"Skok do Piekła" po raz drugi

  • 2014-04-18 19:04

Ciesząca się ogromnym zainteresowaniem książka Leszka Błażyńskiego "Wojciech Fortuna. Skok do Piekła" już po czterech miesiącach od swojej premiery doczekała się drugiego wydania. Zajmującą opowieść o wzlotach i upadkach pierwszego polskiego Mistrza Olimpijskiego w skokach narciarskich można nabyć w internecie.

Biografia obfituje w wiele nieznanych, czasem drastycznych i szokujących faktów z życia Wojciecha Fortuny, który po ogromnym sukcesie sportowym w pewnym stopniu utracił kontrolę nad swoim życiem, a popełnione błędy, życiowe wybory i trudne decyzje zaprowadziły go między innymi za kierownicę taksówki, do więziennej celi i za ocean. Recenzję książki, którą zamieściliśmy na naszym portalu w grudniu można przeczytać tutaj.

O wydanej biografii mieliśmy okazję porozmawiać z jej bohaterem, Wojciechem Fortuną, a zapis tej rozmowy dostępny jest tu.

Książkę można zakupić za pośrednictwem największego portalu aukcyjnego - Link

Oficjalny fanpage książki >>

Poniżej prezentujemy fragmenty rozdziału XVI zatytułowanego „Bimber rozcieńczany na skoczni”

„– Moje kłopoty z wódą zaczęły się po Sapporo. Wcześniej piłem rzadko, ale
po wygranej na igrzyskach, gdzie tylko się pojawiałem, wszędzie częstowano
mnie alkoholem. Każdy chciał się napić ze mną, dygnitarze partyjni, znajomi
z podwórka czy też zwykli kibice. W czasach PRL-u władza rozpijała lud. Wódka
była tania, a pili ją prawie wszyscy: sportowcy, politycy, artyści czy dziennikarze.
Wóda lała się strumieniami. Komunistom to pasowało. Lepiej przecież
rządzi się tumanami – podkreśla.
– Gdzie się pojawiłem, tam częstowano mnie różnymi trunkami. Nagle po
sukcesie w Azji wokół mnie pojawiła się setka kolegów. Niektórzy z nich wiedzieli,
jak wykorzystać okazję i na moich plecach robili karierę w partii czy innych
organizacjach. Gdybym był wtedy mądrzejszy, kazałbym im wszystkim
wypierdalać – zaznacza ostro. (...)
Sportowcy często bawili się również w słynnej dyskotece „Morskie Oko”.
Gdy Fortuna przychodził z kolegami do knajp, barmani zacierali ręce, bo
wiedzieli, że sporo na rozrywkowych klientach zarobią. Nie przeszkadzało im
nawet to, że goście zwykle mieli ze sobą wódkę, którą wcześniej kupili w Peweksie
lub na melinie (alkohol w barze kosztował drożej niż w sklepie). Kelnerzy
i barmani wpuszczali ich, a czasami, w dowód wdzięczności, dostawali po kielichu.
Mało tego, gdy wesołej grupie nie udało się kupić wcześniej wódki, to załatwiał
ją kelner. Fortuna i spółka bawili się też w barze „Piekiełko” w Centralnym Ośrodku
Sportu. – Czy nie obawialiśmy się, że nakryją nas tam trenerzy lub działacze?
Dla niepoznaki nalewaliśmy czasami wódkę do filiżanek do kawy – przypomina
były dwuboista Pach. – Była tam szafa grająca. Wrzucaliśmy do niej żeton
i później tańczyliśmy na parkiecie – dodaje. (...)
(Fortuna) raz upił nawet słynnego Austriaka Antona Innauera, który w 1980 roku powtórzył
sukces Polaka i w Lake Placid został mistrzem olimpijskim, tyle że na skoczni
normalnej. W połowie lat 70. Innauer wyleciał ze zgrupowania w Mühlbach właśnie
przez Polaka. (…) W tamtym okresie nastolatek z Austrii podziwiał Fortunę. – Z Wojciechem najbardziej kojarzą mi się… złote buty skokowe. Gdy przyjechał na treningi do Austrii i skakał w tych butach, my, młodzi Austriacy, byliśmy pod ogromnym wrażeniem. Firma zrobiła produkt specjalnie dla niego! To było w tamtym
okresie naprawdę coś wyjątkowego. Nikt poza nim nie miał takiego sprzętu.
Wiadomo, że gdy jest się nastolatkiem, to takie gadżety działają na świadomość.
Wojtek w tamtych czasach był celebrytą. W Sapporo wygrał w wielkim stylu,
a później mógł sobie pozwolić na różne ekstrawagancje. Lubił czasami wypić,
ale mimo to wszyscy go bardzo szanowaliśmy i podziwialiśmy. Poza tym rozbawiał
nas; prawie zawsze był wesoły i skory do żartów – wspomina Innauer.
Zagraniczni skoczkowie zastanawiali się nawet, czy to złote obuwie nie ma
na sobie domieszki kruszcu. Były to jednak zwykłe buty pomalowane złotą farbą.
Fortuna otrzymał je od fabryki z Krosna za rozsławianie jej wyrobów. (...)
„Na skoczni walczyliśmy na całego, ale później, po zawodach, razem szliśmy na kielicha. Jugosłowianie Bogdan Norčič czy Peter Stefancić mieli czasami przy sobie śliwowicę, Czechosłowacy na czele z Leošem Škodą palenkę, czyli ich wódkę owocową. A my..."


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (5789) komentarze: (17)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Kristina początkujący
    Do życiowego człowieka

    Po pierwsze twoja diagnoza jest nietrafna. Wódka była tania w latach 70. w porównaniu do innych wyrobów. Po drugie odnosisz się do fragmentu książki i widać, że całej nie czytałeś. Akurat w przytoczonym fragmencie Fortuna narzeka na PRL etc., ale w swojej biografii wiele razy, ba, bardzo wiele razy, jest zły na siebie. Zły to nieodpowiednie słowo. Jest wściekły, że jako młody człowiek był tak głupi. On wcale się nie wybiela i nie zwala winy na system. Wspomina o tym, że w PRL-u wszyscy pili i to prawda, zapytaj rodziców. Wtedy piło się bardzo dużo wódki, nieporównywalnie więcej niż obecnie. Ale też jest dużo samokrytyki. Od papierosów też Fortuna był uzależniony. Jest nawet w jednym rozdziale o papierosach i współczesnych skoczkach. Z alkoholem sobie Fortuna poradził, z papierosami też. Siłą tej książki jest też to jak wyszedł z tego bagna.

  • anonim
    diagnoza AA

    Jak dla mnie to jest zwykłe tłumaczenie alkoholika. Przerzucanie winy na innych. Ja już słyszałem wiele wersji, a to że kogoś rozpili znajomi sąsiedzi, albo starsi koledzy, albo robotnicy z budowy itp.
    A ten sobie wymyślił, że "komunistyczna, zła władza" go rozpiła. No ludzie! Trzymajcie mnie, bo tego się czytać nie da!
    Dorosły człowiek sam odpowiada za to, po jakie używki sięga, a jeśli wpędza się przez to w kłopoty, odpowiada tym bardziej.

    Nie powiem, mnie też zdarza mi się wypić, ale nie wpływa to na to, jak funkcjonuję. A np. papierosów nigdy nie paliłem, nawet gdy były tanie i nie palę teraz, gdy są drogie, więc wspomniana we fragmencie cena rynkowa używek nie ma nic do rzeczy. Wszystko zależy od człowieka.

    A propo, na początku lat 80-tych flaszka wódki stanowiła (średnio) równowartość dniówki górnika. Teraz, jeśli ktoś pracuje na dole, to nawet jak jest zatrudniony pod zewnętrzną firmą i na nienajlepszych warunkach, to za dniówkę spokojnie kupi 4-5 flaszek.
    Wódka jest teraz relatywnie TAŃSZA, niż w PRL.

    Pan Fortuna niech zatem, za przeproszeniem, nie pieprzy głupot!

  • dervish profesor

    Ktos pyta po co takie ksiązki?
    Dziwne pytanie. To jest książka o człowieku który przeszedł do legendy sportu nie tylko polskiego ale i światowego. Każdy kto zdobywa złoto olimpijskie zasługuje na autobiografię upamiętniającą ten wielki sukces i jego osobę. Są różne historie, wesołe i smutniejsze tak jak rożni sa ludzie.
    Wielu kibiców z ciekawością sięgnie po taka lekturę aby poszerzyć swoją wiedzę o tamtych czasach, uwarunkowaniach i całej karierze mistrza, jego wzlocie i upadku.

  • Kristina początkujący
    W sprawie książki o Fortunie i jego historii

    W "Skoku do piekła" Fortuna zdradza w jaki sposób wpadł w nałóg, ale również jak się z niego wydostał. Opisane jest równiez jak ciężko pracował na złoty medal olimpijski. To wcale nie tak, że raz pojechał na skocznię, powiało mu i zdobył złoto. Niesamowite jest to, ile przeżył ten człowiek: alkoholizm, dwukrotnie więzienie, tragedię rodzinną etc. Wiele historii jest naprawdę szokujących, ale internauci zawsze wiedzą lepiej.

  • anonim
    Panowie niżej

    Jak rozumiem wszyscy żyliście w jego czasach i nigdy nie piliście alkoholu!

    Ba, na każdym kroku świecicie przykładem.

    sam jestem za młody (25l) by pamiętać jego czasy i nie mam zamiaru oceniać tego co wtedy robił. Mogę się odnieść jedynie do dzisiejszych czasów i tego że w obecnej chwili nie jest żadnym autorytetem w świecie skoków.

    To co zdobył w Sapporo to jego. Sam wie dobrze, że nie wykorzystał swojego potencjału.

  • anonim

    Z całym szacunkiem, nikt temu panu wódy nie lał do ust!!! Po prostu był niedojrzałym sportowcem jednorazowego sukcesu, szkoda... O braku sportowego charakteru świadczy nie tylko to, że pogrążył swoje życie prywatne i sportowe, ale też próby zrzucania winy na np. "komunistów" i całkiem współczesne wypowiedzi. Pomimo wielkiego sukcesu pan Fortuna nie ma prawa krytykować współczesnych skoczków, trenerów, ich wyborów, itp. Gdyby był profesjonalistą, nawet po przejściach, nie robiłby tego. I to mi się w Nim nie podoba! Nie podoba mi się też to, że współczesne Mu środowisko skoczków przedstawia jako bandę pijaków! To jest moja prywatna opinia, niestety przez to bardzo traci w moich oczach!

  • anonim
    ŁUKASZ_71

    Bodajże w 2005 roku ukazała się książka "Adam Małysz. Moje życie", powstała przy współudziale Macieja Kurzajewskiego i Sebastiana Szczęsnego.
    Mam ją, nawet ciekawie napisana, ale rzeczywiście przydałaby się jakaś nowa pozycja, napisana z obecnej perspektywy.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl