Niedziela będzie dla nas - Zakopane 2002

  • 2014-12-01 17:54

Po ponad dwuletniej przerwie Zakopane powróciło do kalendarza zawodów Pucharu Świata. Jednak w ciągu tych dwóch lat sytuacja skoków narciarskich w naszym kraju uległa gwałtownej zmianie. Polska oszalała na punkcie tego sportu, a wszystko za sprawą spektakularnych sukcesów Adama Małysza.

Matti HautamaekiMatti Hautamaeki
fot. Tadeusz Mieczyński
Adam MałyszAdam Małysz
fot. Adam Łaciak
Sven HannawaldSven Hannawald
fot. Alice Krebs
Kibice podczas PŚ w ZakopanemKibice podczas PŚ w Zakopanem
fot. Tadeusz Mieczyński

"Orzeł z Wisły", bo tak zaczęto o nim mówić, w końcu wykorzystał pełnię swoich możliwości i zdominował 2001 rok na światowych skoczniach. Wszystko zaczęło się od triumfu w 49. Turnieju Czterech Skoczni, który zapoczątkował w Polsce zjawisko zwane małyszomanią. Następnie Adam Małysz został mistrzem i wicemistrzem świata w Lahti oraz zdobył Kryształową Kulę za triumf w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Polak zwyciężył w 11 konkursach, co było wówczas wyrównaniem rekordu ilości wygranych zawodów w jednym sezonie.

Również początek nowego sezonu szedł po myśli wiślanina. W pierwszych dziewięciu konkursach Adam Małysz odniósł sześć wygranych i tylko raz nie zmieścił się na pucharowym podium. Dodatkowo wraz z Łukaszem Kruczkiem, Robertem Mateją i Wojciechem Skupieniem zajął historyczne, trzecie miejsce w zawodach drużynowych w austriackim Villach. Wszyscy kibice zastanawiali się czy Małysz będzie pierwszym skoczkiem, który wygra wszystkie cztery konkursy podczas jednej edycji Turnieju Czterech Skoczni, bo to, że wygra ten cykl wydawało się pewne. Tymczasem jubileuszowa edycja TCS padła łupem Svena Hannawalda. W dodatku, to Niemiec wszedł do historii jako pierwszy i jak dotąd jedyny zawodnik, który okazał się najlepszy we wszystkich zawodach jednej edycji turnieju. Ponadto, "Hanni" zwyciężył w Willingen i podczas rywalizacji w Zakopanem mógł zostać pierwszym skoczkiem, który będzie triumfował w sześciu kolejnych pucharowych konkursach. Tymczasem forma Adama na miesiąc przed Zimowymi Igrzyskami Olimpijskimi w Salt Lake City wydawała się lekko słabnąć.

Słabsze wyniki Małysza (który jednak ani razu nie wypadł z czołowej dziesiątki zawodów) nie zniechęciły polskich kibiców do przybycia pod Tatry. W końcu planowany Puchar Świata w Zakopanem miał być pierwszą okazją do rywalizacji Adama z najlepszymi skoczkami na świecie na własnej ziemi od czasu wybuchu małyszomanii. Na każde zawody organizatorzy przygotowali 40 tysięcy biletów, z czego połowa była dostępna w przedsprzedaży. Bilet normalny kosztował 15 złotych, ulgowy – 5 zł, zaś wejściówka na oba konkursy – 20 zł. Rywalizację zaplanowano na przebudowanej Wielkiej Krokwi, której punkt konstrukcyjny został przesunięty ze 116 na 120 metr.

Zakopane 2002Zawody w Zakopanem po raz kolejny miały wyborną obsadę. Wszystko za sprawą terminu rozgrywania konkursów. Rywalizacja w zimowej stolicy Polski była ostatnimi europejskimi zmaganiami w Pucharze Świata przed rozpoczęciem Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Salt Lake City. Oprócz Adama Małysza na liście startowej widniały nazwiska innych gwiazd, z mistrzem świata z Lahti Martinem Schmittem i triumfatorem Turnieju Czterech Skoczni Svenem Hannawaldem na czele. Ze ścisłej czołówki zabrakło jedynie Szwajcara Simona Ammanna, który doznał groźnego upadku podczas poprzedniego pucharowego weekendu w Willingen, a także reprezentantów Japonii, którzy trenowali przed zawodami PŚ we własnej ojczyźnie. W sumie do rywalizacji pod Tatrami zgłoszonych zostało 73 zawodników z 16 państw. Oprócz Polski, swoje reprezentacje wystawiły Austria, Białoruś, Bułgaria, Czechy, Estonia, Finlandia, Niemcy, Norwegia, Rosja, Słowacja, Słowenia, Szwajcaria, Szwecja, Ukraina i Włochy.

Pucharowa rywalizacja rozpoczęła się od piątkowych serii treningowych, które obserwowało 15 tysięcy kibiców zgromadzonych pod Wielką Krokwią. Wyniki treningów zdawały się potwierdzać tezę, iż zawody w Polsce będą wielkim pojedynkiem Adama Małysza ze Svenem Hannawaldem. W pierwszej serii triumfował wiślanin, który wylądował na 125 metrze. Jego najgroźniejszy rywal skoczył metr bliżej. Trzeci rezultat należał do Michaela Uhrmanna, który uzyskał jednak odległość 118 metrów. Druga runda należała do Hannawalda, który poszybował na 132 metr. Małysz był drugi ze stratą 3,5 metra do reprezentanta Niemiec. Polak miał jednak przewagę nad trzecim Andreasem Widhoelzlem (125 m). W kwalifikacjach do sobotnich zawodów "Hanni" już nie startował, zaś "Orzeł z Wisły" uzyskał ze skróconego rozbiegu rezultat 126 metrów, co zapewniło mu siódme miejsce. Najlepszy okazał się Robert Kranjec, który poleciał na odległość 129,5 metra. Z grona 15 biało-czerwonych ośmiu otrzymało prawo startu w sobotnim konkursie. Oprócz Małysza, który udział miał zapewniony z racji pozycji lidera Pucharu Świata, byli to: Robert Mateja (122 m), Tomasz Pochwała (122,5 m), Tomisław Tajner (117,5 m), Marcin Bachleda (117 m), Grzegorz Śliwka (115,5 m), Wojciech Skupień (115 m) i Łukasz Kruczek (114,5 m).

Od sobotniego poranka w Zakopanem panowało biało-czerwone szaleństwo. Na trybunach Wielkiej Krokwi zasiadło 60 tysięcy widzów, chociaż niektóre media podawały liczbę 80 tysięcy! Drugie tyle kibiców znajdowało się w pobliżu skoczni. Służby porządkowe nie były w stanie zapanować nad tym tłumem. Dodatkowo, część kibiców weszła na trybuny bez biletów, przez co wiele osób posiadających prawdziwe wejściówki nie zostało już wpuszczonych pod Wielką Krokiew. Zdarzyli się nawet kreatywni fani, którzy rozsiedli się... pod progiem skoczni. Wtedy zainterweniował Walter Hofer. Dyrektor Pucharu Świata nakazał usunięcie kibiców spod progu, grożąc w przeciwnym wypadku odwołaniem zawodów. Niechciani fani opuścili swoje miejscówki i o godzinie 12 rozpoczęła się seria próbna. W niej najdłuższy skok oddał Martin Schmitt. Mistrz świata z Lahti osiągnął rezultat 136 metrów. Była to o pół metra dłuższa odległość od rekordu Wielkiej Krokwi, który należał do Austriaka Stefana Kaisera.

Następnie nadeszła pora konkursu. Polscy kibice oczekiwali przede wszystkim na skok ostatniego zawodnika na liście startowej, Adama Małysza. Z pozostałych reprezentantów naszego kraju najlepiej zaprezentował się Robert Mateja. Skoczek z Chochołowa uzyskał odległość 118,5 metra, która pozwoliła mu zająć dwunastą pozycję na półmetku rywalizacji. Dalekie loty rozpoczął z kolei Dirk Else. Reprezentant Niemiec doleciał do 125 metra i długo utrzymywał się na pozycji lidera. Zmienił go dopiero Martin Koch, który uzyskał identyczną odległość, ale otrzymał dwa punkty więcej od sędziów za styl lotu. Równie dobry skok uzyskał jego rodak, Andreas Widhoelzl. Austriak wylądował na 124 metrze, ale za swój skok dostał od wszystkich jurorów notę dziewiętnastu punktów, dzięki czemu wysunął się na prowadzenie w zawodach. O pół metra krótszy skok oddał Matti Hautamaeki. Zawodnik z Kuopio znalazł się tym samym tuż za dwójką podopiecznych Toniego Innauera. Ogromne buczenie i gwizdy rozległy się na trybunach Wielkiej Krokwi, kiedy na belce zasiadł Sven Hannawald. Triumfator Turnieju Czterech Skoczni poszybował na 124 metr i na półmetku rywalizacji przegrywał z Widhoelzlem i Kochem. W końcu nastał czas konkursowej próby Adama Małysza. Pomimo ogromnego dopingu ze strony dziesiątek tysięcy kibiców, "Orzeł z Wisły" skoczył bliżej od swoich najgroźniejszych rywali. Skok na odległość 120,5 metra oznaczał siódme miejsce wiślanina po pierwszej serii. Oprócz Małysza i Matei, do drugiej serii awansowało także dwóch innych reprezentantów Polski. Siedemnastą lokatę zajmował Tomasz Pochwała (116 m), zaś dwudziesty szósty był Łukasz Kruczek (110 m).

Zarówno Pochwała jak i Kruczek utrzymali swoje miejsca zajmowane po pierwszej serii, lądując w finale odpowiednio na 118 i 116,5 metrze. Jeszcze lepszy rezultat osiągnął Robert Mateja, który w drugiej rundzie wylądował dokładnie na linii punktu konstrukcyjnego Wielkiej Krokwi. Dzięki temu reprezentant TS Wisły Zakopane awansował do pierwszej dziesiątki konkursu, kończąc rywalizację ostatecznie na dziewiątej pozycji. Wszyscy kibice oczekiwali jednak na skok Adama Małysza. Obrońca Kryształowej Kuli tracił na półmetku rywalizacji 6,3 punktu do liderującego Andreasa Widhoelzla. Mistrz świata z Lahti nie nawiązał jednak walki z prowadzącymi zawodnikami, zaś skok na 121 metr pozwolił jedynie na utrzymanie siódmej lokaty. Lepiej spisał się skaczący po Polaku Martin Schmitt, który poszybował na odległość 128,5 metra. Dobrze zaprezentował się też Matti Hautamaeki. Reprezentant Finlandii wylądował na 131 metrze i pewnie objął prowadzenie w konkursie. Metr bliżej lądował Sven Hannawald, szybujący ponownie przy akompaniamencie gwizdów ze strony kibiców. Niemiec przegrał jednak pozycję lidera z Hautamaekim różnicą 0,4 punktu. Swojej szansy nie wykorzystał Martin Koch, który doleciał do 120 metra i wypadł z czołowej trójki zawodów. Pozostał w niej natomiast Andreas Widhoelzl. Lider po pierwszej serii w finale wylądował na 124,5 metrze, co pozwoliło mu na zajęcie trzeciej lokaty. Tym samym zwycięzcą sobotnich zawodów został Matti Hautamaeki. Dla Fina było to drugie pucharowe zwycięstwo w karierze, a pierwsze w trwającym sezonie.

Puchar Świata Zakopane 2002, Wielka Krokiew K-120, 19 stycznia 2002:

1. Matti Hautamaeki (Finlandia) – 259,6 pkt. (123,5/131,0 m)

2. Sven Hannawald (Niemcy) – 259,2 pkt. (124,0/130,0 m)

3. Andreas Widhoelzl (Austria) – 249,8 pkt. (124,0/124,5 m)

4. Martin Schmitt (Niemcy) – 247,9 pkt. (122,0/128,5 m)

5. Martin Hoellwarth (Austria) – 241,5 pkt. (120,5/124,5 m)

6. Martin Koch (Austria) – 237,0 pkt. (125,0/120,0 m)

7. Adam Małysz (Polska) – 236,7 pkt. (120,5/121,0 m)

8. Robert Kranjec (Słowenia) – 229, 8 pkt. (119,5/121,5 m)

9. Robert Mateja (Polska) – 226,8 pkt. (118,5/120,0 m)

10. Peter Żonta (Słowenia) – 225,4 pkt. (121,5/116,5 m)

10. Wolfgang Loitzl (Austria) – 225,4 pkt. (121,5/116,5 m)

17. Tomasz Pochwała (Polska) – 217,2 pkt. (116,0/118,0 m)

26. Łukasz Kruczek (Polska) – 202,2 pkt. (110,0/116,5 m)

40. Wojciech Skupień (Polska) – 80,3 pkt. (103,5 m)

41. Tomisław Tajner (Polska) – 78,1 pkt. (102,0 m)

46. Marcin Bachleda (Polska) – 72,1 pkt. (99,5 m)

48. Grzegorz Śliwka (Polska) – 68,0 pkt. (97,5 m)

53. (NQ) Paweł Kruczek (Polska) – 95,2 pkt. (111,5 m)

57. (NQ) Krystian Długopolski (Polska) – 84,9 pkt. (105,5 m)

57. (NQ) Wojciech Tajner (Polska) – 84,9 pkt. (105,5 m)

59. (NQ) Andrzej Galica (Polska) – 84,8 pkt. (106,0 m)

64. (NQ) Maciej Maciusiak (Polska) – 80,4 pkt. (103,0 m)

68. (NQ) Grzegorz Sobczyk (Polska) – 63,8 pkt. (96,0 m)

69. (NQ) Daniel Bachleda (Polska) – 63,4 pkt. (95,5 m)

Jeszcze przed zawodami obawiano się czy w Zakopanem nie dojdzie do powtórki z ubiegłorocznych wydarzeń, które miały miejsce podczas rywalizacji w Harrachovie, gdzie polscy kibice nie zachowali się zbyt elegancko wobec reprezentantów Niemiec. Jednak zawodników naszych zachodnich sąsiadów witano serdecznie pod Tatrami, zaś Martin Schmitt był traktowany tak entuzjastyczne, jakby był Polakiem. Jedyny wyjątek stanowił Sven Hannawald, którego próbowano wybuczeć i wygwizdać. Wicelider Pucharu Świata nie stawił się na sobotnią konferencję prasową, obowiązkową dla czołowej trójki konkursu. Trener Reinhard Hess wytłumaczył jego absencję niemożliwością dojechania na miejsce konferencji samochodem, gdyż tłum polskich kibiców tarasował ulicę. Jednak biało-czerwoni fani jakoś nie przeszkodzili w drodze do tego samego biura Mattiemu Hautamaekiemu i Andreasowi Widhoelzlowi.

Wieczorem, kiedy polscy kibice śpiewali na Krupówkach, iż Niedziela będzie dla nas, napłynęła pomyślna wiadomość z Warszawy o przyznaniu Adamowi Małyszowi tytułu Sportowca Roku 2001 w plebiscycie Przeglądu Sportowego na 10 najlepszych sportowców Polski. Trenerem roku wybrano natomiast Apoloniusza Tajnera.

Niedzielna rywalizacja rozpoczęła się od kwalifikacji, niezwykle pozytywnych dla reprezentantów Polski. Aż jedenastu zawodników naszego kraju awansowało do konkursu głównego. Same eliminacje wygrał Niemiec Christof Duffner po skoku na odległość 131,5 metra. To była jednak przystawka do dania głównego, jakim miał być konkurs główny.

Podobnie jak w pierwszym konkursie, oprócz Adama Małysza do finałowej serii awansowało trzech reprezentantów Polski. Wysoką, trzynastą lokatę zajmował Tomasz Pochwała po skoku na odległość 119,5 metra. Na 115 metrze lądował Robert Mateja. Dziewiąty zawodnik sobotnich zawodów plasował się na półmetku niedzielnej rywalizacji na 25. pozycji. Oczko niżej był Marcin Bachleda, który uzyskał identyczną odległość co skoczek z Chochołowa. Emocje na skoczni rosły z każdym kolejnym skokiem. Po próbie na 123 metr liderem został Martin Schmitt. Jeszcze dalej od Niemca skoczył Andreas Widhoelzl, który uzyskał odległość 125,5 metra i objął prowadzenie w konkursie. Trzy metry bliżej lądował jego rodak, Martin Hoellwarth, który uplasował się na trzeciej pozycji. Zapomnieć o sobie nie dał Matti Hautamaeki. Zwycięzca pierwszego konkursu osiągnął rezultat 128,5 metra i wyprzedził o 4,4 punktu Widhoelzla. Jeszcze lepiej spisał się Sven Hannawald, który ponownie skakał w towarzystwie buczenia na trybunach. Odległość 130 metrów wyprowadziła mistrza świata w lotach z Vikersund na pierwsze miejsce. Krótko po skoku "Hanniego" trener reprezentacji Niemiec Reinhard Hess najpierw wykonał gest triumfu, a następnie pokazał zaciśniętą pięść w stronę zakopiańskiej publiczności, co wyłapali realizatorzy transmisji telewizyjnej. Wtedy jednak na belce zasiadł Adam Małysz. "Orzeł z Wisły" oddał swój najlepszy lot od kilkunastu dni i dzięki najdłuższej próbie na 131 metr został liderem na półmetku konkursu z przewagą 1,3 punktu nad Hannawaldem.

Ze zmiennym szczęściem swój udział w niedzielnym konkursie zakończyli pozostali trzej reprezentanci Polski. Tomasz Pochwała i Marcin Bachleda nie utrzymali swoich lokat zajmowanych na półmetku rywalizacji. Zawodnik TS Wisły Zakopane po skoku na 117 metr spadł na piętnaste miejsce, zaś "Diabełek" po próbie na 111 metr uplasował się na 28. pozycji. Awans zanotował z kolei Robert Mateja, który w finale doleciał do 115,5 metra i ostatecznie był dziewiętnasty. W drugiej serii błysnął Martin Koch, który oddał najdłuższy skok kolejki, lądując na 129,5 metrze, co pozwoliło mu na awans z 19. na siódmą pozycję. Przewaga punktowa Mattiego Hautamaekiego z pierwszej serii pozwoliła mu na obronę miejsca na konkursowym podium. Skok Fina na 122 metr nie wyróżniał się od prób Andreasa Widhoelzla (121,5 m), Martina Schmitta (124 m) i Martina Hoellwartha (122,5 m), dzięki czemu zawodnik z Kuopio objął prowadzenie w zawodach. W grze pozostało już tylko dwóch skoczków. Pierwszy na belce zasiadł Sven Hannawald. Niemiec nie zamierzał rezygnować z wygranej na Wielkiej Krokwi, co potwierdził lotem na 125 metr. Wicelider Pucharu Świata wyprzedził Hautamaekiego o 9,6 punktu. Nadszedł czas na skok Adama Małysza. Polak wylądował jednak półtora metra bliżej od Niemca, przez co wśród kibiców rozpoczęło się nerwowe oczekiwanie na ujawnienie noty końcowej lidera PŚ. Sędziowie tym razem sprzyjali Polakowi, który o 0,6 punktu zwyciężył z Hannawaldem, stając się pierwszym biało-czerwonym od 22 lat, który wygrał pucharową rywalizację w Zakopanem. Widownia pod skocznią oszalała, zaś Małysz ze szczęścia ucałował polski śnieg. Dla wiślanina był to 21. pucharowy triumf, siódmy w sezonie, ale pierwszy na ojczystej ziemi, co było jego wielkim marzeniem. - Ten dzisiejszy dzień mi pomógł. Myślę, że pozwoli mi znowu uwierzyć w siebie, bo czasem miałem wątpliwości czy naprawdę jestem w stanie jeszcze dobrze skakać – powiedział Małysz krótko po konkursie w wywiadzie dla TVP.

Puchar Świata Zakopane 2002, Wielka Krokiew K-120, 20 stycznia 2002:

1. Adam Małysz (Polska) – 262,1 pkt. (131,0/123,5 m)

2. Sven Hannawald (Niemcy) – 261,5 pkt. (130,0/125,0 m)

3. Matti Hautamaeki (Finlandia) – 251,9 pkt. (128,5/122,0 m)

4. Andreas Widhoelzl (Austria) – 245,1 pkt. (125,5/121,5 m)

5. Martin Schmitt (Niemcy) – 243,6 pkt. (123,0/124,0 m)

6. Martin Hoellwarth (Austria) – 241,5 pkt. (122,5/122,5 m)

7. Martin Koch (Austria) – 240,2 pkt. (117,0/129,5 m)

8. Wolfgang Loitzl (Austria) – 235,1 pkt. (119,5/122,5 m)

9. Stefan Horngacher (Austria) – 233,5 pkt. (124,0/121,0 m)

10. Robert Kranjec (Słowenia) – 232,5 pkt. (117,5/125,0 m)

15. Tomasz Pochwała (Polska) – 222,2 pkt. (119,5/117,0 m)

19. Robert Mateja (Polska) – 208,9 pkt. (115,0/115,5 m)

28. Marcin Bachleda (Polska) – 196,4 pkt. (114,5/111,0 m)

33. Wojciech Skupień (Polska) – 93,6 pkt. (109,5 m)

35. Tomisław Tajner (Polska) – 92,2 pkt. (109,0 m)

41. Grzegorz Śliwka (Polska) – 86,8 pkt. (106,0 m)

42. Andrzej Galica (Polska) – 85,8 pkt. (106,0 m)

47. Krystian Długopolski (Polska) – 68,6 pkt. (97,0 m)

49. Łukasz Kruczek (Polska) – 59,1 pkt. (94,5 m)

50. Paweł Kruczek (Polska) – 50,7 pkt. (91,5 m)

60. (NQ) Wojciech Tajner (Polska) – 62,7 pkt. (96,5 m)

63. (NQ) Maciej Maciusiak (Polska) – 58,4 pkt. (93,0 m)

64. (NQ) Daniel Bachleda (Polska) – 54,4 pkt. (90,5 m)

66. (NQ) Grzegorz Sobczyk (Polska) – 51,7 pkt. (89,0 m)

Zagraniczni skoczkowie byli oczarowani atmosferą, jaką zgotowali im polscy kibice pod Wielką Krokwią. Wielu z nich twierdziło, iż nigdy nie startowało przed tak liczną i fantastyczną widownią i z pewnością będą chcieli powrócić tu za rok. Jako jedyny w chłodniejszym tonie wypowiadał się Sven Hannawald. – To było dla mnie piekło. Musieliśmy przeciskać się przez tłumy widzów. Niektórzy tarasowali nam drogę, gwizdali. Z drugiej jednak strony to niesamowite, że tyle osób przyszło na te zawody – powiedział reprezentant Niemiec po konkursach pod Tatrami.

Zachowanie polskich kibiców nie przeszło bez echa w niemieckich mediach. Nie szczędzono słów krytyki kibicom pod skocznią, a także zamieszaniu spowodowanym fałszywymi wejściówkami na trybuny. Tabloid "Bild" zatytułował swój artykuł "Skoki nienawiści w Zakopanem", gdzie zacytował wypowiedź trenera Reinharda Hessa, który nazwał noty sędziów po drugim skoku Hannawalda i Małysza bezczelnością i oszustwem. Dodał też, iż zrobiono to specjalne, gdyż obawiano się reakcji polskich kibiców w wypadku porażki "Orła z Wisły". Z kolei niemiecka agencja DPA głosiła: Także w niedzielę Hannawald wytrzymał ogłuszające gwizdy 150 tysięcy widzów i zajął drugie miejsce za lokalnym matadorem Adamem Małyszem. (...) Trener Reinhard Hess ubolewał nad koncertem gwizdów polskich kibiców - w ten sposób trafiono w słaby punkt Hannawalda, ponieważ skoczek strasznie się tym irytuje. Aby nie pogarszać sytuacji, Hannawald przeprowadzany był przez tłum tylko razem z Małyszem. Gwizdy wobec Hannawalda skrytykował m.in. Adam Małysz, który nazwał je niepotrzebnymi, przypominając o należytym szacunku dla każdego jego rywala.

Drugim problemem były fałszywe wejściówki na zawody w Zakopanem, przez które część posiadaczy prawdziwych biletów nie została wpuszczona na trybuny. Organizatorzy Pucharu Świata w Zakopanem przeprosili poszkodowanych fanów, oferując im w ramach rekompensaty darmowe wejściówki na zbliżające się konkursy Mistrzostw Polski i Pucharu Kontynentalnego.

W klasyfikacji Pucharu Świata po zawodach na Wielkiej Krokwi nie zaszły znaczące zmiany. Adam Małysz utrzymał pozycję lidera, zaś kolejne pozycje zajmowali Sven Hannawald i Matti Hautamaeki.

Pierwsze pucharowe konkursy na Wielkiej Krokwi w XXI wieku dobiegły końca. Zdecydowanie większe niż zwykle zainteresowanie kibiców wprowadziło niemały chaos w przygotowania komitetu organizacyjnego. Afery z fałszywymi biletami oraz zachowaniem kibiców wobec Svena Hannawalda nie nadwyrężyły jednak wizerunku Zakopanego. Zimowa stolica Polski nie utraciła pucharowego terminu i mogła spokojnie przygotowywać się do kolejnej edycji zawodów PŚ, planowanych na 2003 rok.


Adam Bucholz, źródło: Informacja własna
oglądalność: (15577) komentarze: (23)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • sheef profesor
    @DJ GEORGE

    Ammann w sezonie 2001/2002 zgromadził 628 punktów w KG Pucharu Świata co dało mu 7. miejsce w cyklu. Był 2. w Engelbergu, 3. i 2. w Val di Fiemme, 3. w Oberstdorfie oraz pod koniec sezonu wygrał w Oslo. Poza tym często łapał się do TOP 10 konkursów. Także można powiedzieć, że w tej czołówce był ale to nie była jeszcze ta forma co teraz.

  • anonim
    "...Ze ścisłej czołówki zabrakło jedynie Szwajcara Simona Ammanna...."

    Jeśli dobrze pamiętam to Ammann w ścisłej czołówce się jeszcze wtedy nie mieścił (chociażby z tego powodu, iż wskutek wspomnianej kontuzji i związanej z tym absencji w kolejnych konkursach PŚ nie miał odpowiedniej ilości punktów, aby się tam znaleźć). Dopiero na Olimpiadzie w Salt Lake City wyskoczył jak przysłowiowy "królik z kapelusza". Jeżeli się mylę to niech mnie ktoś sprostuje.

  • anonim
    patrzac na ponizsze komentarze

    ...widze Polakow nic nie zmieni, wszyscy jak jeden maz - myslenie zbiorowe, kolektywne, narodowe jak w wojsku i niejako potepienie indywidualnego myslenia i indywidualnych zachowan, a to kreatywne cechy, coz, przeze mnie Hannawald byl lubiany od poczatku do konca, ta jego radosc to bylo to czego innym brakowalo, wyzwolenie emocji, upust, wolnosc do cholery, w zyciu bym nie pomyslal, ze to moze komus przeszkadzac, ba ! cieszylem sie razem z nim, ale coz, gdy media puknely sie w czolo to i Polacy dali sie przekonac i ostatecznie sie ze Svenem oswoili i polubili o czym conieco jeszcze pewnie w kolejnych odcinkach historii z Zakopanego...

  • sheef profesor

    @Janeman

    Dokładnie w tym tkwił sens mojej wcześniejszej wypowiedzi. Hannawald był aż nadto ekspresyjny w okazywaniu radości i złości i mam wrażenie, że to w sezonie 2001/2002 nie pozwoliło mu zjednać sympatii polskich kibiców i spowodowało jego późniejsze problemy z psychiką.

    @każdy się może cieszyć z własnych sukcesów jak chce

    Oczywiście nie mam nic przeciwko okazywaniu radości po udanym skoku ale uważam też, że gdyby Hanni byłby ciut mniej ekspresyjny to byłby bardziej lubiany (i na pewno zdrowszy). :)

  • Kolos profesor
    emil

    E tam wygwizdywanie nie jest niczym złym, skoro kibice tak chcą to nic w tym strasznego. Na stadionach piłkarskich to codzienność... co innego obrzucanie śnieżkami to oprócz tego że jest głupie to i niebezpieczne.

  • Janeman profesor
    @Emil i przedmówcy

    Myśle ze w Hannawaldzie drażnił ludzi nadmiar ekspresji w okazywaniu radości, wydawało sie to takie nienaturalne, udawane. Myśle ze "winne " sa tu odwieczne wzorce kulturowe i to nie tylko polskie,niemcy tez zazwyczaj są bardziej stonowani(no chyba ze prywatnie), to poprostu było takie "nieśrodkowoeuropejskie" , a nie przywykliśmy przeciez w skokach do triumfujących południowców.
    Atmosfery nienawisci nakrecanej przez media,nie zamierzam nawet komentować- media poprostu takie są, nie tylko teraz, nie tylko w polsce, media takie są poprostu. Ale Hannawald tez niepotrzebnie podgrzewał atmosferę,nie pojawiając sie na konferencjach i sugerując ze to dlatego że kibice mogliby naruszyć jego nietykalnosc cielesną.

    Poczekajmy na kolejny odcinek wspomnień,ja z 2003 roku zapamietałem głównie tłumy polskich kibiców skandujące "Hanni! Hanni! " .To bedzie piekna historia o tym jak z wroga numer jeden można stać sie niemal idolem,a napewno kimś bardzo szanowanym.

  • EmiI profesor
    @każdy się

    Właściwie się zgadzam z treścią Twojej wypowiedzi. U nas w kraju żeby Cie polubili musisz być cichy, spokojny, jak masz trochę więcej pewności siebie to Cie zgnoją. No chyba że jak Ammann jesteś kolegą Małysza, bo o nim nie można powiedzieć by był skromny (znaczy o Ammannie). Jednak co do Hannawalda, wiadomo że nic, w najmniejszym stopniu nie usprawiedliwi zachowań kibiców wobec niego. Jednak jego reakcja na sukcesy, w połączeniu z reakcją na klęski, i jego różne późniejsze problemy, jednak zdrowa nie była. Gdyby się tak cieszył po zwycięstwie a po porażce dalej potrafił by zachować uśmiech to byłoby piękne. A niestety raczej wszystko wskazywało na problemy psychiczne i emocjonalne.

  • anonim
    @sheef

    ...agresywne i prowokacyjne okazywanie radosci (?) slyszalem to wtedy co rusz, tylko Polacy mogli to tak zinterpretowac, dziwilem sie tej interpretacji i wstydzilem sie, ze zyje wsrod ludzi, ktorzy mogli na cos takiego wpasc, pewnie lepiej bylo spuscic nos na kwinte jak Ahonen, pociagnac nosem, chrzaknac, stanac z mina s.rajacego kota na podium i pojsc do hotelu, taki szaraczek to byl sympatyczny, ale Hannawald... on smial sie cieszyc z wlasnych sukcesow, to dla ciemnych mas bylo niedopuszczalne, zeby ktos sie cieszyl wygrywajac z naszym orlem, najlepiej to jakby go jeszcze przeprosili, ze z nim wygrali, ludziom sie sport wtedy z wojna pomylil, to bylo szukanie Malyszowi wrogow na sile, pozniej to minelo... ja za to coraz bardziej cieszylem sie razem z Hannawaldem, a niesmak mialem przy sukcesach Malysza, jesli to mialo tak wygladac, to byla jakas zbiorowa histeria i dobrze, ze to juz dawno za nami... chociaz do dzis w Polsce sposrod skoczkow innych nacji najbardziej lubiani sa ci grzeczni np. czyniacy nam jakies uprzejmosci (nawet przesadne), a te bunczuczne koguty typu Schlieri nieco mniej... taka pozostalosc po tamtej histerii, widac Polacy wola rywala nawet z odrobina wazeliny niz takiego co kole im w oczy swoim sukcesem...

  • sheef profesor
    Wspomnienie

    Pamiętam te konkursy doskonale. Najbardziej żal mi tych, którzy mieli prawdziwe bilety a nie zostali wpuszczeni na skocznie - to był prawdziwy skandal. A Hannawald? OK, miał prawo czuć złość i zażenowanie postawą polskich kibiców, ale tak po latach wydaję mi się, że poniekąd on sam zapracował sobie na takie postrzeganie w Polsce swoim agresywnym i prowokacyjnym okazywaniem radości po każdym udanym skoku co tylko podgrzewało atmosferę wśród polskich kibiców.

  • monia866 doświadczony
    Organizatorzy nauczyli sie na bledach

    i w nastepnych latach zmniejszyli ilosc biletow oraz zwiekszyli ich cene,zeby tyle "wiary" juz nie przychodzilo pod skocznie,bo to,co sie tam dzialo przeroslo wszelkie oczekiwania i wrecz "wymknelo" sie spod kontroli. Oprocz Hannawalda,zal mi kibicow,ktorzy mieli prawdziwe bilety a nie dostali sie na zawody ;(Na pewno czuli sie ooszukani i co z tego,ze w ramach rekompensaty dostali wejsciowki na jakies Mistrzostwa Polski czy PK...Puchar Swiata to Puchar Swiata;)

  • anonim
    buractwo i obora...

    ...buractwo i tyle, a ja Hannawalda calkiem lubilem i po tych wydarzenaich polubilem go jescze bardziej, a zupelnie obojetne staly mi sie sukcesy Malysza, wstyd mi bylo ze zyje w takim kraju, gdzie motloch zupelnie dotad niezainteresowany tym sportem szedl pod skocznie jak na wojne i ferowal wyroki, kogo Polacy maja lubic, a kogo nie, jakis Miklas w telewizji cos insynuowal wzgledem Svena niejako jeszcze podburzajac do nagonki... syf i bagno jednym slowem pokazali Polacy wkraczajac tlumnie pod skocznie Pucharu Swiata...
    ...a jesli chodzi o rzeczone wydarzenia rok wczesniej w Harrachowie to tam syf zrobiony przez Polakow pod skocznia byl jeszcze wiekszy, wtedy jeszcze buczeli i gwizdali na wszystkich Niemcow, takze na Schmitta, byly obrazliwe transparenty i problemy poza skocznia, po pierwszym z konkursow zdaje sie doszlo do zamieszek jak poplyneli w miasto, najechali ten Harrachov jak Hunowie, no ale to byl pierwszy tak liczny kontakt polskich kibicow z Pucharem Swiata, wiec gdzies sie cywilizowac i uczlowieczac musieli jak malpy co pierwszy raz z drzewa zeszly... z roku na rok pozniej juz bylo tylko lepiej, poczatki jednak to jedna wielka obora i wstyd na caly swiat...

  • Martinn stały bywalec

    Hannawald przegrał o 0,4 i 0.6 pkt czyli to jest 1 pkt.

  • Major_Kuprich profesor
    Hannawald przegrał łącznie o 1 pkt

    A nie jakies 1,3

  • Stinger profesor
    Kolos

    Rzeczywiście spory nie fart Hannavalda. Dwa razy drugi i dwa razy przegrał minimalnie.

  • Kolos profesor

    Pamiętam te zawody z 2002 roku doskonale, faktycznie dziś można je nazwać legendarnymi.

    Szkoda że autor nie podkreślił pecha hannavalda który przegrał dwa konkursy w sumie o.. 1,3 pkt czyli w przeliczeniu o zaledwie... 70 cm!!!

  • Martinn stały bywalec

    Na prawdę żałuje że nie mogłem tam byc,lub nawet oglądać w telewizji ( miałem wtedy 2 lata ) Choć tak jak napisał Doors po prostu takie weekendy przechodzą do historii skoków! ;)

  • Doors stały bywalec
    wspomnienia

    Historyczny konkurs, do dzisiaj w mojej pamięci tkwią obrazki jak Adam całuje polski śnieg, a także brawa dla Hautamaekiego za pierwszy konkurs, gdy nie dał wygrać Niemcowi. Z negatywnych wydarzeń przebija się obrzucania Hannawalda śnieżkami i ogromne tłumy przed skocznia które były wręcz tratowane, przyduszane(gdy nie otwierali bram) i zabierane później pogotowiem. Myślę że nazwanie całego weekendu szalonym, to mało powiedziane. Niemniej jednak takie konkursy przechodzą do historii.

  • Arturo początkujący
    Niedziela

    Miałem okazję przeżyć to wspólne śpiewanie "Ale za to niedziela będzie dla nas". Ta sama przyśpiewka towarzyszyła nam w 2011, kiedy Małysz wygrał w piątek, zaś sobota okazała się nieudana. Jak się okazało, niedzielny konkurs na Wielkiej Krokwi okazał się jednym z najbardziej niezapomnianych w historii.

  • anonim
    @Janeman

    Chodzi zapewne o Harrachov 2001 i transparenty typu "Schmitt ty parówo!" itd.

  • Janeman profesor
    Prośba o sprecyzowanie

    "Jeszcze przed zawodami obawiano się czy w Zakopanem nie dojdzie do powtórki z ubiegłorocznych wydarzeń, które miały miejsce podczas rywalizacji w Harrachovie, gdzie polscy kibice nie zachowali się zbyt elegancko wobec reprezentantów Niemiec"

    O jakie zachowanie chodzi ? Pamiętam zachowanie kibiców na mistrzostwach świata w lotach w Harrachovie (rzucanie śnieżkami , głównie w Hannawalda) ale to było po PŚ w Zakopanem.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl