Militarne oblicze skoczni w Oslo

  • 2017-03-06 17:19

Po mistrzostwach świata rozegranych w Lahti skoczkowie wracają do rywalizacji w zawodach Pucharu Świata. Pierwszym przystankiem ostatniego etapu trwającego sezonu będzie Oslo. Przy okazji zbliżającej się rywalizacji na obiekcie zlokalizowanym na wzgórzu Holmenkollen chcielibyśmy zaprezentować Państwu zupełnie nieznane oblicze skoczni uważanej za kolebkę skoków narciarskich. Pod koniec ubiegłego roku stacja NRK wyemitowała reportaż przestawiający militarną rolę wzgórza znajdującego się na przedmieściach Oslo.

Jest rok 1952. Od pięciu lat trwa Zimna wojna – stan napięcia i rywalizacji pomiędzy ZSRR i państwami satelitarnymi a państwami niekomunistycznymi pod przywództwem Stanów Zjednoczonych. Nad światem wisi widmo wybuchu trzeciej wojny światowej. W Oslo trwają Zimowe Igrzyska Olimpijskie. Na Holmenkollen w obecności kilkudziesięciu tysięcy widzów rozgrywany jest konkurs skoków narciarskich, który na swoją korzyść rozstrzygają reprezentanci gospodarzy – wygrywa Arnfinn Bergman Przed Torbjoernem Falkangerem. W tym samym czasie w reaktywowanym rok wcześniej, znajdującym się pod skocznią potężnym kompleksie militarnym przez 24 godziny na dobę trwa tajna praca operacyjna...

Budowa podziemnego kompleksu militarnego pod skocznią w Oslo rozpoczęła się w 1941 roku podczas niemieckiej okupacji. Wzgórze Holmenkollen stało się centrum wywiadowczo-obserwacyjnym Luftwaffe. Kierowano stamtąd obroną przeciwlotniczą Oslo i dużej częścią Norwegii. Po wojnie tajemniczym obiektem zainteresowali się Alianci, a potem NATO. W 1951 roku rozbudowano podziemny kompleks, który stał się jedną z najbardziej skrywanych tajemnic wojskowych w Norwegii. Stanowił gigantyczny podziemny labirynt składający się z ciemnych korytarzy, ciasnych pomieszczeń i dużej hali operacyjnej. Pracownicy tego wyjątkowego centrum dowodzenia, by nie wzbudzać podejrzeń, przed wejściem do kompleksu i przed jego opuszczeniem przebierali się za narciarzy.

Kolejna rozbudowa obiektu miała miejsce w latach 70-tych. Kompleks powiększono o kolejne kondygnacje, liczył sobie wówczas aż cztery tysiące metrów kwadratowych. Oprócz Norwegów pracowało tu wielu oficerów NATO, zwłaszcza z Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Odczytywano tam informacje z potężnych radarów ulokowanych wzdłuż wybrzeża Norwegii aż do granicy ze Związkiem Radzieckim. Stacje radiolokacyjne były w stanie wychwycić wszystko co mogło się zbliżyć do granic Norwegii i naruszyć jej przestrzeń powietrzną. Gdy w 1978 roku Norwegia wysłała siły pokojowe do Libanu całość operacji była koordynowana właśnie z Holmenkollen.

- Pracowało tutaj bez przerwy około stu osób, bez względu na porę dnia, czy też na to, co się odbywało na górze, na arenach sportowych. W hali operacyjnej na wielkiej tablicy nanoszone były pozycje wszystkich obiektów znajdujących się w norweskiej przestrzeni powietrznej. Teren wokół skoczni był dyskretnie strzeżony przez komandosów i agentów służb specjalnych - relacjonowała na antenie NRK analityczka wojskowa Arnlaug Paulseth, pracująca tam w latach 1963-1986 czyli do końca funkcjonowania obiektu.

- To były nasze oczy, obserwujące nie tylko Rosję, lecz wszystkie kraje Układu Warszawskiego, z mapą na której naniesiono pozycje wszystkich lotnisk i baz lotniczych z możliwymi trasami ataku bombowców - opowiadał Tom Kristiansen z norweskiego Instytutu Studiów Obronnych, który w latach 70- tych pracował w podziemnym kompleksie jako kryptograf.

Dziś opuszczony obiekt w obecnym stanie nie mógłby zostać w żaden sposób zagospodarowany. Na wilgotnych ścianach panoszy się pleśń, a zimne powietrze pełne jest zarodników grzybów, które niemal rozrywają płuca. W niszczarkach nadal znajdują się tysiące pociętych dokumentów zawierających dawne tajemnice obronne Norwegii, ale wiele sekretów militarnych tamtych czasów zachowało się w zakurzonych segregatorach...

Reportaż w języku norweskim o niezwykłym obiekcie zlokalizowanym pod skocznią w Holmenkollen można obejrzeć tutaj


Adrian Dworakowski, źródło: NRK/PAP/informacja własna
oglądalność: (23697) komentarze: (31)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • anonim

    Dzięki że powiedzieliście :D

  • Wojciechowski profesor
    @anonim @Znawcaa

    Tak samo jak w Turnieju Czterech Skoczni - próby 10 najlepszych w PŚ są oceniane jak każde inne.

  • Gunner321 doświadczony
    @anonim @Znawcaa

    http://www.skijumping.pl/wiadomosci/22521/Kolejne-szczegoly-na-temat-Raw-Air/
    Tam wszystko jest napisane o Raw Air

  • anonim
    Raw Air

    Powie ktoś jak to się dzieje że liczą kwalifikacje a pierwsza 10 to co?

  • rmateja bywalec

    Dzięki Panowie za odpowiedzi. Ogólnie ciekawa dyskusja sie wywiązała, i fajnie ją było przeczytać. ;) Pozdrawiam.

  • Kolos profesor
    @rmateja @znawca_japonskiego


    Równie dobrze Czesi mogli myśleć że działając razem z Polakami to dostaną tę organizację zawodów. Ale chyba Czechom szczególnie nie zależy.

    [Moderowany (14037) / 2017-03-08 19:14:21]

  • Quavertone profesor
    @rmateja @znawca_japonskiego

    Wystarczy obejrzeć co dziwaczniejsze anime, żeby się przekonać, jak inny sposób myślenia od Europejczyków reprezentują mieszkańcy Nipponu :)

  • anonim
    @rmateja @Wojciechowski

    Nie wiem, poprzednio zmieniali skład co period i problemu nie było ... to jest taki kraj, że podejrzewam, że choćby Europejczyk mieszkałby tam od urodzenia i tak by niektórych rzeczy nie pojął :)

  • Wojciechowski profesor
    @rmateja @znawca_japonskiego

    Ciekawe, czy także tegoroczne "betonowanie" Yokokawy też jakoś da się uzasadnić, bo to jest mistrzostwo świata, co sztab japoński wyczynia z niezmiennością składu od listopada. ;)

  • anonim
    @rmateja @Wojciechowski

    Dobra, chyba że mówisz również o dawniejszych czasach.

    "Aż chciałoby się zapytać kogoś znającego tamtejsze realia z autopsji."
    Służę wyjaśnieniem :) Japonia to po prostu kraj, gdzie tradycja i kultura są często ważniejsze od zdrowego rozsądku. W XIX wieku przybyli Amerykanie z wielkimi działami, Japończycy jedynie ze swoimi katanami (to taki rodzaj szabli) i jeszcze się kawał czasu zastanawiali, czy się w ogóle im poddawać - natomiast morał jest taki, że choć nie można o nich powiedzieć, że są samolubni, to jednak przede wszystkim patrzą na własne podwórko. Oni traktują międzynarodowe zawody jako dodatek. Dla nich to chyba nawet podświadomie nie jest ważne, co inni mówią. I kierują się własnymi zasadami. Niby otworzeni na świat od półtora wieku, a dalej dosyć zamknięci pomiędzy sobą. Mówię bardzo filozoficznie, ale u nich ta tradycja i kultura decyduje o wszystkim, o taktykach w skokach, ale także o rozwoju technologicznym, o ich polityce ... wierzą w swoje morały o wiele bardziej niż u nas nawet praktykujące osoby w morały swojej religii.

    @quavertone
    To tylko kwestia tego, że nie zdążyli na ten sezon wiatrochronu zakupić. Za rok już nie powinni mieć problemu.

  • Wojciechowski profesor
    @rmateja @quavertone

    Trzeba powiedzieć, że widzów było wtedy znacznie więcej. Nie były to tłumy jak w Zakopanem czy w czasie TCS, ale dzisiaj organizatorzy mogą tylko o takich liczbach pomarzyć. Oczywiście pomijam tu igrzyska w 1998, bo tam wiadomo - szpilki wbić się nie dało.

  • Quavertone profesor
    @rmateja @Wojciechowski

    Janda był dominatorem, ale krótko, właściwie do TCS w sezonie 2005/2006, którego był zdecydowanym faworytem, Bajc znalazł wtedy na niego sposób i Janda lał wszystkich nie tylko odległością, ale i nienagannym stylem, za który często łapał dwudziestki. Dopiero Ahonen postawił mu się fantastycznym skokiem w Bischofschofen przy tylnym wietrze, przez co ostatecznie zwycięzców mieliśmy dwóch... którzy niestety potem obaj wypalili się na igrzyskach olimpijskich, a potem stoczyli bardzo nieciekawą i nudną walkę o KK, a właściwie można powiedzieć, że Ahonen oddał tę KK bez walki.

  • Quavertone profesor
    @rmateja @Wojciechowski

    Być może Japończycy nie lubią patrzeć na to, jak ich ulubieńcy są regularnie prani przez zawodników z Europy, myślami wracając do złotej ery, gdy na skoczniach rządzili Funaki i s-ka? Choć nie wiem, jak wyglądały frekwencje za czasów złotej ery japońskiej drużyny.

  • Quavertone profesor
    @rmateja @znawca_japonskiego

    Z tego co wiem, Niżny Tagił też miał problemy z dostosowaniem się do wymogów FiS-u i poleciał kolejny "ban".

  • Wojciechowski profesor
    @rmateja @znawca_japonskiego

    Myślałem też o dawniejszych czasach, przed "polskimi najazdami", przed Małyszem. Pusto jak w Japonii nigdy tam raczej nie było, a czasem przychodziły tłumy. Tym bardziej, że kiedyś Czesi znaczyli o wiele więcej w skokach.

    Japonia to jest w ogóle jakiś fenomen dla mnie niepojęty. Aż chciałoby się zapytać kogoś znającego tamtejsze realia z autopsji, żeby spróbował wytłumaczyć jakoś, dlaczego tak się dzieje, że na zawody krajowe przychodzi wyraźnie więcej ludzi, a i w ogóle opłaca się je robić. Przecież gdyby nikogo to nie obchodziło, nie byłoby ich.

  • anonim
    @rmateja @quavertone

    Tak, Czesi akurat mają dosyć słabą popularność jak na sukcesywność ich drużyny, spośród głównej dziesiątki krajów to chyba tylko Japończycy i Rosjanie mają gorszą. Jak zaznaczył @Wojciechowski gdy coś organizowali widzów nie brakowało, ale zazwyczaj 70% z nich to Polacy, gdyby nie my, pewnie nie byłoby lepiej niż w Japonii (choć tam trzeba pamiętać zawody krajowe zazwyczaj cieszą się trochę większą popularnością niż PŚ). A w Rosji jak był Niżny Tagił czy Czajkowski w lecie to zawsze trochę przyszło tych kibiców, ale większość to zapewne po to by zobaczyć jak to wygląda takie latanie na dwóch deskach.

  • Wojciechowski profesor
    @rmateja @quavertone

    Tak, szaleństwa wokół skoków nigdy tam nie było, ale jeśli już coś organizowali, to widzów nie brakowało. Przede wszystkim Czesi żyją zimą hokejem, a tego u nas poza kilkoma ośrodkami zwykle nawet się nie zauważa. Janda nie był też jakimś dominatorem, a mieli już w historii skoczków lepszych i bardziej popularnych.

  • Quavertone profesor
    @rmateja @znawca_japonskiego

    Generalnie to mam wrażenie, że Czesi ogólnie niezbyt są za skokami. Nawet, kiedy Janda zaczął odnosić spore sukcesy nie było tam jakiegoś wielkiego wybuchu entuzjazmu, o czym wspominali pamiętam komentatorzy w TV.

  • anonim
    @rmateja @Rmateja

    Dokładnie tak jak napisał @quavertone, ale rozwinę to trochę dla laików: chodzi o szopę z fatalnymi wiatrochronem na MŚwL, faktem, że Czesi nie chcą remontować przestarzałego mamuta, a także po szopie organizacyjnej gdzie Liberec w ostatniej chwili się wycofał z organizowania PŚ, ze względu na problemy organizacyjne - uznali, że za dużo imprez sportowych w Czechach jest w podobnym terminie i że im te skoki przyniosą straty. Długoterminowo patrząc, bardzo się przeliczyli.

  • Quavertone profesor

    http://sportowefakty.wp.pl/skoki-narciarskie/487475/puchar-swiata-w-skokach-w-libercu-odwolany

    Już w 2014 roku mieli problemy z Libercem.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl