Maciej Kot: "Ważne, żeby mieć na skoczni przyjaciół"

  • 2017-02-28 22:27

We wtorkowy poranek w wiosce skoczków nieopodal Lahti zorganizowane zostało spotkanie polskiej kadry z rodzimymi mediami. W udzielonym wywiadzie Maciej Kot podzielił się z dziennikarzami m.in. odczuciami związanymi z sobotnim konkursem, a także oczekiwaniami wobec następnych zmagań. Opowiedział również o relacjach panujących nie tylko w drużynie, ale i o tych łączących naszych reprezentantów z niemieckimi zawodnikami.

Maciej KotMaciej Kot
fot. Tadeusz Mieczyński
Maciej KotMaciej Kot
fot. Tadeusz Mieczyński
Maciej KotMaciej Kot
fot. Tadeusz Mieczyński
Maciej KotMaciej Kot
fot. Tadeusz Mieczyński

- Przede wszystkim oczekuję dobrych skoków i owocnej walki o medale. Mam nadzieję, że nadchodzący konkurs będzie dla nas bardziej udany, że damy powody do radości nie tylko kibicom, ale również sobie. Wiadomo, że zawody na normalnej skoczni nie były wymarzone, ale patrząc na wyniki, były dobre. Zabrakło tylko wisienki na torcie, bo wszyscy liczyli na miejsce na podium. Chcemy odwrócić los, dalej walczyć i dobrymi skokami spowodować to, że medale w końcu się pojawią.

- Na dużym obiekcie czuję się dobrze. Oddałem na nim więcej prób niż na skoczni normalnej, więc lepiej go znam. Zmieniły się tylko tory najazdowe, ale jest to dla mnie plus. Osiągam na nich niezłe prędkości w porównaniu do Niemców czy Norwegów. Jedynym zmartwieniem jest pogoda, która lubi tutaj namieszać. Trzeba liczyć na szczęście oraz brak wiatru.

- Pogoda na normalnej skoczni nie pomagała. Po konkursie śmiałem się, że zdążyłem przyzwyczaić się do tego, że zawsze mam najgorsze warunki i najwięcej dodanych punktów. To na pewno nie pomaga i nawet przeliczniki nie zawsze rekompensują rzeczywistą stratę. To są rzeczy, na które nie mamy wpływu i nauczyłem się już, że nie warto się na nich koncentrować. Należy skupić się na czynnikach, na które mamy wpływ, takich jak techniczne wykonaniu skoku, dieta, przygotowanie. Nie dotyczy to wiatru, dlatego nie powinien pojawiać się w strefie moich zainteresowań przed konkursem. Pozostawiam to sile wyższej i będę robił to, co do mnie należy.

25-latek przyznaje jednak, że nie we wszystkich konkursach prześladował go pech. - W tym sezonie odbyły się zmagania, podczas których szczęście mi dopisywało i to pokazuje, jak bardzo jest ono ważne w skokach. W Korei czy Japonii moje próby były na podobnym poziomie. Panujące warunki były porównywalne z najlepszymi i można było wygrać zawody. Kiedy wielu zawodników skacze na zbliżonym poziomie, dużą rolę ogrywają niuanse, takie jak np. wiatr pod narty. Na to też trzeba liczyć, ale najważniejszą rzeczą jest dobry skok, który trzeba wykonać i zrealizować zadanie postawione przez trenera, czyli zrobić to w porządku pod kątem technicznym.

W odróżnieniu od Kamila Stocha, który przed konkursami nie lubi wspominać o konkretnych celach, Maciej Kot mówi wprost, że będzie walczył o medale. Skąd ta różnica w nastawieniu między naszymi reprezentantami? - To nie jest nastawienie do konkursu. Mówię, jak jest. Nie jestem dobrym politykiem i w momencie, kiedy rozmawiamy dwa, czy trzy dni przed konkursem, jestem w stanie powiedzieć, o czym myślę, co chciałbym osiągnąć, jakie są moje cele. Wiadomo, że tuż przed pójściem na belkę nie powiem, że idę po medal, ale po to, żeby zrealizować swoje zadanie, czyli oddać dobry skok. Należy rozgraniczyć moment, w którym trzeba skoncentrować się na technice, na dobrej próbie i przygotowaniu. Teraz nie skupiam się na tym jak mam skoczyć. Ważne jest, żeby być otwartym i powiedzieć, co siedzi w głowie, bo myślę, że ludzie też chcą usłyszeć, że jest wśród nas wola walki o najwyższe miejsca. Sam jestem kibicem innych dyscyplin i czasami, kiedy słyszę, że sportowców nie interesuje wynik, tylko dobra zabawa, czy też to, żeby dobrze coś zrobić, czasem biorą mnie nerwy, dlatego staram się mówić tak, jak jest.

- Nigdy nie przeszkadzało mi bycie w gronie faworytów. Zawsze staram się wykorzystywać takie sytuacje w najbardziej pozytywny sposób. Zbieram pewność siebie, którą dają wszystkie przychylne opinie. To utwierdza mnie w przekonaniu, że jestem dobrze przygotowany. Z takim bagażem pozytywnych emocji można iść na skocznię i walczyć.

- Próby oddawane na obiekcie normalnym nie były perfekcyjne, ale trudno oddać idealny skok. To zdarza się bardzo rzadko i myślę, że nawet Stefan Kraft jest w stanie znaleźć błędy w swoich próbach. Jeśli chodzi o mnie, zaważyła faza lotu, która nie była optymalna. W kwestii odbicia, wszystko było na dobrym poziomie, podobnym z treningów, ale w locie pojawiła się niecierpliwość. Na skoczni normalnej bardzo ważne jest to, żeby po wyjściu z progu czekać i dać się nieść. Jest to niezwykle trudne w momencie, kiedy są wielkie chęci, żeby lecieć jak najdalej i chciałoby się w jakiś sposób robić to siłą woli. Kiedy zobaczyłem, że wyjście z progu nie jest perfekcyjne, chciałem nadrobić to w powietrzu, gdzie jakikolwiek agresywny ruch powoduje metrów. Obniża to również noty sędziowskie. Pozytywnym aspektem jest umiejętność znalezienia błędów i po spokojnej analizie dojść do tego, co nie zagrało i przede wszystkim wyeliminowania ich w kolejnym konkursie.

- Cieszę się z przenosin na duży obiekt. Im większa skocznia, tym większa radość z latania. Nie jest to mamut, ani największa z dużych skoczni, ale potrafi być przyjemna oraz sprawić dużo radość. Wczoraj na treningu podczas wszystkich skoków pracowałem nad fazą lotu. Wyglądało to lepiej, pozostały tylko pewne szczegóły do dopracowania. Wiem, że stać mnie, żeby walczyć również na tym obiekcie. Kiedy skoki są dobre, jego rozmiar czy profil nie mają większego znaczenia.

Jak zawodnik klubu AZS Zakopane spędza wolny czas między treningami i konkursami? - Mieszkamy w lesie, daleko od miasta, więc dosyć trudno wygospodarować wolne chwile. Dzięki temu, spędzamy sporo czasu razem w domku, co sprzyja budowaniu przyjemnej atmosfery w zespole. Dużo odpoczywamy, staramy się regenerować siły. Wiadomo, że nuda też nie jest wskazana, dlatego każdy z nas znajduje sobie zajęcie i wspólnie staramy się zorganizować czas. Gramy w karty, pokera, słuchamy muzyki i oglądamy filmy z Piotrkiem. Przywiozłem ze sobą również dwie książki. Dbamy o to, żeby ciało nie pracowało, a umysł nie był na skoczni, tylko mentalnie odpoczął.

Czy zakopiańczykowi zdarza się mieć dość kolegów z kadry? - Na tę chwilę nie mam ich dosyć, bo kiedy skoki i wyniki są dobre, atmosfera również taka jest. Problem pojawia się wtedy, kiedy coś nie idzie. Sytuacja staje się napięta i każdy ma emocje do wyładowania. Wtedy czasami unikamy siebie, żeby w samotności poradzić sobie z tym wszystkim. Teraz nie ma takiego problemu, ale rzeczywiście są takie momenty, kiedy wolałbym być z rodziną w domu niż w sześcioosobowym domku z kolegami ze skoczni. Jestem do tego przyzwyczajony. Wiem, że to element życia profesjonalnego sportowca, które sobie wybrałem. Nikt mnie do tego nie zmuszał, więc trzeba to zaakceptować i czerpać jak najwięcej radości.

- Stefan Horngacher bardzo szybko dołączył do naszej "rodziny" przez swoje zachowanie, podejście i bardzo sympatyczną osobowość. Wszyscy go zaakceptowali. Mamy ze sztabem bardzo dobre relacje i możemy w każdej chwili przyjść, porozmawiać czy nawet razem spędzić czas. Był taki okres, że przychodziłem do domku trenera i sztabu. Graliśmy razem w hokeja, czyli celowanie krążkiem do różnych przedmiotów. To też pokazuje jaki dystans ma do siebie Stefan, bo dopuszcza do swojej osoby zawodników. Nie zawsze tak jest, bo czasami pojawia się bariera między trenerem a zawodnikiem. Łączą ich tylko relacje zawodowe.

- Na pewno jest wesoło. Mamy tu sporo czasu wolnego, więc musimy go sobie urozmaicić. Z racji, że w szafie znaleźliśmy kij i krążki, trzeba było coś z tym zrobić. Na szczęście nie ma zniszczeń, bo są wykonane z plastiku <śmiech>.

Wczoraj w sieci pojawił się filmik nagrany bezpośrednio przed dekoracją medalową, w którym główne role przypadły naszemu reprezentantowi oraz Markusowi Eisenbichlerowi. - Pani tłumaczyła nam, jak to będzie wyglądać. Prosiła, żebyśmy ładnie szli i dobrze się prezentowali, więc zademonstrowałem jej to. Coś poszło nie tak, bo chyba nie była zainteresowana <śmiech>.

- Cała drużyna niemiecka jest bardzo sympatyczna i mamy z nią bliższe kontakty. Wielu ludzi zaskakuje to, że łączą nas z nimi koleżeńskie relacje. Kiedyś za czasów Adama Małysza wyglądało to inaczej i rywalizacja przyjmowała różne oblicza. Teraz niemal cała ekipa się zmieniła. Są to młodzi i bardzo sympatyczni ludzie, którzy są otwarci na świat oraz nowe znajomości. Markus Eisenbichler czy Andreas Wellinger często zagadują i śmieją się z nami. Markus rzeczywiście przypomina czasem Piotrka. Jest bardzo żywiołowy, kiedy coś mu nie wyjdzie potrafi się mocno zdenerwować. Jeśli wychodzi, okazuje tę radość. Czasem wspólnie czekamy na swoje próby. To bardzo ważne, żeby mieć na skoczni kolegów, czy przyjaciół i po prostu dobrze się tam czuć.

Korespondencja z Lahti, Tadeusz Mieczyński i Dominik Formela


Natalia Żaczek, źródło: Informacja własna
oglądalność: (9116) komentarze: (6)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • krzychoSt weteran
    Brawo za szczerość dla Maćka.

    Nie wierzę że większość skoczków jak każdych innych sportowców nie liczy na sukcesy. Dlaczego nasi po odniesionych w tym roku zwycięstwach w PŚ mieliby nie liczyć??????????
    Nawet Ci którzy jeszcze nie stali na podium w głębi serca liczą na silny podmuch i formę dnia. Tylko mało kto potrafi powiedzieć to głośno. Ma rację Maciek mówiąc że nie jest politykiem, od tych ostatnich próżno oczekiwać szczerego mówienia. Powiedzą tylko to czego wyborcy od nich oczekują i nie ma to nic wspólnego z ich zamiarami.
    Panie SebaSzczesny co się tak oburzasz na Maćka. Trochę mniej oczekiwań to będzie mniej żółci i zjadliwości. Nie jest tak źle i nie ma za co docinać. Robią co mogą i dobrze im w tym sezonie wychodzi. Jak lubisz skoki i jesteś kibicem a nie nadętym oglądaczem co to kibicuje jak wygrywają a bluzga jak już trochę nie idzie to kibicuj a doczekasz się medalu.

  • Krakers1 bywalec
    @SebaSzczesny @SebaSzczesny

    Jesteś dnem.... i wszyscy co lajkują twój bardzo głupi komentarz ...

  • camdene profesor
    @monia866 @monia866

    zgaduję,że mówisz o naczelnym specjaliście od japońskich kibli i instalacji sanitarnych, Piotrku Żyle.

  • monia866 doświadczony
    Mówią o nim,

    że powinien zostać rzecznikiem prasowym swojej drużyny,bo tak umie na każde pytanie odpowiedzieć;) A nie tylko "hehe",jak jego najlepszy kolega...

  • ZXCVBNM_9999 profesor
    @SebaSzczesny @SebaSzczesny

    Za siebie to się możesz wziąć Ty. On tam raczej nie siedzi i pi... w fotel jak być może ty. Tylko poprawia swoje skoki.

  • SebaSzczesny profesor

    Tyle wywiadow co Maciuś to nawet Żyła nie udziela... Kot daje kilka dziennie, ale widac że lubi sobie pogadać. Może czasem lepiej żeby sie wzial za siebie niż tyle klepie

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl