Adam Małysz: Wtedy dowiedziałem się dużo o sobie i moich bliskich

  • 2015-05-28 20:38

Adam Małysz wciąż jest popularną i rozchwytywaną przez media personą. W ostatnich dniach ukazał się obszerny wywiad z naszym mistrzem na łamach portalu weekend.gazeta.pl, w którym opowiedział on o swojej sportowej przeszłości i obecnej karierze. Poniżej prezentujemy kilka fragmentów tej rozmowy.

Adam Małysz:

o popularności w czasie małyszomanii

Uczyłem się z wiekiem, na własnym doświadczeniu. Na początku kariery miałem bardzo ciężkie lata - wzloty i upadki. Gdy wybuchła ta cała małyszomania, nie mogłem się pokazywać publicznie. Od razu pojawiały się prośby o zdjęcia i autografy. Dla mojej rodziny to było męczące. Nie nazwałbym tego przeciwnościami, ale po prostu konsekwencjami sukcesu - dowiedziałem się bardzo dużo o sobie, a także o moich bliskich. Samemu trudno byłoby mi przejść przez te wszystkie lata sukcesów i porażek, przez te czasy zainteresowania mediów i kibiców. Ciężko mi to było udźwignąć... Udało się ze wsparciem rodziny, kolegów. Zresztą ze znajomych przetrwali tylko ci najmocniejsi, ci prawdziwi przyjaciele.

Nie mogłem normalnie pójść na zakupy czy na spacer z rodziną. To było męczące, ale nie dlatego, że nie chciałem, aby ludzie do mnie podchodzili. Najgorsza była skala tego wszystkiego. Nie mogłem się swobodnie poruszać, nie mogłem wyjść na piwo z bliskimi czy z kolegami. Od razu w gazetach pojawiały się nagłówki: O, patrzcie! Małysz pije piwo, a mówili, że jest taki święty. Bardzo często słyszałem też: Pan jest przecież osobą publiczną. Nigdy nie mogłem się z tym pogodzić. Zawsze podchodziłem do tego tak: Ja nic nie muszę, ja mogę. To, co osiągnąłem, zdobyłem tylko ciężką pracą. Nikt mi niczego nie dał. Do wszystkiego dochodziłem sam. Ale to, że wielu kibiców utożsamiało się z moim sukcesem, sprawiało mi niesamowitą radość. Czułem, że jest to w pewnym sensie sukces milionów Polaków. Pokazywali mi to na każdym kroku. Myślę, że podczas całej mojej kariery skoczka narciarskiego mógłbym policzyć na palcach osoby, które nie były mi życzliwe.

o początkach kariery kierowcy rajdowego

- Jeszcze zanim zakończyłem karierę skoczka, dostałem propozycję, żebym pojechał z zespołem na Dakar. Dla mnie to był wtedy kosmos. Powiedziałem, że śledzę ten sport w telewizji, ale nie czuję się na siłach. Byli jednak dość nieugięci, więc powiedziałem: Odezwijcie się, jak zakończę karierę. I rzeczywiście, zadzwonili dzień po tym, jak ogłosiłem, że kończę ze skokami. Zapytali, czy bym się z nimi nie spotkał. Zgodziłem się i tak to się zaczęło.

Na początku nie było to dla mnie proste. Musiałem się uczyć wielu elementów. To, że przez 17 lat miałem prawo jazdy, nie czyniło mnie przecież kierowcą rajdowym. Wiele osób z branży, mediów mówiło wtedy, że traktuję rajdy jedynie jako przygodę. Cóż, ten pierwszy rok rzeczywiście był dla mnie rozpoznawczy, sprawdzałem, czy dam sobie radę. Przed Dakarem słyszałem: Jak już tam pojedziesz, to się zarazisz. Rajdy są jak choroba zakaźna. I to jest fakt. W pierwszym Dakarze solidnie dostałem po tyłku, ale... rajdy mają w sobie coś takiego, co trudno opisać. To jest nie tylko adrenalina. Chcesz tam być, jeździć. A jak już się zdecydowałem, robię to - jak to ja - na sto procent.

o diecie w czasie kariery skoczka

To był jeden z niewielu elementów, który wymagał ode mnie naprawdę silnej woli. I bardzo dużych wyrzeczeń. Przychodziło mi to niezwykle trudno. Zwłaszcza że sam musiałem sobie z tym radzić. Dzisiaj mamy lepiej rozwiniętą medycynę i ekspertów z wielu dziedzin, więc jest łatwiej. Jak w 1997 roku zaczynałem dietę, to sam musiałem kombinować, co jeść, żeby nie przekroczyć limitu 1500 kalorii. Dopiero od 2006 roku korzystałem z pomocy dietetyków, którzy ustawiali mi jadłospis. Ale to też nie było tak, że mówili mi: Proszę dzisiaj zjeść to i to. Raczej dawali mi jedynie podpowiedzi, żeby mnie nauczyć, co jeść. Tak żeby mi smakowało, a jednocześnie spełniało normy. Jak zaczynałem współpracę z dietetykiem, byłem zszokowany, że 1500 kalorii to tak dużo jedzenia. Mogłem zjeść tyle, że głowa boli. Wcześniej to były takie malutkie porcje... To, co wyczytałem i czego sam się nauczyłem, było mi bardzo potrzebne, ale dopiero z pomocą dietetyka mogłem zjeść smacznie. I nie była to tylko pierś kurczaka z kaszką bez sosu.

[Po zakończeniu kariery skoczka] Zacząłem jeść trochę inaczej, to znaczy normalnie. Nie musiałem już przestrzegać diety, która miała utrzymać wagę 52-54 kilo. Zresztą ja wręcz chciałem przytyć. Gdy wcześniej wychodziłem z żoną na plażę, widziałem, że ona często musi się wstydzić tych moich wystających kości. Ja sam się ich wstydziłem, ale tłumaczyłem sobie, że skoro wybrałem taki sport, to muszę się godzić na wyrzeczenia. Przytyłem 15-17 kilo i teraz waga stanęła.

o swoich wąsach

Sam nie wyobrażam sobie siebie bez wąsów, one stały się takim moim znakiem rozpoznawczym. Głupio bym się czuł, jakbym je zgolił, więc na razie na pewno nie zamierzam. Może jak będę chciał się odmłodzić, to wtedy zgolę.

Cały wywiad


Adrian Dworakowski, źródło: weekend.gazeta.pl
oglądalność: (6066) komentarze: (19)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • monia866 doświadczony
    A co takiego zrobil albo powiedzial do swoich kolegow?

    Ze jest nie w porzadku?Zawsze o nich i rywalach mowi z szacunkiem(chyba,ze o czyms nie wiem;).A co do podobienstw do Adama,to zapomnialam wymienic pasje do rajdow;)

  • Adam stały bywalec
    -

    Teraz to dołożyłeś "Maciek Kot przypomina mi nieco Adama,oczywiscie nie pod wzgledem wynikow,ale zawsze w porzadku do kolegow,kibicow i rywali.Przynajmniej taki sie wydaje...;)" Taaak zwłaszcza w porządku do kolegów........! Śmieszny wpis.

  • monia866 doświadczony
    wzor na skoczni i poza skocznia

    czego nie mozna powiedziec o wszystkich zawodnikach;)Maciek Kot przypomina mi nieco Adama,oczywiscie nie pod wzgledem wynikow,ale zawsze w porzadku do kolegow,kibicow i rywali.Przynajmniej taki sie wydaje...;)

  • asd weteran

    Adam to nie tylko świetny sportowiec, ale i przede wszystkim super człowiek. Zawsze mega skromny i miły, sukcesy w ogóle go nie zmieniły. Wzór sportowca w kwestii podejścia do życia.

  • nina stały bywalec

    Adam Małysz to wyjątkowa osoba,jak Sobie wyznaczył jakiś cel to dążył do niego z pełnym zaangażowaniem.Będąc na PŚ w Zakopanem niejednokrotnie widzielismy Go truchtajac po lesie przy skoczni ,gdy inni skoczkowie w szatni sobie rozmawiali.Poza tym jak zapowiedział,że skończy karierę u szczytu sławy tak też zrobił.Godne podziwu jest też Jego spokojne i pełne szacunku do kibiców przeżywanie bardzo męczącej Małyszomani.

  • Stinger profesor

    Chciałbym by Małysz odniósł wielki sukces w rajdach. Mówię tu o Dakarze, marzy mi się Adaśko na 1 miejscu... No ale to będzie bardzo trudne.
    Skoro nawet Hołek nie dał rady wygrać to pokazuje jaki ten rajd jest trudny.
    Mimo wszystko w next Dakarze Małysz powinien atakować TOP 5 może podium.

  • Major_Kuprich profesor
    Adam to Adam

    Zawsze będę mu kibicował, zawsze będę miał do niego sentyment, kocham go odkąd pamiętam jest to mój idol, od przeszło 37 lat, także wszystkiego dobrego panie Adamie :)

  • filip12345 stały bywalec

    Adam był kiedyś bardzo popularny. Andreas Goldberger chciał za czasów dominacji Adama trenować z polskimi skoczkami jednak Tajner się nie zgodził. Fajnie się ogląda powtórki z tamtych lat i komentarze pana Miklasa. Nie było żadnych przeliczników za wiatr i wszystko było jasne. Skakali wtedy m.in. Łukasz Kruczek i Robert Mateja którzy są obecnie trenerami oraz wiele innych zawodników: Jani Soininen, Risto Jussilainen, Myiahira, Hannavald, Schmitt, Loeffler, Kobielew, Ljokelsoy, Goldi, Widhoelzl i inni.

  • MSad_ profesor
    Małysz powiedział:

    "To co osiągnąłęm zdobyłem tylko ciężką pracą. Nikt mi niczego nie dał do wszystkiego dochodzilem sam"
    Co do pierwszego zadnia zgadzam sie ale co do drugiego i trzeciego już nie. Nie ma sportowca na swiecie, ktory sam doszedl do sukcesu bez niczyjej pomocy. Sam to by na dachy wrócił
    Malysz zostal wyciagniety z dolka PZN dal mu mozliwosc a potem sponsorzy Wpewnym okresie wszystko bylo podporzadkowane pod Malysza. Ja tez mu cos dalem bo z moich podatkow mogl rozwijac swoj talent.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl