skocznia ma konkretne rozmiary a Schlierenzauer dostał tyle punktów za wiatr ze w przeliczeniu niby miałby skoczyć z belki 14, 236 metrów Bo przecież na obniżeniu belki stracił 54 pkt czyli iw przeliczeniu stracił te 45 metrów... A przecież wiadomo że maksymalnie mógł zrobić to co Tepes - upaść po skoku około 220 metrowym... A realnie mógłby skoczyć co najwyżej do 210 - 215 metrów metrów. A i to tylko przy huraganie pod narty co udowodnił w 2 serii I konkursu...

  • piotr186n doświadczony
    Szymonstepien26

    Przecież widziałeś jak i gdzie lądował Tepes... A przecież Kranjec i Schlierenzauer nie skakał iw takim huraganie pod narty jak on. I 14 belka była faktycznie chyba zbyt wysoka Ale już z 10 belki konkurs już mógł iść spokojnie ale wtedy Schlierenzauer by nie wygrał...

  • anonim
    @piotr186n

    Dlaczego nie możliwe?Czysto teoretycznie przy 30 belce można lądować na wysokości kibiców.W takim razie Kranjec też dostał około 30m za free.Schlierenzauer trochę więcej, bo też Pointner obniżył mu belkę, i wyszedł na tym bardzo dobrze.Inną sprawą jest że nikt normalny, jego, Kranjca, czy kogokolwiek innego z czołówki by nie puścil z 14 belki...

  • piotr186n doświadczony
    dervish

    Trudno nie uznać ze punkty za belkę wypaczają rywalizacje skoro pierwszy konkurs Schlierenzauer wygra tylko dlatego ze mu obniżono belkę, a takich przykładów jest o i wiele więcej... I łatwo policzyć ze z dodatku punktowego Schlierenzauera (54 pkt) wynikałoby ze z belki 14 skoczyłby 236 m co w Harrachovie jest nie możliwe dostał więc za free jakieś 30 metrów...

  • czarli8 początkujący

    Sama prawda, jeszcze autor mógł dorzucić słowa Evensena o FIS-ie w kontekście bicia w Vikersund granicy 250 metrów.
    To co teraz oglądamy jest żenujące. Śledzę zawody tylko z tego względu, że kocham tę dyscyplinę. Dowodem absurdu obecnych przepisów niech będzie fakt z pierwszego konkursu w Harrachovie: Loitzl skacze 212 metrów w dobrym stylu i tylko 2,5 metra mniej niż rekord obiektu. Parę sezonów temu mógłby się czuć jednym z liderów konkursu. Schlierenzauer skacze 193,5 i ma przewagę prawie 30 pkt nad Loitzlem. Szybki rachunek i wychodzi na to, że starszy z Austriaków musiałby skoczyć 236 metrów aby osiągnąć notę Gregora. Tepes pokazał, że nie da się skoczyć nawet 220 metrów. Myślę, że Loitzl dałby radę polecieć chociaż 185 metrów z belki Schlieriego i w jego warunkach ale jest pokrzywdzony bo jechał z wyższej belki. Co to ma być?!
    Dzisiejsze przepisy powodują również to, że żaden ze słabszych skoczków z początku stawki nie zajmie dobrej pozycji, nawet jak eksploduje jakimś skokiem poza HS, bo końcówka będzie leciała z niższej belki i rekompensaty z tego tytułu spowodują olbrzymie różnice punktowe. Więc albo puszczamy od początku niską belkę albo mamy wysoki poziom i wszyscy mają szansę skoczyć daleko. Co to w ogóle znaczy bezpieczne zawody? Skoczkowie są świadomi ryzyka a kibice chcą oglądać dalekie skoki. Przykład Tepesa i jego uśmiech po przeskoczeniu Czertaka to dowód na to, o co chodzi w skokach narciarskich. Hofer preferuje konkursy w stylu - nikt nieznany nie wskoczył do czołówki, faworyci zajęli czołowe miejsca, nikt nie przeskoczył HS - zawody możemy uznać za udane, protokoły podpisane, jedziemy do domu.
    Zmiany są konieczne już w przyszłym sezonie!

  • imskw początkujący

    No pięknie! Dobry pocisk nie jest zły! :) ale się autor przejechał i po organizatorach, i po FISie i jeszcze trochę dorzucił po skoczkach. Nareszcie ktoś powiedział prawdę w oczy - szkoda, że ich to nie zaboli, bo tego nie zobaczą... chociaż wydaje mi się, że sami o tym dobrze wiedzą, bo komentarze i spekulacje na ten temat krążą nie od dziś, a ten wczorajszy konkurs tylko to potwierdził.

  • dervish profesor

    Moim zdaniem prawda odnośnie wysokosci belki jest taka:

    im bardziej dopasowana wysokość belki do mozliwości skoczka tym lepsze ma on warunki do uzyskania optymalnego wyniku.

    Optymalny w stosunku do swoich mozliwości wynik skoczek osiaga gdy moze skoczyć w komfortowych warunkach i ukończyc skok na najbezpieczniejszej częsci zeskoku czyli pomiędzy punktem K a rozmiarem skoczni.

    Gregor osiąga taki przedział odległości skacząc z rozbiegu o kilka belek krótszego od skoczków z 3 dziesiątki.

    Jednak i on ma swoje ograniczenia, jeżeli nie dobierze długosci rozbiego pod swoje mozliwości to w przypadku zbyt niskiej belki spadnie na bulę i zadne przeliczniki mu nie pomogą, bo przeliczniki maja sens tylko w przypadku lądowania na bezpiecznym zeskoku. Im bliżej buli tym mniej precyzjne bedą bo zmienia się krzywizna zeskoku.

    Słabszy skoczek aby wykonać optymalny skok (najlepiej punktowany) potrzebuje wyższej prędkości najazdowej. Generalnie zmiejszanie prędkości najazdowej nie ułatwia skoku, a zwiększanie ułatwia (bo wraz z prędkością zwiększa się siła nośna) dlatego trenerzy nie maja możliwości zwiększania rozbiegu na życzenie, mogą jedynie utrudniać uzyskiwanie większych odległości poprzez obniżenie belki.

    Przy mniejszej prędkości na progu zawodnik słaby technicznie nie dysponujacy atomowym wybiciem i nie majacy formy może sobie nie poradzić. Nie przypadkiem na zmianę belki na zyczenie decydują się tylko najsilniejsi i najlepsi skoczkowie Wasiliew, Schliri, Kofler, czy Jacobsen. Gdyby tego nie robili to zbyt często lądowaliby poza granicami bezpieczeństwa a to by niewiele wspólnego miało ze sportem.

    W czasach stałej belki, mieliśmy wiele przypadków kiedy zasługujący na zwycięstwo tracili wszystko z powodu zbyt wysoko ustawionej belki a dzięki temu wygrywali duzo słabsi skoczkowie dla których belka ustawiona była tak że mogli oddać z niej skok w granice rekordu skoczni i nie można juz ich było przeskoczyć tylko co najwyżej do nich doskoczyć,

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl